Służałek: Walczą do końca

Polska w gronie ośmiu najlepszych drużyn świata! Przed rozpoczęciem mundialu spodziewał się pan takiego wyniku?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – To niesamowity sukces. Wyrazy szacunku i gratulacje dla trenera Mike’a Taylora oraz koszykarzy.

Fakt, Rosjanie nie przyjechali do Chin w najsilniejszym zestawieniu, brakuje kilku najlepszych zawodników, ale to ich problem, a nie nasz. Zresztą, my też jesteśmy osłabieni, bez Marcina Gortata i Macieja Lampego. Pod koszem bardzo by się przydali, bo oprócz Balcerowskiego – ale to jest dopiero przyszłość naszego basketu – mocnego centra.

W sporcie trzeba mieć szczęście i Polacy go mieli w losowaniu. Nasza grupa nie była najmocniejsza, a i w drugiej rundzie trafiliśmy na zespoły, z którymi można powalczyć. To oczywiście nie umniejsza sukcesu chłopaków, bo w Chinach robią niesamowite rzeczy. Widać, że każde zwycięstwo ich mocno cementuje i dodaje pewności siebie.

Mecz z Rosją długo nie układał się po naszej myśli. Co zdecydowało o zwycięstwie Polaków?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – Przede wszystkim na początku spotkania słabo grali nasi podkoszowi. W pierwszej kwarcie nie rzucili żadnego punktu. Rosjanie natomiast w naszej strefie podkoszowej mieli dużo miejsca i zbyt łatwo przychodziło im trafianie do kosza oraz zbiórki. Naszą grę natomiast ciągnęli obwodowi. Taylor długo szukał optymalnego ustawienia. Niepotrzebnie np. wprowadził Karola Gruszeckiego. Po jego błędach Rosjanie zdobyli cztery punkty. Strzałem w 10 okazało się z kolei wprowadzenie Łukasza Koszarka. W decydującym momencie trafił dwie „trójki” i popisał się asystą do Aarona Cela.

Jestem też pod wrażeniem skuteczności biało-czerwonych na linii rzutów wolnych. Mieli ją na poziomie 92 procent. To się nie zdarza zbyt często.

Pościg na wagę ósemki

Największa siła naszej ekipy?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – Ta drużyna ma jedną wielką cechę, nie załamuje się. Nasi zawodnicy nawet jak nie idzie, nie załamują się, ale walczą. Grają jak herosi i to przynosi efekt. Podziw dla Mateusza Ponitki i jego kolegów. Na tych mistrzostwach zrobili już tyle dobrych rzeczy. Jeszcze raz wielkie gratulacje.

A największa słabość?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – Przede wszystkim brakuje nam wysokich zawodników. Bardzo przydaliby się Gortat i Lampe. Zwłaszcza ten drugi. Był czołową postacią w naszym zespole w eliminacjach, jest dobry na desce i potrafi celnie przymierzyć z dystansu. Podjął jednak decyzję o rezygnacji z mistrzostw i niech teraz żałuje.

Więcej stawiałbym też na Damiana Kuliga. Gra mało, a przecież spisuje się bardzo dobrze. Dużo zbiera, wchodzi pod kosz…
I wreszcie nie podoba mi się trola Kamila Łączyńskiego. Jest jakby poza zespołem. Gdy np. na czasie naradza się z całą drużyną, on stoi z boku.

Który z dotychczasowych spotkań Polaków na mistrzostwach zrobił na panu największe wrażenie?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – Grupowe starcie z Chińczykami, bo biało-czerwoni musieli walczyć nie tylko z rywalami, ale też 19-tysiącami kibiców i sędziami. To, co wyprawiali arbitrzy, to był skandal. Wygraliśmy dzięki wielkiej determinacji i szczęściu. Gdyby Chińczycy dobrze wznowili grę z boku w ostatnich sekundach, to pewnie by wygrali. Sędziowie odgwizdaliby pewnie faul naszemu graczowi.

W ćwierćfinale Polacy trafią na najlepsze zespoły grupy J, prawdopodobnie Serbię lub Hiszpanię. To już absolutny top. Mają szanse?
Tomasz SŁUŻAŁEK: – Przy całym szacunku i podziwu dla naszych zawodników niewielkie. W tych reprezentacjach grają zawodnicy z NBA i są głównymi kandydatami nawet do złota.

Można przegrać, ale liczę, że nawet przeciwko takim trudny rywalom nasi koszykarze pokażą serce do walki i dobry basket.

 

Na zdjęciu: Tomasz Służałek jest pełen podziwu dla biało-czerwonych.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem