Siatkówka. Za nami faza grupowa

Wygraliśmy w grupie wszystkie mecze i taki był plan. Cieszymy się, że udało się go zrealizować – stwierdził Grzegorz Łomacz, rozgrywający naszej kadry.


Za nami faza grupowa. Polacy okazali się w niej bezkonkurencyjni. Z kompletem zwycięstw zajęli pierwsze miejsce. Wcale jednak tak różowo nie było. Mieli problemy, choćby w starciach z dużo niżej notowanymi Portugalczykami czy Grekami. Ci pierwsi zdołali im urwać seta, Grecy o mało nie doprowadzili z kolei do tie breaka. Jak podkreślali trener biało-czerwonych Vital Heynen, jak i sami zawodnicy, spodziewali się takich problemów. Przystępując bowiem do mistrzostw Europy nasi siatkarze nie byli w najwyższej formie do tego rozpamiętywali nieudany, bo zakończony na ćwierćfinale start w igrzyskach w Tokio.

– Odnalezienie z powrotem radości z gry było jednym z naszych najważniejszych celów. To miało nam pozwolić zapomnieć o tym, co się wydarzyło w stolicy Japonii – podkreślił Jakub Kochanowski, środkowy naszej drużyny.

– A co do meczów z Grecją czy Portugalią to był trochę inny rodzaj motywacji, bo z zespołami, które teoretycznie powinniśmy pokonać wysoko, ważniejsze jest skupienie się na sobie i własnej grze, jak wykonujemy poszczególne elementy. Z kolei z drużynami, które mają walczyć o medale, większą wagę przykłada się do taktyki i rozpisania rywali. W fazie grupowej udało nam się obie rzeczy robić dobrze, bo wygraliśmy – ocenił Jakub Kochanowski, środkowy naszej ekipy.

Uwierzyli w siebie

Zgodnie z przewidywaniami Polacy najtrudniejszy mecz zaliczyli z obrońcą tytułu, Serbią. Wygrali 3:2, choć byli już w dużych tarapatach i zanosiło się na porażkę 1:3.

– To spotkanie pokazało nam, że może nie gramy jeszcze perfekcyjnie i na najwyższym poziomie, ale potrafimy pokonać obrońcę tytułu. To był moment, w którym doszło do nas, że jesteśmy w stanie wejść na wysoki poziom, że możemy bić się w tym turnieju o medale – podkreślił Kochanowski.

By zająć pierwszą pozycję biało-czerwoni ostatni mecz grupowy z Ukrainą musieli wygrać. Ograli ją łatwo.

– Nie było wielkiej przyjemności z grania, bo ani Ukraina, ani my nie zagraliśmy na sto procent zaangażowania. Ukraińcom nic ten mecz nie dawał i widać to było na boisku. U nas natomiast było sporo zmian w składzie – podsumował starcie polski rozgrywający, Fabian Drzyzga. W podobnym tonie wypowiadał się Bartosz Kurek.

– Zawsze jest coś do poprawy. Poza meczem z Belgią nie zagraliśmy w fazie grupowej idealnego spotkania – dodał.

Siła w środkowych

W pierwszej części mistrzostw najjaśniej błyszczeli nasi środkowi i to wszyscy trzej: Kochanowski, Piotr Nowakowski i Mateusz Bieniek. Ten ostatni pewnie czuł się na zagrywce. Jego mocne i przede wszystkim precyzyjne serwisy sprawiały rywalom sporo problemów. Nowakowski natomiast po raz kolejny pokazał, że w czytaniu gry i stawianiu bloków jest nie do zastąpienia. Wraz z Kochanowskim popisywali się też mocnymi zbiciami z krótkiej.

W oczy rzuca się też dobra atmosfera panująca w naszej ekipie.

– To, co było w Tokio, zostało w Tokio. Teraz po prostu cieszymy się grą, gramy dla kibiców, ale też dla siebie i naszych rodzin, bo dużo poświęciły żebyśmy mogli spełnić marzenia – stwierdził Kurek.

– Mamy większą przyjemność z bycia na boisku. Na pewno między innymi dzięki kibicom, bo jednak przez ostatnie miesiące atmosfera na meczach była dość treningowa. Nawet jeśli to były spotkania ważne, to jednak bez kibiców to nie jest to samo – dodał Drzyzga.

Na drugi koniec kraju

Po fazie grupowej biało-czerwoni opuścili Kraków. Mecze 1/8 finału z Finlandią, czwarta drużyna grupy C (sobota godz 20.30) oraz ćwierćfinał rozegrają w Gdańsku. I są w dobrych humorach.

– Zrobiliśmy swoje, wyszliśmy z pierwszego miejsca i jedziemy w dobrych nastrojach do Gdańska. Nasza gra może nie jest najlepsza, ale są wyniki i to jest najważniejsze. Nie zawsze trzeba grać pięknie, żeby wygrywać – przyznał Drzyzga.



Zabawa się skończyła. Każdy mecz jest o wszystko. Wygrany gra dalej, przegrany jedzie do domu.

– Teraz wkraczamy w taką fazę, gdzie każdy mecz będzie jak finał – zakończył Bartosz Kurek.


Na zdjęciu: Bartosz Kurek i jego koledzy przede wszystkim cieszą się grą.
Fot. FIVB