Karna przeprawa

Sporting Lizbona – Raków Częstochowa. Mistrz Polski przegrał po dwóch rzutach karnych, choć walczył do końca o punkt.


Gdyby ktoś przed meczem miał jakiekolwiek wątpliwości, czy Raków Częstochowa zdoła powalczyć w Lizbonie z miejscowym Sportingiem, to w zasadzie po 12 minutach rywalizacji mógł przestać wierzyć w cud. Mistrzowie Polski po ledwie kilkunastu minutach stracili piłkarza i gola. Bogdan Racovitan starł się w polu karnym z Jerrym St. Juste. Zawodnik gospodarzy padł w polu karnym. Enea Jorgij, arbiter z Albanii po weryfikacji VAR-u wskazał na „jedenastkę”. Dodatkowo wyrzucił rumuńskiego defensora z boiska. Dodajmy, że była to decyzja w pełni zasłużona.

Pedro Goncalves pewnie wykorzystał rzut karny i wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Już wtedy można było skazać Raków na pożarcie. Częstochowianie nawet grając w przewadze na „własnym” boisku w Sosnowcu nie potrafili radzić sobie z rywalem. A co dopiero na jego terenie, w paszczy portugalskiego lwa. I to jeszcze w osłabieniu! Raków nie był w stanie się postawić w pierwszej odsłonie boiskowych zmagań. Dawid Szwarga mógł jedynie rozłożyć ręce, gdy defensorzy jego zespołu pozwalali na więcej przeciwnikowi.

Co ciekawe jednak gospodarze nie potrafili wykorzystać nieudolności mistrza Polski. Prym wiódł w tym Marcus Edwards. 24-letni Anglik mógł zakończyć mecz jeszcze w pierwszej odsłonie. Zmarnował jednak dogodną sytuację do podwyższenia prowadzenia. Zespół Sportingu po pierwszej połowie prowadził. Choć minimalnie bramkowo, tak zdecydowanie piłkarsko. Druga odsłona, wydawało się, będzie tylko formalnością.


Czytaj także:


Faktycznie tak się wydawało na początku drugich 45 minut. Trener Szwarga próbował walczć. Postawił na Fabiana Piaseckiego. Chciał dać impuls do dalszej walki częstochowianom. Tymczasem w polu karnym piłkę ręką zagrał Milan Rundić. Dramat się powtórzył – rzut karny, Goncalves i drugie trafienie gospodarzy.

Częstochowianie jednak wrócili do gry. W 62 minucie na murawie zameldował się Marcin Cebula. To jego uderzenie z prawej strony boiska na bramkę doświadczonego Antonia Adana. Były bramkarz m.in. Realu Madryt zdołał odbić uderzenie Polaka, ale z dobitką Rundicia nie był w stanie sobie poradzić. Raków walczył, ale nie dał ostatecznie radę. Tym samym mecz ze Sturmem Graz będzie o być albo nie być wiosną w pucharach.


Sporting Lizbona – Raków Częstochowa 2:1 (1:0)

1:0 – Goncalves, 13 min (karny), 2:0 – Goncalves, 52 min (karny) 2:1 – Rundić, 71 min.
SPORTING: Adan – Inacio (58. Reis), Coates, St. Juste (70. Diomande)– Santos, Braganca, Goncalves (57. Hjulmand), Esgaio (57. Fresneda) – Trincao, Paulinho, Edwards (71. Tiago Ferreira). Trener Ruben AMORIN.

RAKÓW: V. Kovacević – Tudor, Racovitan, Rundić – Jean Carlos, Koczergin (62. Lederman), Berggren (82. Kittel), Plavsić – Nowak (18. A. Kovacević), Crnac (46. Piasecki), Yeboah (62. Cebula). Trener Dawid SZWARGA.

Sędziował Enea Jorgij (Albania). Widzów: 32940. Żółte kartki: Ignacio, Paulinho – Cebula. Czerwona kartka: Racovitan (12. bezpośrednia, faul).


Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus