Powtórka sprzed roku

Pierwszy sygnał o tym, że Jerzy Brzęczek został liderem wyścigu o żółtą koszulkę lidera reprezentacji, przyszła parę dni przed nominacją. Sprawdzaliśmy wtedy owe spekulacje w Płocku. – Nie, nie było z PZPN żadnego sygnału, by szukać nowego szkoleniowca… – usłyszeliśmy zdziwiony głos naszego ówczesnego klubowego informatora. Najwyraźniej nie była to „ściema”. – O pomyśle powierzenia reprezentacji trenerowi Brzęczkowi dowiedziałem się w środę o 22.00, bezpośrednio od Zbigniewa Bońka – mówił nam wczoraj prezes Wisły Płock, Jacek Kruszewski. – Oczywiście mamy satysfakcję, że – poza kilkoma piłkarzami – wypromowaliśmy także naszego szkoleniowca. Kiedy rok temu powierzaliśmy mu drużynę, wiele osób pukało się w czoło. Daliśmy mu jednak dużą swobodę, stworzyliśmy odpowiednie warunki, dzięki którym mógł „rozwinąć skrzydła”. Pokazał, że jest znakomitym trenerem; ma też cechy mentalne, pozwalające na odpowiednie zarządzanie szatnią – komplementował swego (jeszcze) podopiecznego prezes „nafciarzy”.

Szczegóły do dogrania
Ale też nie krył zaskoczenia sposobem ogłoszenia nominacji. – Tak naprawdę żadne szczegóły rozstania trenera z klubem nie zostały jeszcze ustalone. Mam nadzieję, że nastąpi to w najbliższym czasie – zaznaczał Kruszewski potwierdzając, że – w przeciwieństwie do Adama Nawałki i warunków jego kontraktu z Górnikiem Zabrze – Jerzy Brzęczek nie miał w umowie z Wisłą zapisanej możliwości „bezgotówkowego” odejścia do pracy z biało-czerwonymi. – Ma oczywiście od nas „zielone światło” do pracy z kadrą, ale mam nadzieję, że jeszcze przez kilka dni trener poprowadzi zajęcia; przygotuje drużynę do inauguracji ekstraklasy i do przejęcia jej przez swego następcę – podkreślał sternik Wisły Płock.

Wysoko zawieszona poprzeczka
Kwestia schedy po Brzęczku wczoraj pozostawała jeszcze sprawą otwartą. – Może już po pierwszym przypadku powinienem się skupić na jeszcze solidniejszej analizie nie tylko zawodników, ale i trenerów do tej pory nie będacych „na topie”? – mówił w czwartek dyrektor sportowy Wisły, Łukasz Masłowski, nawiązując do ubiegłorocznego rozstania z Marcinem Kaczmarkiem w tym samym momencie, na kilka dni przed startem sezonu. – Wszystko po to, by być gotowym na takie sytuacje… Bo przecież trener Brzęczek wysoko zawiesił poprzeczkę nowemu następcy. I nam, którzy mają go wybrać, też.

Wisła, ale inna?
W płockim klubie nie mówiono wczoraj głośno o nazwiskach. Można jednak domniemywać, że wśród potencjalnych kandydatów znajduje się Jacek Paszulewicz – choćby z tego względu, że z Łukaszem Masłowskim owocnie współpracował już w Grudziądzu. – Jest w kręgu zainteresowań – potwierdzał prezes Kruszewski, pytany wprost o tę kandydaturę. – Ale mamy i inne pomysły. Na pewno będzie to ktoś podobny do Jerzego Brzęczka, czyli młody polski szkoleniowiec – zapowiadał.

Paszulewicz wczoraj prowadził zajęcia piłkarzy GKS-u Katowice, z którym związany jest umową. Warto przypomnieć, że kilka tygodni temu wymieniany był (medialnie) w gronie kandydatów do objęcia Wisły krakowskiej. – Nie tylko ten klub ekstraklasy szukał latem trenera… – odpowiedział potem na prośbę o potwierdzenie tych spekulacji.
– Dajemy sobie dwa-trzy dni na podjęcie ostatecznej decyzji – podsumował temat dyrektor Masłowski.