Czas na restart

Czy GKS Katowice stać na to, żeby grać przyjemną dla oka, ofensywną piłkę?


Przerwa na mecze reprezentacji to dobry moment na to, żeby przygotować zespół do kolejnego etapu zmagań. Prawie dwa tygodnie wolnego od meczów o stawkę jest czasem, który szkoleniowcy mogą wykorzystać na to, aby znaleźć problemy zespołu i poprawić to, co działa źle. Sztab szkoleniowy GKS-u Katowice z pewnością ma o czym myśleć, bo drużyna spisuje się poniżej swojego potencjału. Wystarczy spojrzeć na wyniki zespołu w pierwszych 6 spotkaniach, żeby zauważyć, że wiele uległo zmianie.

Zanikająca umiejętność

GieKSa w pierwszej części sezonu przede wszystkim potrafiła niezwykle szybko przemieścić się z piłką ze swojej części boiska pod pole karne przeciwnika. Wystarczyło jej kilka podań, żeby stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. Przede wszystkim potrafiła zdobywać bramki „z gry”. Widać to na przykładzie sierpniowego meczu z Resovią, ale także innych wygranych spotkań, m.in. ze Zniczem (2:0), Wisłą Płock (4:1) czy Chrobrym Głogów (3:1). Wszystkie te mecze odbyły się jeszcze podczas kalendarzowego lata. We wszystkich GKS był niezwykle groźny właśnie przez to, że potrafił szybko zbudować akcję, co było zaskakujące dla przeciwników.

Jednak z czasem ta umiejętność zespołowa powoli zanikała, a widzowie tylko raz na jakiś oglądali zalążki ciekawych akcji w ataku. 8 ligowych meczów bez zwycięstwa potwierdziło to, że zespół Rafała Góraka zagubił się. I nawet ostatnie, zeszłotygodniowe zwycięstwo z GKS-em Tychy pokazało, że przed katowiczanami jeszcze sporo pracy, żeby wyjść na prostą. Przede wszystkim spotkanie toczyło się powolnym tempem. Brakowało zrywów w ofensywie, przez co Maciej Kikolski nie miał zbyt wiele pracy. Jedyny raz, gdy bramkarz tyszan musiał wyciągać piłkę z siatki, miał miejsce po rzucie rożnym. Przy okazji – na plus na pewno zaliczyć należy to, że meczu z zespołem Dariusza Banasika (tydzień temu dowodzonego przez Bernarda Kapuścińskiego) GieKSa kilka razy potrafiła zamieszać w polu karnym właśnie po stałym fragmencie gry. Brakowało jednak podjęcia ryzyka przy ataku pozycyjnym czy przy możliwości budowania kontr.

Punkt wyjścia

Wcale nie jest tak, że drużyna z Katowic nie posiada odpowiednich umiejętności do tego, żeby kilkoma podaniami rozmontować defensywę rywala. Udowodniła, że wciąż stać ją na tworzenie ciekawych, zgranych akcji podczas spotkania w 14. kolejce, gdy grała na wyjeździe ze Stalą Rzeszów. Mecz co prawda zakończył się jedynie remisem 2:2, ale fragmentami, a przede wszystkim przy dwóch bramkach, piłkarze ze stolicy województwa śląskiego pokazali, że są w stanie konstruować szybkie ataki, które zaskakują defensywę. Gol na 1:0 rozpoczął się od długiego, płaskiego podania ze strefy obrony do ataku, żeby za chwilę, po dwóch zgraniach, Sebastian Bergier mógł cieszyć się ze strzelonej bramki. Później podobnie było przy trafieniu Dawida Brzozowskiego. Wahadłowy sam napędził akcję skrzydłem, zgrał do środka i po małym zamieszaniu w „szesnastce” wpisał się na listę strzelców.


Czytaj także:


Jest to z pewnością punkt wyjścia do zadbania o to, żeby takich sytuacji w kolejnych meczach było więcej. Podczas przerwy na spotkania reprezentacji GieKSa ma sporo czasu do namysłu oraz treningów. Zespół Rafała Góraka nie rozegrał, ani nie będzie rozgrywał żadnego sparingu, tak jak to było przy okazji poprzednich dwutygodniowych pauz. Czy przerwa od spotkań, nawet tych kontrolnych, zaowocuje powrotem do tego, co działało na początku sezonu? Przed GieKSą jeszcze 4 mecze przed zakończeniem rundy jesiennej, a co za tym idzie, sporo punktów do zdobycia.


Na zdjęciu: Dawid Brzozowski (z prawej) wykorzystał swoją szansę i w dwóch meczach z rzędu wyszedł na murawę od pierwszej minuty.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus