Remis jak porażka, czyli Podbeskidzie jest złe

Druga połowa niedzielnego starcia pomiędzy Chojniczanką Chojnice, a Podbeskidziem Bielsko-Biała mogła się podobać. Przyjezdni objęli prowadzenie za sprawą Przemysława Płachety, ale rywal szybko wyrównał. Kilka minut później było 2:1 dla „górali” i wydawało się, że właśnie takim wynikiem zakończy się ten mecz.

W czwartej doliczonej minucie Emil Drozdowicz posłał jednak bombę z woleja, Rafał Leszczyński był bez szans, i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Dla Podbeskidzia, które w tym sezonie rzadko dzieli się punktami z rywalami, był to drugi z rzędu remis. Tydzień wcześniej ekipa trenera Krzysztofa Bredego odnotowała dokładnie taki sam rezultat, a mianowicie 2:2, w starciu z GKS-em Jastrzębie.

https://sportdziennik.com/chojniczanka-chojnice-podbeskidzie-bielsko-biala/

Wówczas jednak to rywal był bliższy wygrania meczu, bo bielszczanie musieli odrabiać straty. – Tym razem traktujemy remis jak porażkę – powiedział po starciu w Chojnicach Krzysztof Brede. – Straciliśmy bramkę w ostatnich sekundach spotkania, ale taka jest piłka. Mam pretensje do swoich zawodników za ich postawę w drugiej połowie. Za szybko pozbywali się piłki. Nie utrzymywaliśmy tempa gry z pierwszej odsłony, kiedy to stwarzaliśmy sobie sporo sytuacji. Wprawdzie nie strzeliliśmy w niej bramki, ale mieliśmy słupek i poprzeczkę. Uważam, że z tej części spotkania możemy być bardzo zadowoleni. Generalnie punkt trzeba uszanować, ale mamy duży niedosyt, bo powinniśmy zdobyć trzy „oczka”.

Wszyscy, jako zespół, jesteśmy źli. Nie szukamy kozłów ofiarnych – podkreślił w Chojnicach szkoleniowiec Podbeskidzia.
Istotnie nieuczciwym byłoby obwinianie kogokolwiek o stratę dwóch punktów, ale jest w obozie Podbeskidzia postać, której za występ w Chojnicach należą się duże słowa uznania.

Chodzi o Przemysława Płachetę, który strzelił bramkę, a także wypracował kilka znakomitych okazji pod bramką rywala. Przypomnijmy, że 21-letniego skrzydłowego spotkała ostatnio rodzinna tragedia. Dlatego zawodnik ten nie zagrał w meczach z Wigrami Suwałki i Rakowem Częstochowa. Po golu zdobytym w Chojnicach uniósł ręce ku niebu, dedykując w ten sposób trafienie zmarłej przedwcześnie mamie.

– Wychodząc na boisko zawsze staram się z siebie dać więcej niż sto procent i wykonać swoją robotę. Drużyna zawsze jest na pierwszym miejscu, ale i rozwój indywidualny jest bardzo ważną częścią całej kariery – podkreślił po spotkaniu Przemysław Płacheta.

 

Na zdjęciu: Podbeskidzie nie może być zadowolone z meczu z Chojniczanką Chojnice.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ