Raków Częstochowa. Sprecyzowane cele

Raków czekał 470 dni, by wrócić na fotel lidera ekstraklasy.


Częstochowianie mają powody do zadowolenia po poniedziałkowym spotkaniu ze Stalą. Przede wszystkim są o krok od wykonania planu minimum, a więc zakończenia sezonu na podium i wywalczenia prawa gry w eliminacjach do europejskich pucharów.

Cisza i spokój

Nie sposób jednak zauważyć, że częstochowianie w rundzie wiosennej prezentują się fenomenalnie. W sześciu spotkaniach zdobyli 16 punktów, dodatkowo stracili tylko dwie bramki. Raków potrafił wygrać w Radomiu, ale przede wszystkim w Poznaniu – dwóch stadionach, na których przeciwnicy miejscowego Radomiaka i Lecha modlili się wręcz o wywiezienie choćby punktu.

Wobec częstochowian można mieć pewne zastrzeżenia co do skuteczności, co jednak nie zmienia faktu, że podopieczni Marka Papszuna punktują bardzo dobrze. Ich postawa zaczyna przypominać poprzedni sezon, gdzie również na wiosnę Raków imponował formą, a tylko w pierwszych kolejkach nie potrafił wygrać.

Teraz wyeliminowano i ten mankament, co stawia częstochowian wraz z Lechem i Pogonią na piedestale. Raków ma szansę na mistrzostwo Polski i tak naprawdę wszystko ma w swoich rękach. Można jednak odnieść wrażenie, że w Częstochowie nikt nie mówi o tytule. W wywiadach, a nawet rozmowach prywatnych zawodnicy i przedstawiciele klubu twardo zostają przy stanowisku, że celem są puchary.

Trener zdejmuje presję

– Od początku naszym celem była gra w pucharach europejskich i tego się trzymamy. Nie zmienia to jednak faktu, że jesteśmy w gronie trzech drużyn, które mocno odskoczyły reszcie stawki. Nie złożymy broni, jednak faworytem jest Lech. Ma on kadrę, by zdobyć mistrzostwo – mówił po spotkaniu ze Stalą Marek Papszun zapytany, czy Raków walczy o tytuł.

Trener częstochowian od początku rundy jak mantrę powtarza frazy o faworycie z Poznania i celu, jakim są puchary. Można jednak wyczuć, że szkoleniowiec Rakowa jest już wytrawnym graczem przy medialnym stole. Swoimi wypowiedziami przerzuca presję ze swoich zawodników na piłkarzy Lecha, którzy na wiosnę mają wbrew wszelkim oczekiwaniom spore kłopoty ze zdobywaniem punktów, czego efektem są dwa punkty przewagi częstochowian nad poznaniakami. Trener Papszun pokazuje więc, że nie tylko jest dobrym trenerem, ale i solidnym psychologiem.

Ostudzić głowy

Drugi „zawód” na pewno przyda się szkoleniowcowi przed najbliższym spotkaniem z Legią. Podopieczni Aleksandara Vukovicia mają za sobą cztery kolejne zwycięstwa w lidze, a zarazem widmo spadku znacznie się od nich oddaliło. Stąd można spodziewać się, że częstochowianie nie będą mieli tak łatwego zadania, jak wydawało się jeszcze kilka tygodni temu.

Ponadto szkoleniowiec będzie musiał dotrzeć do zawodników powołanych na najbliższe spotkania reprezentacji Patryka Kuna, Tomasza Petraszka i Vladana Kovaczevicia, by ich myśli były skupione na rywalizacji z Legią. Dodatkowymi problemami będą absencja Zorana Arsenicia z powodu nadmiaru żółtych kartek oraz niepewna sytuacja Frana Tudora. W końcówce spotkania ze Stalą Chorwat miał problemy zdrowotne.

– Mam nadzieję, że to nic poważnego. Zobaczymy po diagnozie, ale rzeczywiście miał po meczu w szatni chłodzony staw i jest tam jakiś problem – dodawał po meczu Papszun. Zawodnik we wtorek przechodził badania. Według nieoficjalnych informacji skończy się na strachu, a sam Tudor ma być gotowy na spotkanie z Legią.


Na zdjęciu: Raków do meczu z Legią przystąpi w roli lidera ekstraklasy.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus