Pożegnanie bez happy endu. Ruch znowu przegrywa

Ostatni mecz na stadionie w Gliwicach nie wyszedł piłkarzom „Niebieskich”. Pogoń okazała się lepsza od beniaminka, pokonując go 3:0. Popis dał reprezentant Polski Kamil Grosicki.


Z momentem ogłoszenia składów wyszło na jaw, o jakich problemach kadrowych mówił tajemniczo przed meczem trener Jarosław Skrobacz. Prócz „stałych” nieobecnych w postaciach Sikory, Starzyńskiego i Barnowskiego na mecz z Pogonią wypadł Ruchowi Michał Buchalik. Między słupkami zastąpił go rzecz jasna Jakub Bielecki. Po raz pierwszy w tym sezonie na ławce zaczął natomiast Daniel Szczepan, co było efektem choroby, z jaką zmagał się przez cały tydzień. Początek „Niebiescy” mieli jednak obiecujący.

O jakiejś specjalnej dominacji mówić nie można było, ale żegnający stadion w Gliwicach nieoficjalni gospodarze prowadzili grę na połowie „Portowców”. Ich bramce zagroził w 8 minucie najlepszy w ich zespole Miłosz Kozak, który zza „szesnastki” uderzył po długim rogu. Valentin Cojocaru nie dał się jednak zaskoczyć. Dopiero po jakimś kwadransie Pogoń zaczęła dłużej utrzymywać się przy piłce. Z czasem jej przewaga rosła. Wahan Biczachczjan w 23 minucie trafił w słupek, a do siatki piłki nie zdołał dobić Efthymios Koulouris. Grek nie zaskoczył też Bieleckiego dwie minuty później. W końcu jednak chorzowski bramkarz skapitulował… na własne życzenie. „Bielu” źle podał do Szymona Szymańskiego, a piłkę przejął aktywny Kamil Grosicki. Następnie podał do Fredrika Ulvestada, który strzałem z kilkunastu metrów dał Pogoni prowadzenie.


Czytaj także


Ruch się jednak nie złamał. Choć przewaga jakości „Portowców” była wyraźna, chorzowianie starali się wycisnąć maksa. 5 minut po utracie gola Maciej Sadlok dorzucił w pole karne, a Tomasz Swędrowski główkował w słupek. W 40 minucie Michał Feliks zmusił do wysiłku Cojocaru, po czym… mecz został przerwany. Kibice „Niebieskich” hucznie żegnali Gliwice, dlatego z powodu wszelakich opraw i dymu pierwsza połowa była wstrzymywana trzykrotnie. Jeszcze przed definitywnym jej zakończeniem szansę na wyrównanie miał zastępujący Szczepana Maciej Firlej. Król strzelców minionego sezonu II ligi pierwszy dopadł do prostopadłej piłki, ale przegrał z golkiperem Pogoni.

Druga połowa zaczęła się dość spokojnie, ale szybko stała się koszmarem Ruchu. Po 10 minutach Juliusz Letniowski, wślizgiem chcąc zablokować dośrodkowanie, zagrał piłkę ręką w „szesnastce”. Decyzja o rzucie karnym była formalnością, a tego na gola elegancką podcinką zamienił Grosicki. Chwilę później kontakt mógł złapać Firlej, lecz jego główkę efektownie wybronił Cojocaru. „Niebiescy” nie zdążyli jednak nabrać rozpędu, bo w 63 min było już 3:0 dla gości. Grosicki znów ruszył lewą stroną, łatwo radząc sobie z Tomaszem Wójtowiczem. Dograł płasko do środka, a tam walczący z Koulourisem Sadlok wpakował piłkę do własnej siatki.

Ta sytuacja właściwie zabiła mecz. Ruch próbował jeszcze zdobyć bramkę honorową, ale mało co już mu w ofensywie wychodziło. Najbliżej był zdecydowanie zmiennik Szczepan, kiedy w 90 minucie dwukrotnie głową próbował pokonać Cojocaru. Rumun jednak popisał się świetnymi interwencjami. Finalnie chorzowianie pożegnali się z Gliwicami kolejną porażką. To już 9. niewygrany przez „Niebieskich” mecz ligowy z rzędu. Pozytywne momenty zdecydowanie ekipa beniaminka miała, zasłużyła chociaż na tego jednego gola. Przewaga jakości Pogoni była jednak kolosalna.


Tabela ekstraklasy


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus