Ryzyko się opłaciło

Amerykanie byli przekonani, że walka mało znanego Polaka z byłym mistrzem świata skończy się szybko. Sądzili że Jacobs wygra przez nokaut, byli więc mocno zaskoczeni, że Sulęcki radził sobie tak dobrze. Punktacja sędziów (116:111, 117:110, 115:112) dla pięściarza z Brooklynu nie oddaje tego co działo się w Barclays Center .

„Striczu” nadział się wprawdzie w ostatniej rundzie na prawy sierpowy i był liczony, ale wcześniej nie odstawał od faworyta. Powiem więcej, w kilku rundach był od niego wyraźnie lepszy. I gdyby nazywał się Jacobs, wygrałby walkę, nawet z nokdaunem w 12 starciu.

Czy to oznacza, że Sulęcki jest już przygotowany do pojedynków, których stawką będzie tytuł mistrza świata ? Na razie taka walka w wadze średniej chyba mu nie grozi. Posiadaczem trzech pasów (WBC, WBA, IBF) jest Giennadij Gołowkin, WBO ma Brytyjczyk Billy Joe Saunders. A przecież są jeszcze Saul „Canelo” Alvarez, który wraca we wrześniu, jest Jermall Charlo, mistrz interim WBC, regularny mistrz WBA, Japończyk Ryota Murata, w kolejce czeka Ukrainiec Siergiej Dieriewianczenko, że wymienię tylko tych najmocniejszych.

Trener Gołowkina, Abel Sanchez twierdzi, że Jacobs w pojedynku z Sulęckim wyglądał źle. Jego teoria jest taka, że każdy, kto walczył z „GGG” nie jest już później taki sam. Kazach faktycznie jest wyjątkowo destrukcyjnym mistrzem, ale w przypadku Amerykanina mógł zadziałać jeszcze inny czynnik – waga.

Jacobs zbija sporo kilogramów, a nie jest już najmłodszy. W starciu z Sulęckim brakowało mu dynamiki, szybkości, zmiany tempa walki i pracy nóg. Ratował się talentem i doświadczeniem, a sędziowie zrobili co trzeba. Skandalu nie ma, ale punktacja na korzyść faworyta jest stanowczo zbyt wysoka.

Dla Sulęckiego ta porażka ( w boksie niektóre porażki są cenniejsze niż zwycięstwa) otwiera szeroko drzwi do wielkiej kariery. Polak pokazał, że potrafi boksować, że ma twardą szczękę i charakter wojownika. Z takimi argumentami można podbijać świat. Walka z Jacobsem była ryzykowna, ale w sumie się opłaciła.

Nie oszukujmy się, promotor zaryzykował, bo oferta finansowa była atrakcyjna. Wiedział jakie jest niebezpieczeństwo, ale pokusa była duża. A taka szansa mogła się szybko nie trafić. Sulęcki też miał prawo mieć rozterki, musiał przecież wrócić do wyższej kategorii i zmierzyć się z jej nr 3, a za takiego uważany był Daniel Jacobs.

Teraz może już ze spokojem oczekiwać kolejnych propozycji. I chyba lepiej, żeby został w średniej. Zbijanie wagi czasami jest bardziej ryzykowne niż klasowy rywal.

Na razie za wcześnie, by mówić z kim zmierzy się w niedalekiej przyszłości Sulęcki. Ale po tym co pokazał w Barclays Center na Brooklynie, może walczyć z każdym.

A Jacobs prawdopodobnie stoczy pojedynek z Jermallem Charlo. I wcale się nie zdziwię, jak przegra.