„Złotka” piękne, 20-letnie

Sukcesy siatkarek napawają dumą. Może trudno w to uwierzyć, ale Polska jest drugim najbardziej utytułowanym krajem w historii mistrzostw Europy. W dotychczasowych 32 edycjach zdobyła aż 11 medali.


Dwa złote, cztery srebrne i pięć brązowych krążków – to dorobek reprezentacji Polski w historii mistrzostw Starego Kontynentu. Jedenaście medali biało-czerwonych to wynik gorszy jedynie od osiągnięć siatkarek Związku Radzieckiego, które na koncie miały 17 krążków, w tym trzynaście z najcenniejszego kruszcu.

Zapomniana potęga

Niewielu o tym pamięta, ale w czasach powojennych reprezentacja polskich siatkarek była jedną z najgroźniejszych w Europie. W ośmiu pierwszych edycjach ME brało udział od kilku do kilkunastu drużyn, ale Polki zawsze stawały na podium. Zaczęło się od mistrzostw w Czechosłowacji w 1949 roku, gdzie biało-czerwone musiały uznać wyższość jedynie gospodarzy oraz zwycięskiego ZSRR.

Rok później było jeszcze lepiej – turnieju w Bułgarii lepsze okazały się jedynie radzieckie siatkarki. Reprezentacja ZSRR byłą zmorą polskiej ekipy, która stawała na podium do 1971 roku bez przerwy. Gdyby nie silna radziecka drużyna, Polki już wtedy mogłyby się cieszyć z miana najlepszych na kontynencie, choć i tak osiem medali – po cztery srebrne i brązowe – budziło szacunek w ówczesnej Europie.

Po paśmie sukcesów w polskiej żeńskiej siatkówce przyszły lata posuchy. Przez 30 lat biało-czerwone nie potrafiły zdobyć medalu, choć niejednokrotnie były blisko.

Praca u podstaw

Przed każdym kolejnym czempionatem Starego Kontynentu oczekiwano, że Polkom uda się w końcu nawiązać do wielkich sukcesów. Nie inaczej było w 2003 roku, gdy reprezentacja wyjeżdżała na ME do Turcji. Kadrę objął Andrzej Niemczyk, który choć cieszył się wielkim szacunkiem, nie nosił miana „cudotwórcy”. Cud nie był jednak potrzebny, bowiem doskonała gra polskiego zespołu była w pełni wystarczająca.

„Aniołki Niemczyka” dość niespodziewanie zajęły drugie miejsce w grupie, wygrywając 3:2 z Holandią, 3:1 z Ukrainą, 3:2 z Bułgarią i 3:2 z Czechami, a ulegając jedynie Włoszkom 1:3, które wówczas były potęgą. Dało to Polkom bezpośredni awans do półfinału. W nim zmierzyły się z Niemkami, które po ponad dwóch godzinach gry pokonały 3:2. Ten horror przeszedł do historii także ze względu na wyczyn Małgorzaty Glinki, która punktowała aż 40 razy, co przez wiele lat było niepobitym rekordem.

– Świetnie nam się grało, a mecz był bardzo zacięty. To były już inne emocje. Czułyśmy krew, wiedząc że Włoszek i Rosjanek już nie ma w turnieju, a każdy z pozostałych zespołów ma szansę. Zwycięstwo nad Niemkami było dla nas szczęściem równie dużym, co zdobycie mistrzostwa Europy. Wiedziałyśmy, że mamy medal – wspomina Magdalena Śliwa, rozgrywająca reprezentacji Polski.

W finale biało-czerwone zmierzyły się z Turczynkami, ale było to już jednostronne spotkanie. Polki wróciły do ojczyzny w glorii „Złotek”.

Andrzej Niemczyk, podobnie jak jego podopieczne, stał się idolem tłumów. Pytany o przepis na sukces, odpowiadał w swoim stylu: – Jak obejmowałem reprezentację, to byliśmy bez medalu od ponad trzydziestu lat. W przeciągu 4-5 miesięcy doprowadziliśmy do złotego medalu, mając oczywiście trochę szczęścia. M.in. dzięki mojemu doświadczeniu zrobiłem rzecz bardzo ważną, przez którą dziewczyny patrzyły na mnie jak na wariata, ale dzięki temu tak poszły w górę.

Teraz tego nie ma. O czym mówię? Zacząłem ćwiczyć z nimi podstawowe elementy siatkarskie. Takie, jakie trenuje się w podstawówce. Dziewczyny miały do mnie zaufanie, ale patrzyły na to wszystko z dystansem. Technikę trzeba było poprawić, żeby zrobić mniej błędów od przeciwnika, a na tym przecież siatkówka polega. To proste – mówił selekcjoner „Złotek”.

Chorwacka obrona

Łatwiej tytuł zdobyć niż obronić – mawia stare porzekadło. Biało-czerwone udowodniły jednak, że wcale tak nie musi być. Na ME w 2005 roku do Chorwacji jechały jako obrończynie tytułu i mistrzostwo utrzymały – z tym, że zrobiły to jeszcze w większym stylu niż przed dwoma laty.

– Zespół był pewny siebie. Udowodniłyśmy, że potrafimy grać i wygrywać z najlepszymi w Europie. Personalnie niewiele się zmieniło. Drużyna była kolektywem, atmosfera dalej była bardzo dobra. Wiedziałyśmy, że nasze nazwiska są już znane w Europie, a my musimy po prostu udowodnić swoją wartość – wspominała Magdalena Śliwa.

Polki bez porażki przeszły fazę grupową, wygrywając z Azerbejdżanem, Niemcami, Chorwacją, Rumunią oraz Serbią i Czarnogórą. W półfinale znów przeżyły horror, pokonując 3:2 tym razem Rosję. Finał okazał się bardziej zacięty niż przed dwoma laty, ale Włoszki i tak nie były w stanie nic zrobić, ulegając 1:3. Po zdobyciu tytułu polskie siatkarki wpadły w szał radości i łez wzruszenia. Niemczyk obserwował to wszystko z boku, by później wykonać to, co zazwyczaj robił po zwycięskich spotkaniach. Poszedł… zapalić papierosa.

Wyznał wówczas, że oprócz pracy nad techniką, taktyką i elementami gry najważniejsza jest atmosfera wokół kadry. Trzeba przyznać, że traktował swoje podopieczne w sposób wyjątkowy, nieszablonowy.

– Moje zawodniczki na pierwszym miejscu były dla mnie kobietami, dopiero na drugim siatkarkami. Dzięki temu nawiązałem z nimi porozumienie, a one traktowały mnie jako człowieka, od którego można się wiele nauczyć. Ja też musiałem się starać i zrobić z siebie… babę. Czytałem te same czasopisma, książki, by myśleć tak jak one. To zaowocowało wynikami – uważał Niemczyk, który w 2006 roku przestał pełnić rolę selekcjonera reprezentacji Polski. Zmarł 10 lat później.

Koniec złotej ery

Blisko sukcesu polskie siatkarki były w 2007 roku na mistrzostwach w Belgii i Luksemburgu, gdy po raz trzeci z rzędu awansowały do strefy medalowej. Niestety, tym razem górą były Włoszki, Serbki i Rosjanki, a Polsce przypadło najgorsze, czwarte miejsce. W 2009 roku wielkie siatkarskie święto zawitało nad Wisłę. Zdaniem wielu obserwatorów były to najlepsze mistrzostwa Europy w historii. Dla nas także szczególne, bo po czterech latach znów udało się wywalczyć krążek. Choć Polki w półfinale przegrały z Holandią, zdobyły brąz, pokonując w Atlas Arenie Niemki.

Najsłabiej w ostatnich latach wypadły ME z 2011 roku. Wprawdzie biało-czerwone w grupie odniosły komplet zwycięstw nie tracąc seta (nad Czechami, Rumunią i Izraelem), ale w ćwierćfinale trafiły na Serbki, które rozbiły nasz zespół, a kilka dni później świętowały pierwsze w historii mistrzostwo Europy. Polki uplasowały się na 5. miejscu.


Czytaj także:


W kolejnych latach Polki były dalekie od swoich najlepszych rezultatów. Przebudowana i odmłodzona reprezentacja Polski na ME zajmowała 11. miejsce (2013 – Niemcy i Szwajcaria), 8. miejsce (2015 – Belgia i Holandia) oraz 10. miejsce (2017 – Azerbejdżan i Gruzja).

Do europejskiej czołówki Polki powróciły w 2019 roku, gdy uplasowały się tuż za podium imprezy rozgrywanej w Polsce, Słowacji, Turcji i Węgrzech. Dwa lata temu było trochę gorzej, gdy biało-czerwone zajęły piątą lokatę. Jak będzie tym razem? Podopieczne Stefano Lavariniego udowodniły w Lidze Narodów, że są gotowe na sukces. Czy na sukces na miarę „Złotek” Niemczyka? Przekonamy się niebawem.

Michał Kalinowski


Sukcesy Polski na ME

Złoto: Turcja (2003), Chorwacja (2005)

Srebro: Bułgaria (1950), Francja (1951), Rumunia (1963), Turcja (1967)

Brąz: Czechosłowacja (1949), Rumunia (1955), Czechosłowacja (1958), Włochy (1971), Polska (2009)

„ZŁOTKA” 2003

Rozgrywające: Magdalena Śliwa, Izabela Bełcik

Środkowe: Agata Mróz, Katarzyna Skowrońska, Maria Liktoras

Atakujące: Małgorzata Glinka, Joanna Mirek

Przyjmujące: Dorota Świeniewicz, Małgorzata Niemczyk-Wolska, Aleksandra Przybysz, Anna Podolec

Libero: Dominika Leśniewicz

ZŁOTKA 2005

Rozgrywające: Magdalena Śliwa, Izabela Bełcik

Środkowe: Agata Mróz, Katarzyna Skowrońska, Sylwia Pycia

Atakujące: Małgorzata Glinka-Mogentale, Joanna Mirek

Przyjmujące: Dorota Świeniewicz, Aleksandra Jagieło, Natalia Bamber-Laskowska, Milena Rosner

Libero: Mariola Zenik


Na zdjęciu: Sukcesy siatkarek napawają dumą. „Złotka” po 10 latach od mistrzostwa spotkały się i rozegrały w Gdyni towarzyskie spotkanie z ówczesna kadrą biało-czerwonych.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus