Ruch Chorzów. Trudno to wytłumaczyć

Myślę, że życie nam to w przyszłości odda – stwierdził kapitan „Niebieskich” Tomasz Foszmańczyk.


Procentowe posiadanie piłki? 67 do 33. Strzały? 25 do 2. Rzuty rożne? 10 do 1. Te statystyki obrazują, w jakim stopniu Ruch zdominował w piątkowy wieczór Skrę. Kacper Michalski nie trafił do pustej bramki, Kamil Lukoszek zatrzymał przewrotkę Daniela Szczepana na samej linii… Nic dziwnego, że większość z 8 tysięcy kibiców, jacy przywitali przy Cichej pierwszą ligę po 4 latach, opuszczając stadion mogła łapać się za głowy.

– Mieliśmy mnóstwo sytuacji, byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą. Trudno wytłumaczyć, jak to się stało, że ani jedna bramka nie wpadła. Okazje były naprawdę wyborne. Po prostu, trzeba to sobie jasno powiedzieć, nie dopisało nam szczęście. Oby w następnych meczach los nam to oddał. Nie zostawialiśmy przeciwnikowi wolnego miejsca, tak chcemy grać, to musi nas cechować i fajnie, że to realizowaliśmy, ale mamy tylko punkt. Jest niedosyt – nie krył Łukasz Janoszka, jeden z najbardziej doświadczonych zawodników „Niebieskich”.

To był mecz jak w II lidze, kiedy zdecydowana większość przeciwników przyjeżdżała do Chorzowa, by bronić się i zmuszać gospodarzy do kruszenia muru w ataku pozycyjnym. Ruch udowodnił znów, że czuje się w tym dobrze, napiera z pasją. Tyle że trzeba też zdawać sobie sprawę, że spotkań tak wyglądających, z tak słabo dysponowanymi rywalami, być może więcej już w I lidze nie będzie. Tym bardziej wszystkich przy Cichej musiała boleć starta punktów.

– Umiejętności może braknąć, bo to tylko sport, ale zaangażowania nigdy. Patrząc tylko i wyłącznie na to, kibice mogą być zadowoleni. Zagraliśmy dobry mecz. Powinniśmy wygrać. Wiedzieliśmy, że Skra nie przyjedzie tu, by się otworzyć. Choć z rzadka dopuszcza przeciwnika pod swoją bramkę, choć jest tak skomasowana, my mieliśmy bardzo dużo sytuacji, szczególnie w końcówce. Choć jedną z nich należało wykorzystać. Niestety, nie udało się, ale myślę, że życie nam to w przyszłości odda – przekonywał Tomasz Foszmańczyk, kapitan „Niebieskich”, którzy na pierwszy w sezonie wyjazd ruszą w weekend do Głogowa. Można być pewnym, że skala trudności pójdzie ostro w górę.

– Nie po to walczyliśmy o dwa kolejne awanse, by teraz grać łatwe mecze. Jesteśmy przygotowani, chcemy się z tym zmierzyć. Choć jesteśmy beniaminkiem, nie stoimy na straconej pozycji – dodawał „Fosa”.



Na zdjęciu: – Nie dopisało nam szczęście – smucił się Łukasz Janoszka po inauguracji.
Fot. Marcin Bulanda/PressFocus