Rok stagnacji

Po 12 miesiącach pracy Radosława Sobolewskiego Wisła Kraków jest w tym samym miejscu.


Gdy 3 października ubiegłego roku z klubu odchodził Jerzy Brzęczek, drużyna była dziewiąta z dorobkiem 17 punktów w 12 meczach i traciła sześć do miejsca gwarantującego bezpośredni awans. Dziś, po dziesięciu rozegranych kolejkach, położenie „Białej gwiazdy” jest identyczne. To samo miejsce, średnia punktu na spotkania i ta sama strata do czołówki. „Sobol” i jego sztab nie cieszą się dużym zaufaniem kibiców, za to murem stoi za nimi prezes Jarosław Królewski.

Rocznica przeszła bez echa

Rok na stanowisku trenera Wisły to duży sukces Sobolewskiego. Po ostatnim mistrzostwie Polski w 2011 roku tylko Franciszek Smuda (636 dni), Maciej Stolarczyk (514) i Artur Skowronek (380) pracowali dłużej. Blisko wejścia do tego grona był obecny dyrektor sportowy Kiko Ramirez, którego w 2017 zwolniono po 339 dniach.

Na stronie internetowej krakowskiego klubu rocznica została odnotowana w krótkim komunikacie. Nie podano choćby średniej liczby punktów, która – za sprawą kapitalnego startu w 2023 roku – nadal jest wysoka i wynosi obecnie 1,75. Z mediów społecznościowych o 12 miesiącach 47-latka w roli szkoleniowca pierwszej drużyny kibice już się nie dowiedzieli. Przypadek? Raczej nie, bo pod wpisami zaroiłoby się od negatywnych komentarzy z hasztagiem #SobolOut. I rozumiemy pracowników klubów odpowiedzialnych za PR, że po raz kolejny nie chcieli się wystawiać się na ostrzał. Takie sytuacje powtarzają się notorycznie, kibice wylewają swoje żale po każdym niepowodzeniu, których ostatnio jest sporo.

Średni trener

Jeżeli Sobolewski w ostatnim roku miał przekonać środowisko, że może być w tym zawodzie kimś więcej niż jednym z wielu, to zdecydowanie tego nie zrobił. Jego jedynym sukcesem jest seria siedmiu zwycięstw z rzędu, która pozwoliła z dziesiątego miejsca po rundzie jesiennej wrócić do walki o awans. Nie są do końca są prawdziwe zarzuty, że drużyna przegrała wszystkie kluczowe spotkania .Wisła odniosła przecież ważne zwycięstwa z Podbeskidziem i Bruk-Betem. Wyłożyła się jednak na ostatniej prostej z Zagłębiem, gdy miała podany na tacy bilet powrotny do elity, i w barażu z Puszczą.


Czytaj także:


Pod wodzą Sobolewskiego żaden z piłkarzy znacząco nie wzniósł się na wyższy poziom, za to kilku obniżyło loty. Po odejściu Luisa Fernandeza brakuje lidera w ofensywie. W jego buty miał wejść Goku, ale nie jest regularny. Sobolewski nie osiąga z tą kadrą wyników na miarę jej potencjału lub lepszych. Jest dziś średnim trenerem, którego zespół czasem pozytywnie zaskoczy. Wisła dominuje, jednak wielu rywali świetnie sobie z tym stylem radzi radzi, cofając się w pole karne. Trener twierdzi, że wszystko jest w porządku, tylko należy poprawić finalizację, czyli ostatnie podanie i strzał. Dość długo to trwa.

Dolewanie oliwy do ognia

Sobolewski piłkarz jak ognia unikał mediów. Jako trener jest w nich często obecny i nie zawsze to, co mówi, dobrze świadczy o jego wyczuciu sytuacji. Pierwszy przykład to wywiady w czasie przygotowań. W rozmowie ze „Sportem” dał do zrozumienia, pytany m.in. o baraż, że wszystko zrobiłby tak samo. Reakcje kibiców nie były pozytywne, ale po jakimś czasie bez wahania powtórzył to innemu dziennikarzowi. Zabrakło refleksji. W czasie sezonu zapytałem go, czy może lepiej wstrzymać się ze zmianami, gdy rywale mają stały fragment, bo Wisła w dwóch meczach z rzędu straciła w takich sytuacjach gole.

– Zacznę od zabobonu. Czemu nie robić zmian przed stałym fragmentem gry? Może obawiają się tego trenerzy, którzy nie mają zorganizowanych takich zmian i zawodnicy, którzy wchodzą, nie wiedzą co mają zrobić. U nas tego jednak nie ma, więc ja się nie obawiam zmian przed stałym fragmentem – odpowiedział. Nie było w tym żadnej kontrowersji, powiem nawet, że wypowiedź była ciekawa. Jeżeli jednak miało się ostatnio duże problemy, to czasem warto ugryźć się w język. Bo bycie trenerem wykracza poza prowadzenie treningów.

Liczba

1,75 punktu zdobywa średnio na spotkanie Wisła pod wodzą Radosława Sobolewskiego.


Na zdjęciu: Radosław Sobolewski cieszy się zaufaniem prezesa, z poparciem kibiców jest gorzej.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Tabela I ligi: