Ruch Chorzów. Obrywają terminarzem

„Niebiescy” mieli ponad dwie doby mniej na przygotowania do meczu w Bielsku-Białej niż niedzielny rywal…


Czy Ruch – stawiając sprawę wprost – obrywa terminarzem? W sierpniu odbył już maraton, czyli rozegranie 4 meczów na przestrzeni ledwie 12 dni. Na przełomie sierpnia i września zaś rozgrywa 3 mecze w ciągu niewiele ponad tygodnia. Minionej soboty mierzył się z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza, w czwartkowy wieczór grał Wielkie Derby Górnego Śląska z Górnikiem Zabrze w Pucharze Polski, zaś już tej niedzieli – w dodatku tuż po południu, bo o 12.40 – zacznie w Bielsku-Białej rywalizację z Podbeskidziem. Podbeskidziem, które – dodajmy – na odpoczynek po pucharowych emocjach miało znacznie więcej czasu, bo (przegrany) mecz z III-ligową Lechią Zielona Góra zaliczyło już we wtorek.

Nie są szczęśliwi

Jak w Chorzowie zapatrują się na ten terminarz, który póki co okazuje się dla „Niebieskich” mało korzystny?

– Z pełną odpowiedzialnością mówię, że mikrocykl tygodniowy albo 5-dniowy to okres, na który nie można narzekać – mówi trener Jarosław Skrobacz.

– Ale uwierzcie mi, że różnica jest znacząca, jeśli ktoś gra we wtorek, a potem w niedzielę, a ktoś inny skończy późno w czwartek, zostaje mu piątek, sobota, a w niedzielę rano już szykuje się do kolejnego spotkania. Powtarzam cały czas: nie mam żadnych zastrzeżeń do gry co 3 dni, np. w rytmie środa-sobota-środa. Tylko nie jest to do końca uczciwe i sprawiedliwe, gdy ktoś ma 50 godzin odstępu, a ktoś o 48 godzin więcej. Nie jesteśmy z tego powodu szczęśliwi – nie kryje szkoleniowiec „Niebieskich”.

Chorzowski beniaminek, który po 8. kolejkach był wiceliderem I-ligowej tabeli, ma teraz ciekawy okres. ŁKS, spadkowicz z Niecieczy, derby z Górnikiem, wyjazd do Bielska-Białej, a potem jeszcze konfrontacje z Zagłębiem Sosnowiec czy Wisłą Kraków… To natężenie atrakcyjnych meczów, które mogą okazać się wyzwaniem nie tylko sportowym, ale też mentalnym, kosztując również sporo wysiłku emocjonalnego.

– Czas pokaże, jak to zniesiemy. Nie jesteśmy zespołem posiadającym wyrównaną i bardzo liczną, np. 26-osobową kadrę. Sporo jest zawodników młodszych, którzy nie „liznęli” jeszcze za bardzo seniorskiej piłki. Dbamy o formę fizyczną, a innych kwestii nie przewidzimy. Trudno stwierdzić, co będzie za 2-3 tygodnie. Jesteśmy w dobrej dyspozycji, dotychczasowe spotkania pokazały, że byliśmy w stanie grać co 3 dni. Dokonujemy rotacji, o nikim nie można było dotąd powiedzieć, że jest przemęczony. A że gramy z atrakcyjnymi przeciwnikami? Dla nas to lepiej, gdy są z górnej
półki. Wtedy mobilizacja jest jeszcze większa – podkreśla Skrobacz.

Cztery bez wygranej

Ruchowi ostatnio w starciach z Podbeskidziem nie wiodło się zbyt dobrze. Choć ostatnio to też niezbyt trafne określenie, skoro o ligowe punkty te dwa zespoły rywalizowały poprzednio w sezonach 2015/16 i 2017/18. „Niebiescy” nie wygrali wtedy żadnego z 4 spotkań. W I lidze przegrali w Bielsku-Białej 0:1, a w rewanżu przy Cichej 0:2, by spaść potem z zaplecza ekstraklasy. Z kolei w rozgrywkach 2015/16 dwukrotnie padł remis 1:1, wtedy „górale” pożegnali się z elitą.

Żeby znaleźć zwycięstwo chorzowian nad bielszczanami, trzeba cofnąć się aż do sezonu 2014/15. Wtedy górą byli dwukrotnie, w obu przypadkach padł wynik 2:0.

Najnowsza historia wyjazdów Ruchu do Bielska wiąże się ze spotkaniami nie z Podbeskidziem, a Rekordem – o III-ligowe punkty. Klub prezesa Janusza Szymury podejmował 14-krotnego mistrza z honorami – nie na kameralnym obiekcie w Cygańskim Lesie, a stadionie miejskim przy Rychlińskiego, nie robiąc problemów z wpuszczeniem licznej grupy fanatyków Ruchu. Raz świętowali tam zwycięstwo 3:0 – premierowe w III lidze, raz przed dwoma laty 2:1 po małym thrillerze. Wyprawy Ruchu do Bielska zawsze były niezwykle atrakcyjne z kibicowskiego punktu widzenia, za „Niebieskimi” podążała czterocyfrowa liczba fanatyków, na trybunach panowała świetna atmosfera.

Wszyscy tracą

Teraz niestety będzie inaczej. Na Ruchu ciąży zakaz wyjazdowy za wydarzenia z pierwszego w tym sezonie spotkania w roli gości w Głogowie. W niedzielę odbędą trzecią i ostatnią część tej kary. Podbeskidzie – jak w przeszłości się już zdarzało – nie czyniłoby problemów kibicom z Chorzowa w zakupie biletów, gdyby nie najnowsza przeszłość. Zakaz wyjazdowy na mecz z Podbeskidziem obowiązywał też fanatyków GieKSy. Kupili bilety, przyjechali indywidualnie – a nie w zorganizowanej grupie – do Bielska, weszli na trybuny, nikomu nic się nie stało. Ale nie spodobało się to PZPN-owi, który ukarał klub. Dlatego „górale” – chcąc uniknąć powtórki – musieli wdrożyć specjalną procedurę zakupu wejściówek na mecz z Ruchem.

„Przepraszamy kibiców Ruchu Chorzów, ale ze względu na zakaz nałożony przez PZPN nie możemy Was ugościć na naszym stadionie” – oświadczył klub, informując, że jedna osoba może kupić tylko 1 bilet, a obsłużone mogą zostać tylko te osoby, które w ostatnich miesiącach były przynajmniej raz na domowym meczu Podbeskidzia. Kto na tym traci? Podbeskidzie, bo zorganizuje mecz przy niższej frekwencji, gorszej atmosferze i zarobi mniej. Kibice Ruchu, bo nie zobaczą w akcji swojej drużyny. Ruch, bo nie będzie mógł liczyć na wsparcie swoich fanatyków. Pierwsza liga, bo koło nosa przejdzie jej świetne widowisko. A co zyskuje PZPN, grożąc karami? To pytanie trzeba zostawić bez odpowiedzi…


Na zdjęciu: W lipcu Ruch przegrał z Podbeskidziem sparing w Rybniku-Kamieniu 0:1. Jak będzie na ligowym gruncie?
Fot. Marcin Bulanda/Pressfocus.pl