Hiszpański festiwal w Krakowie

Wisła zgasiła Znicz, który przez pół godziny miał nadzieję na zwycięstwo


Przez pół godziny meczu Wisła Kraków – Znicz Pruszków nic nie zapowiadało, że gospodarze wygrają 6:2. Ba, przez pół godziny to goście sprawiali wrażenie groźniejszych w ofensywie i udowodnili to trafieniem w 22. minucie. Shuma Nagamatsu przymierzył z dystansu w okienko i choć Alvaro Raton wyciągnął się jak struna piłka wpadła do siatki.

To co się działo po wymuszonej zmianie w obronie Znicza, w której Mateusza Grudzińskiego zastąpił Filip Kendzia, można nazwać rozstrojeniem defensywy. Pruszkowianie zaczęli popełniać indywidualne szkolne błędy, a Hiszpanie spod Wawelu wykorzystywali je bezlitośnie. Zaczęło się od tego, że w 36 minucie Wojciech Błyszko przegrał starcie na połowie rywala. Zostawił swojego partnera ze środka obrony na pastwę duetu Angel Rodado – Goku. Pierwszy popędził z piłką od środka boiska i gdy Dmytro Juchymowycz ruszył w kierunku wychowanka CD Soledad, ten zagrał do kolegi, a sfinalizowanie sytuacji sam na sam z bramkarzem dla 30-letniego internacjonała było „bułką z masłem”.

Ten strzelony tak łatwo gol zachęcił krakowian do ataku. Jednocześnie zupełnie podciął skrzydła obrońcom Znicza, którzy w 1 minucie doliczonego czasu gry sprezentowali rywalom drugie trafienie. Tym razem Juchymowycz stracił piłkę 40 metrów od swojej bramki, a Rodado, który futbolówkę wywalczył, po podaniu Goku, podcinką zza narożnika pola bramkowego zapewnił Wiśle prowadzenie. W dodatku 133 sekundy później Goku dograł na prawe skrzydło do Angela Baeny, a jego idealnie wymierzone podanie z linii bocznej pola karnego wślizgiem na 5 metrze zamknął Rodado.


Czytaj także


Wynik 3:1 nie zadowolił jednak ani kibiców ani goleadorów z Półwyspu Iberyskiego. Dowodem na to była bramka z 60 minuty, w której Rodado na środku boiska ograł Błyszkę. Gdy Juchymowycz ruszył na asekurację autor dwupaku sprzed przerwy podał do Baeny, mającego przed sobą Kendzię. Ograł go wpadając w pole karne i szpicem buta z 12. metra podwyższył na 4:1.

Jeszcze przez moment w końcówce meczu wydawało się, że Znicz może rozbłysnąć. Krystian Pomorski ograł Dawida Szota i podał do Nagamatsu, a Japończyk płaskim uderzeniem z 16 metra w 82 minucie zdobył swoją 6. bramkę w tym sezonie.

71 sekund później jednak było już po meczu. Tym razem Miki Villar ograł w polu karnym Tymona Proczka i huknął z 10 metra w okienko krótkiego rogu tak szybko i mocno, że Miłosz Mleczko nie zdążył zareagować. Skapitulował jeszcze raz w 3 minucie doliczonego czasu gry po akcji będącej podsumowaniem tego spotkania. Błyszko tak wyprowadzał piłkę ze swojego pola karnego, że zagrał pod nogę rywala. Villar przejął więc podanie i zagrał w pole karne gdzie Goku ograł sprawcę zamieszania i mierzonym uderzeniempostawił pieczęć na zwycięstwie.


Wisła Kraków – Znicz Pruszków 6:2 (3:1)

0:1 – Nagamatsu, 22 min, 1:1 – Goku, 36 min, 2:1 – Rodado, 45+1 min, 3:1 – Rodado, 45+3 min, 4:1 – Baena, 60 min, 4:2 – Nagamatsu, 82 min, 5:2 – Villar, 84 min, 6:2 – Goku, 90+3 min.

WISŁA: Raton– Jaroch, Uryga, Colley, Krzyżanowski (61.Szot) – Baena (78. Villar), Sapała (61.Duda),Carbo (71. Talar), Olejarka (61.Alfaro),Goku–Rodado. Trener Radosław SOBOLEWSKI.

ZNICZ: Mleczko – Krajewski (83.Flisiuk), Juchymowycz, Błyszko, Grudziński (33.Kendzia), Wawszczyk (57.Proczek) – Pomorski, Tkaczuk, Nowak (83. Bućko) – Czarnowski (58. Wójcicki), Nagamatsu. Trener Mariusz MISIURA.

Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 12.603

Żółte kartki: Carbo, Duda, Colley– Wójcicki, Tkaczuk.

Piłkarz meczu – GOKU


Tabela I ligi:


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus