Raków Częstochowa. Było blisko ideału

Wyjazd na Litwę był niezwykle ekscytującym przeżyciem. Pierwszy mecz Rakowa w pucharach zgromadził sporą grupę fanów z Limanowskiego.


Mariampol to typowe, europejskie miasto. Nie sposób znaleźć w nim różnicy w porównaniu do Polski. Mimo to kilka godzin przed spotkaniem Rakowa z Suduvą było opustoszałe. Jedynie kilka bliskich centrum barów było pełne „lokalsów”, a po ich ubiorze można było mieć pewność, że ich zamiarem jest miłe spędzenia czasu, a nie udanie się na stadion na spotkanie pucharowe z drużyną z Polski. Choć na miejskich ulicach brak było plakatów informujących o meczu z częstochowianami, tak najwyraźniej na Litwie informacje rozchodzą się innymi, mniej tradycyjnymi drogami. Trybuna, po części zapełniona przez dziennikarzy była również wypełniona fanami gospodarzy, żywiołowo wspierającymi swoich ulubieńców. To było praktycznie jedyne miejsce, gdzie się oni pojawili. Trybuna boczna była praktycznie pusta, choć przez całe spotkanie niewielka grypa sympatyków Suduvy z flagami w dłoniach żywiołowo reagowała na wydarzenia boiskowe.

Gdyby kibic Rakowa spojrzał na obiekt w Mariampolu, to zaczerwieniłby się z zazdrości. Choć stadion wyglądał na typowy obiekt treningowy, tak budynkom przy Limanowskiego daleko do tych, z jakich korzysta się w Mariampolu. Trybuna była dość rozległa, duży dach osłaniał nas przed potencjalnymi opadami, których na nasze szczęście na Litwie nie uświadczyliśmy. Nie mieliśmy na co narzekać, w porównaniu do kibiców litewskich i polskich, którzy pojawili się w Mariampolu. Pozostałe dwie trybuny skąpane były w resztkach promieni słonecznych, tak nie przeszkadzały one w obserwowaniu zmagań na murawie. Jedynie jej było daleko do europejskich standardów. Wybór miasta Mariampol, aby w tym miejscu wybudować stadion był strzałem w „10”. Rozległe tereny zielone i lasy dodawały miłego klimatu i pozytywnej atmosfery.



Trzeba oddać kibicom częstochowian, że z Rakowem są na dobre i złe. Po drodze do Mariampolu minęliśmy sporą grupę sympatyków ekipy z Limanowskiego. Widać było po ich ubiorze, jaki cel ma ich wyjazd na Litwę. Choć do spotkania było wiele godzin, tak odpowiadali na nasze pozdrowienia w charakterystyczny dla siebie sposób. Na stadionie z kolei rozstawili baner, wspierający swoją drużynę. Fanów Rakowa było mniej od gospodarzy i nie byli w stadnie przebić się swoimi gardłami przez chwilowe nawałnice gospodarzy.

Fani Suduvy prowadzili swój doping w dwóch strefach – za bramką w kilka osób z flagami, jak również na trybunie zadaszonej, skąd nie raz było słychać opinie dotyczące symulacji zawodników Rakowa czy pracy greckiego arbitra. Mimo to prowadzili go raczej w kulturalnej atmosferze, a liczbę „bluzgów” można było policzyć na palcach jednej ręki. Podobnie było z pracownikami, którzy przyjęli nas ciepło i życzliwie. Trzeba oddać gospodarzom, że postarali się, aby pierwszy, historyczny mecz Rakowa był lepszy od strony organizacyjno-kibicowskiej, niż czysto piłkarskiej. To ostatnie zawiodło wszystkich wokół.

Z Mariampola Piotr Tomalski


Na zdjęciu: Stadion w Mariampolu robił pozytywne wrażenie, podobnie jak miasto. Jedynie ten mecz…

Fot. Rafał Rusek/Pressfocus