Raków Częstochowa. Dobry prognostyk

Częstochowianie w dobrym stylu rozpoczęli rundę wiosenną. Dzięki remisowi Lecha zmniejszyli stratę do lidera.


Raków nie miał większych problemów z Wisłą Kraków. Częstochowianie przez większość spotkania dominowali nad rywalami pod każdym względem. W całej beczce miodu łyżką, a nawet chochlą dziegciu jest skuteczność zespołu, ponieważ wynik 2:0 jest najniższym wymiarem kary.

Czwarty z rzędu

Najbardziej zadowolonym zawodnikiem Rakowa po spotkaniu z Wisłą mógł być Mateusz Wdowiak. Pomijając aspekt animozji między krakowskimi (jest wychowankiem Cracovii), który mógł mieć niewielki wpływ, tak był to czwarty ligowy mecz z rzędu, w którym 25-latek zdobył gola. Trzeba przyznać, że miał w tej sytuacji trochę szczęścia. Mimo to liczy się skutek, a jest nim szósty ligowy gol w tym sezonie. Licząc wszystkie rozgrywki ma ich osiem, dzięki czemu jest drugim najlepszym strzelcem klubu w tym sezonie.

– Jestem szczęśliwy z powodu tej bramki, ale bardziej jestem zadowolony, że wygrywamy. Pokazujemy od pierwszego meczu, że jesteśmy dobrze przygotowani, mocni na swoim stadionie. Każdy będzie miał z nami bardzo ciężko powiedział Wdowiak. Jak podkreśla pomocnik, Raków był lepszym zespołem. Mecz jednak mógł się inaczej ułożyć.

– Dominowaliśmy, praktycznie przez cały mecz stosowaliśmy wysoki pressing. Pierwsza połowa była naznaczona walką. Wisła starała się ją nawiązać, nieźle zbierała drugie piłki. Miała jedną, dość klarowną sytuację, gdzie „Vladek” (Vladan Kovaczević przyp. red) nam pomógł. Patrząc na całe spotkanie to my dominowaliśmy, stworzyliśmy sobie mnóstwo sytuacji i ten wynik to najmniejszy wymiar kary – dodaje zawodnik Rakowa.

Skuteczność w cenie

Choć Raków dominował na murawie, tak na przerwę mógł schodzić z jednobramkową stratą. Świetną okazję po części zmarnował Jan Kliment. Uderzenie Czecha było trudne, jednak trzeba oddać Kovaczeviciowi, że wykonał kawał dobrej roboty odbijając ten strzał. Częstochowianie powinni jednak zamknąć pierwszą odsłonę lepiej. Większość strzałów trafiała do rękawic Mikołaja Biegańskiego lub lądowała ponad bramką na trybunie gości, która pierwszy raz była wypełniona kibicami. Ta ostatnia zebrała wiele negatywnych „recenzji” i została okrzyknięta klatką, zresztą w pełni sprawiedliwie.

Wracając jednak do spotkania – w drugiej odsłonie częstochowianie także mieli wiele sytuacji bramkowych, jednak nie potrafili przełożyć ich na zdobycz. To od dawna problem Rakowa, czego nie kryje trener wicemistrza Polski. – Dzisiaj wygraliśmy w sposób przekonujący, przeprowadziliśmy wiele akcji, wypracowaliśmy dużo sytuacji. Oczywiście, skuteczność powinna być lepsza. Mieliśmy dość dużą przewagę i sytuacja z 45. minuty, to właściwie był jedyny moment, w którym wydawało się, że Wisła może coś zrobić – powiedział na pomeczowej konferencji Marek Papszun.

Zmniejszyli stratę

Częstochowianie mogą być ukontentowani wydarzeniami niedzieli. W dobrym stylu pokonali Wisłę i dopisali do ligowej tabeli trzy punkty. To dobry prognostyk, szczególnie że czeka ich wyjazd do Radomia na spotkanie z bezpośrednim rywalem o podium. Dodatkowo prezent sprawiła im druga z krakowskich ekip.

Cracovia, urywając punkty Lechowi spowodowała, że strata częstochowian do lidera wynosi tylko cztery punkty. Oczywiście przed Rakowem jest jeszcze Pogoń, która traci jeszcze mniej. Mimo to walka o mistrzostwo będzie wyrównana prawdopodobnie do samego końca sezonu. Tym bardziej że Raków nie zamierza spoczywać na laurach i dalej będzie pracował na końcowy sukces w tym sezonie.


Na zdjęciu: Mateusz Wdowiak zdobył bramkę w czwartym meczu ligowym z rzędu.

Fot. Marcin Bulanda/PressFocus