Oczekiwanie zakończone

GKS Katowice w końcu się odblokował. Po ponad dwóch miesiącach wygrał spotkanie. Czy to oznacza powrót na właściwe tory?


Spotkanie z GKS-em Tychy nie było dla katowiczan łatwą przeprawą. Przede wszystkim obie drużyny starały się nie stracić bramki, przez co kibice nie oglądali zbyt porywającego widowiska. Długo wydawało się, że żadna ze stron nie zdobędzie w tej rywalizacji gola, jednak w końcu nadeszło przełamanie. Przełamanie, na które czekali przede wszystkim kibice ze stolicy województwa śląskiego. Bramkę zdobył Sebastian Bergier, napastnik GieKSy. Jak się później okazało, było to jedyne trafienie w tym meczu, które ostatecznie pozwoliło cieszyć się ze zwycięstwa ekipie z Bukowej. – Najważniejsza jest wygrana. Czekaliśmy na wygraną ponad 2 miesiące. Wszystko ułożyło się w spotkaniu jak należy. Strzeliliśmy jedną bramkę, nie straciliśmy żadnej i mamy 3 punkty – skomentował krótko pojedynek zdobywca bramki.

Derbowa atmosfera

Trudno jest sobie wymarzyć lepszy moment na przełamanie niż w meczu derbowym. Na trybunach czuć było nie tylko zniecierpliwienie miejscowych fanów, ale przede wszystkim widoczna była atmosfera piłkarskiego święta. Kibice z Katowic przygotowali specjalną oprawę okraszoną pirotechniką. To spowodowało przy okazji uatrakcyjnienie sportowych zmagań, które w głównej mierze toczyło się w ślimaczym tempie. Wsparcie dla zespołu było słyszalne przez całe spotkanie, choć nie zabrakło również obelg pomiędzy dwoma ekipami kibicowskimi – fani z Tychów wypełnili w niedzielę sektor gości.

Bez piłkarzy, bez trenerów

Dla tyszan był to mecz wyjątkowy nie tylko z powodów derbowych, ale również absencji w zespole. W trakcie meczu zabrakło nawet pierwszego trenera Dariusza Banasika, który pauzował za kartki. – Do tego meczu przystąpiliśmy w eksperymentalnym zestawieniu. W poprzednim meczu dostaliśmy sporo żółtych kartek, wypadło nam dwóch podstawowych środkowych obrońców. Dodatkowo mieliśmy ograniczone możliwości, jeśli chodzi o pracę w sztabie – trzech trenerów nie mogło uczestniczyć w tym spotkaniu – powiedział podczas konferencji prasowej Bernard Kapuściński, na co dzień drugi trener GKS-u Tychy, który w niedzielę w ramach zastępstwa był głównym opiekunem zespołu.

Punkty pouciekały

Katowicka GieKSa wykorzystała to, że tyszanie do meczu przystąpili osłabieni. Choć zwycięstwo nie było przekonujące, to ostatecznie w futbolu liczy się to, który zespół strzelił więcej bramek. W tym przypadku podopieczni trenera Rafała Góraka byli lepsi od swoich przeciwników. Głównym bohaterem spotkania był wcześniej wspomniany Bergier. Jak na napastnika przystało, był tam, gdzie być powinien. Znalazł dla siebie miejsce w polu karnym i wykorzystał zamieszanie pod bramką Macieja Kikolskiego, dzięki czemu strzelił 5. bramkę w sezonie.


Czytaj także:


– Dla napastnika to jest najważniejsze. Buduje każda bramka oraz każda asysta. W momencie, gdy uda się do tego zanotować 3 punkty, jest to wymarzony dzień – stwierdził po spotkaniu snajper GKS-u. Czy jego gol, a w konsekwencji zwycięstwo przyniesie przełamanie w zespole po dwumiesięcznym rozbracie ze zwycięstwami? – Miejmy nadzieję! Trochę punktów nam uciekło, ale też można powiedzieć, że szczęście nam nie dopisywało. Teraz mam nadzieję, że karta się odwróci i pójdziemy w dobrą stronę – podkreślił Bergier. Sytuacja katowiczan wcale nie jest tak fatalna, jak mogłoby się wydawać. Po długiej przerwie od zwycięstw teraz są na 11. pozycji w tabeli, a do strefy barażowej tracą jedynie 4 punkty. Więc, choć to zadziwiające, wciąż są w kontakcie z czołówką.

Pójść do przodu

Pewna bariera została przekroczona. GieKSa w końcu pokonała swoje demony. Teraz z pewnością czeka ją trudniejsze zadanie. Nie sztuką jest wygrać jeden mecz i znów czekać miesiącami na kolejne 3 punkty. Jak mówi Sebastian Bergier, podczas okresu porażek i remisów nadzieja w zespole nie umarła. – Z tygodnia na tydzień staraliśmy się podchodzić do naszej sytuacji ze spokojem. Wiadomo, że w głowach trochę siedziało to, że nie mogliśmy zwyciężyć. Teraz wierzę, że zwycięstwo doda nam pewności siebie i pójdziemy do przodu – mówił snajper GKS-u.


Na zdjęciu: Gol Sebastiana Bergiera (przy piłce) zagwarantował GKS-owi Katowice pierwsze zwycięstwo od dawna.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus