Reprezentacja Polski. Człowiek z mniejszym zaufaniem

Jest początek 2015 roku. Wojciech Szczęsny, podstawowy wówczas bramkarz Arsenalu Londyn i reprezentacji Polski, zostaje przyłapany przez Arsene’a Wengera, szkoleniowca „Kanonierów” z papierosem pod prysznicem. Polak traci miejsce w wyjściowym składzie swojego zespołu, a wiosną Adam Nawałka podejmuje decyzję, że w bramce drużyny narodowej zastąpi go grający w barwach Swansea regularnie i – co ważne – bardzo dobrze Łukasz Fabiański. Nie wszyscy są zadowoleni, niektórzy kibice kręcą nosem, bo w kadrze był przecież jeszcze ulubieniec trybun, Artur Boruc. „Fabian” pokazuje jednak w wyjazdowym spotkaniu z Irlandią, że na szansę zasłużył. Później, w czerwcu, ratuje nas przed utratą wyrównującej bramki w trudnym meczu z Gruzją, który wygraliśmy wysoko, ale dopiero w końcówce.

Pierwsze „przeprosiny”

To powoduje, że pozostaje między słupkami do końca eliminacji, bo Szczęsny nadal nie gra. W międzyczasie jednak zmienia klub, trafia do Romy, gdzie zaczyna bronić. Przez kilka miesięcy, do rozpoczęcia Euro 2016, kibice zastanawiają się, na kogo Nawałka postawi podczas turnieju. Na mecz z Irlandią Północną wyszedł Szczęsny. Mimo iż w sześciu poprzednich meczach o stawkę nie zagrał. Oczywiście nie jest jego winą, że po starciu z Kyle’m Lafferty’m doznał kontuzji, ale po raz pierwszy nasz selekcjoner musi „przeprosić” się z Fabiańskim. Ten nie zawodzi. Mało tego – staje się jednym z architektów awansu do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Znajdują się jednak i tacy, którzy mają pretensje o rzuty karne, w których 31-letni wówczas golkiper nie pomaga ani ze Szwajcarią, ani Portugalią.

Zdobywa jednak zaufanie trenera i rozpoczyna eliminacje mundialu 2018. W pierwszych pięciu meczach „biało-czerwoni” wygrywają cztery razy i notują jeden remis. Fabiański spisuje się bez zarzutu, chociaż tracimy bramki w czterech z pięciu spotkań. Coś niedobrego dzieje się jednak, przede wszystkim, z naszą defensywą, o czym przekonamy się we wrześniu w Kopenhadze. Zanim jednak ulegliśmy 0:4 Duńczykom, pokonaliśmy 3:1 Rumunię w Warszawie i w bramce stanął Wojciech Szczęsny. Jak się później okazało, Nawałka planował, aby takie rozwiązanie trwało dłużej, z nie do końca przejrzystych przyczyn. Nie wyszło, bo świeżo upieczony zawodnik Juventusu Turyn doznał przed kopenhaską klęską urazu stawu skokowego. Lekkiego wprawdzie, ale zagrać nie mógł i selekcjoner wrócił do Fabiańskiego. Ten nie miał szans przy żadnym z czterech goli autorstwa duńskich piłkarzy.

Nieporozumienie z udziałem bramkarza

Trzy dni później zagrał z Kazachstanem, ale eliminacje między słupkami kończył w październiku 2017 roku Szczęsny. Następnie zastanawialiśmy się, który z nich zagra na mundialu? Eksperci twierdzili, że to nie ma znaczenia. Że jeżeli na każdej pozycji mielibyśmy takie kłopoty, jak na bramce, to gralibyśmy o mistrzostwo świata. Szczęsny zdobył mistrzostwo Włoch, Fabiański spadł z Premier League. To raczej nie przesądziło, ale dało się wyczuć, że selekcjoner skłania się ku opcji z młodszym z naszych golkiperów od pierwszej minuty. – Trener ma większą słabość do Wojtka i to chyba widać. Będę zdziwiony, naprawdę bardzo zdziwiony, jeśli z Senegalem wystąpi Fabiański – mówi anonimowo członek sztabu szkoleniowego naszej reprezentacji, cytowany przez sport.pl. Tak się istotnie dzieje, Szczęsny zaczyna mundial i w pierwszym meczu dochodzi do katastrofalnego nieporozumienia, które skutkuje bramką dla rywala, a w które bramkarz jest zamieszany.

Reprezentacji Polski. „Kownaś” się rozsypał

Nawałka nie zmienia, a z Kolumbią Szczęsny popełnia błąd przy pierwszym golu. W meczu o honor z Japonią broni Fabiański i radzi sobie, tradycyjnie, bardzo dobrze. Zmienia się selekcjoner, a w dwóch pierwszych meczach Ligi Narodów naszej bramki strzeże Fabiański. Następnie między słupki wchodzi Szczęsny, co zresztą wcześniej zostało ustalone. Takie rozwiązanie miało dać selekcjonerowi odpowiedź na pytanie, który z bramkarzy będzie podstawowym na początek eliminacji Euro. I taka odpowiedź istotnie pada, a na niekorzyść Fabiańskiego działa błąd w meczu z Portugalią, który rozegrano na Stadionie Śląskim.

Jak trwoga, to do Fabiańskiego

Jerzy Brzęczek przed meczem z Austrią deklaruje, że w pierwszych czterech meczach kwalifikacyjnej kampanii bronić będzie Wojciech Szczęsny. Łukasz Fabiański zatem, przez kolejnego opiekuna drużyny narodowej, znów zostaje odsunięty na boczny tor. Nie jest, z pewnością, zadowolony, że na kolejne zgrupowanie przyjedzie tylko potrenować, ale los znów wyrządza mu przysługę. Szczęsny po sezonie musi poddać się zabiegowi artroskopii kolana i nie ma wątpliwości, że w spotkaniach z Macedonią Północną i Izraelem 34-letni golkiper West Hamu wystąpi. Dwa dni temu potwierdza to trener Brzęczek, który musi weryfikować planuy Trudno jest się jednak oprzeć wrażeniu, że wcześniejsza deklaracja była niepotrzebna.

Nie chodzi nam o to, aby wkładać kij w mrowisko; lub też jątrzyć tam, gdzie przecież wszystko jest pod kontrolą, co w przypadku innych pozycji w naszej reprezentacji – może poza środkowym napastnikiem – nie jest takie oczywiste. Dziwne jest jednak, że kolejny raz Łukasz Fabiański pełnić będzie rolę „strażaka” w naszej bramce, choć cieszy się mniejszym zaufaniem drugiego z rzędu selekcjonera. Czy jest słabszym bramkarzem? Na pewno broni w mniej prestiżowym klubie, ale na pewno w lepszej lidze. Niedawno został uznany za najlepszego piłkarza West Hamu w zakończonym sezonie Premier League i na pewno jest czołowym golkiperem angielskiej ekstraklasy. To jednak za mało, aby zdobyć takie zaufanie, którym niezmiennie cieszy się Szczęsny. Jednak jak trwoga, to do… Fabiańskiego, który trzeci raz będzie alternatywą na problemy młodszego kolegi. Za pierwszym razem przyczyną były… papierosy, a w trzech kolejnych przypadkach – kontuzje.

 

Na zdjęciu: Łukasz Fabiański – raz na pierwszym planie, a raz oglądający plecy Wojciecha Szczęsnego…

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ