System trochę z przypadku

Klasycznym ustawieniem 4-4-2 zespół Podbeskidzia Bielsko-Biała zainaugurował bieżące rozgrywki i trzeba przyznać, że zaczęło się obiecująco, bo od wygranej przy Bukowej z GKS-em Katowice. W dwóch kolejnych spotkaniach było już dużo gorzej, „górale” przegrali u siebie z Bruk-Betem Termalicą i Stomilem Olsztyn, a trener Krzysztof Brede zdecydował się następnie na korektę systemu gry w ofensywie. Na placu gry pozostało czterech pomocników, ale tylko jeden zamiast dwóch napastników. Operował na szpicy, a drugi z najbardziej wysuniętych graczy był pod niego podwieszony.

Zdecydowała kontuzja Hiszpana

Po raz pierwszy zagrali w ten sposób bielszczanie w meczu przeciwko Garbarni Kraów i efekty były… mizerne, bo spotkanie zakończyło się bezbramkowo. Na szpicy wystąpił Valerijs Szabala, a za nim zagrał Przemysław Mystkowski. Po meczu szkoleniowiec przyznał, że plan na ten mecz był… inny. – Przewidziany do gry był Roberto Gandara, ale rano przed meczem okazało się, że odnowiła mu się kontuzja mięśniowa, z którą zmagał się wcześniej. Widziałem jego bardzo dobrą dyspozycję na treningach. W tygodniu poprzedzającym mecz z Garbarnią mieliśmy grę wewnętrzną z rezerwami. Wyglądał bardzo obiecująco i widziałem, że to jest to, czego potrzebujemy. Byłem optymistycznie nastawiony. Dlatego złość na to, że nie może zagrać, była duża – mówił nam po wspomnianym meczu trener Brede.

Hiszpański pomocnik miał wystąpić tam, gdzie zagrał Mystkowski. Ten z kolei miał zagrać na skrzydle, gdzie ostatecznie pojawił się Jakub Bąk. W tym wszystkim było zatem trochę przypadku, ale już od następnego meczu okazało się, że takie ustawienie sprawdza się całkiem nieźle.

Goncerz ucierpiał najbardziej

Podbeskidzie wygrało w Mielcu, a następnie rozbiło Wartę Poznań. Szkoleniowiec uznał, że zwycięskiego składu się nie zmienia, zatem postawił na niego po raz kolejny. Na trudnym terenie w Bytowie udało się zdobyć punkt, chociaż można było pokusić się o coś więcej. W sumie zatem w czterech meczach granych od pierwszej minuty w systemie 4-4-1-1, bielszczanie zdobyli osiem punktów. To całkiem niezły wynik, a lepiej pod względem punktowym w czterech ostatnich kolejkach spisały się w I lidze tylko dwa zespoły, mianowicie Raków Częstochowa i Sandecja Nowy Sącz. Dobro drużyny jest zatem najważniejsze, ale nie wszyscy piłkarze muszą być zadowoleni.

Najwięcej na zmodyfikowaniu taktyki stracił bowiem Grzegorz Goncerz, który wypadł z wyjściowego składu i trudno jest dla niego znaleźć miejsce na boisku w obecnym ustawieniu. Piłkarz ten, odkąd trener zmienił system gry, spędził na placu gry nieco ponad 20 minut i nie zanosi się na to, aby w najbliższym czasie powrócił do podstawowej jedenastki, bo rywalizację o miejsce w ataku ze skutecznym ostatnio Valerijsem Szabalą przegrywa. A Roberto Gandara, pod którego tak naprawdę zmieniano ustawienie, od dłuższego czasu trenuje wprawdzie z zespołem, ale na razie gra tylko w rezerwach.

 

 

Na zdjęciu: Grzegorz Goncerz (z prawej) najwięcej stracił na zmianie systemu gry Podbeskidzia.