Radość w Jaworznie

Szczakowianka jest tym zespołem, który zagra z Unią Turza Śląska barażowy dwumecz o awans. Triumf w I grupie IV ligi śląskiej przypieczętowała sobotnim zwycięstwem z rezerwami Zagłębia.


Po końcowym gwizdku sędziego Sebastiana Jarzębaka na stadionie przy Kościuszki zawyła charakterystyczna strażacka syrena, z głośników popłynęło „We are the champions”, a kibice, którzy szczelnie wypełnili trybunę kameralnego i wysłużonego obiektu, oprócz gromkiego „dziękujemy” w stronę zawodników krzyczeli też o III lidze, w której klubu z Jaworzna nie było od 9 lat, a do której zostały jeszcze dwa kroki. Dlatego też radość zespołu była bardzo stonowana… – Gatunkowo ten mecz był trochę inny od pozostałych. To był nasz mały finał decydujący o tym, czy w barażu zagramy my, czy rezerwy Piasta. Przyjechał do nas dobry zespół, młodych i zdeterminowanych chłopaków. Stanęliśmy jednak na wysokości zadania i trzeba pochwalić całą drużynę, bo każdy z nas udźwignął ten dzień mentalnie – przyznawał Dominik Małkowski, obrońca Szczakowianki.

Kluczowy bilans bramek

Jaworznianie zanotowali piorunujący finisz. Po 25. kolejce zajmowali 3. miejsce, oglądając plecy nie tylko gliwiczan, ale też Podlesianki. Zakończyli sezon zasadniczy z bilansem pięciu kolejnych zwycięstw, a kluczowa okazała się przedostatnia seria spotkań. W niej Piast II sensacyjnie przegrał w Mysłowicach ze zdegradowaną już Unią Kosztowy 1:3, z kolei Szczakowianka rozbiła na wyjeździe Wartę Zawiercie 8:0. Nie dość, że punktowo dogoniła zespół z Gliwic, to jeszcze dzięki rozstrzelaniu „czerwonej latarni” zapewniła sobie lepszą różnicę bramek (+34 – przy +27 Piasta), co – zgodnie z regulaminem – miało kluczowe znaczenie wobec równego bilansu bezpośrednich starć (1:0 w Gliwicach i 2:1 w Jaworznie). „Szczaksa” wiedziała de facto, że w ostatniej kolejce wystarczy jej po prostu zwycięstwo z sosnowiczanami, bo o tym, że Piast II wygra z Rozwojem… 8:0 lub wyżej, nie dało się racjonalnie myśleć.

Trochę ich przerosło

Ale gliwiczanie wierzyli. Już po 4 minutach prowadzili z bardzo przetrzebionymi gośćmi z Katowic 2:0, przed przerwą dorzucili jeszcze trafienie nr 3, za każdym razem szybko ustawiając piłkę na środku boiska. Mimo wysokiego prowadzenia, im bliżej było końca meczu, tym nastroje w obozie Piasta stawały się bardziej minorowe.

– Gdybyśmy wykorzystali wszystkie sytuacje, to wygralibyśmy dwucyfrowo. Nie ten mecz zadecydował, że nie zagramy w barażu – smucił się Jarosław Wójcik, szkoleniowiec gliwickiej „dwójki”, wracając myślami do porażki w Kosztowach. – Przywilej tego, że wszystko zależy od nas, zgubiliśmy z przeciwnikiem, którego mogliśmy zdominować. Wartość zespołu, jego potencjał, pokazał chociażby mecz z Rozwojem. Nie chodziło o umiejętności piłkarskie, a wykonanie pracy nad sobą w kontekście wytrzymania presji. Trzeba chłopakom oddać, że bardzo chcieli. Jednak tydzień temu widocznie nas to przerosło, choć w spotkanie z Unią wcale nie weszliśmy źle. Można było ją ukłuć na samym początku, tak jak ukłuliśmy Rozwój – analizował trener Piasta.

Bohater z dubletem

Do przerwy w „wirtualnej” tabeli to gliwiczanie byli na 1. miejscu, bo w Jaworznie gole nie padły. – Dochodziły do nas słuchy o wyniku z Gliwic, ale w szatni był spokój. Wiedzieliśmy przed meczem, że musimy wygrać. Nie chcieliśmy się za bardzo otwierać, ze świadomością, że czeka nas 90 minut walki i można postawić decydujący krok niekoniecznie w pierwszej połowie, ale też później. Zagraliśmy bardzo dojrzale. Mimo że bezbramkowa, to pierwsza połowa była dobra. Byliśmy lepsi i mieliśmy przekonanie, że mecz się w końcu otworzy; że wypracujemy sytuacje i bramka będzie kwestią czasu, tylko musimy być cierpliwi – opisywał Dominik Małkowski.


Czytaj także:


Bohaterem Szczakowianki został Bartłomiej Kędzierski. Jednoręki ofensywny zawodnik w tak ważnym momencie sezonu ustrzelił dublet. Dwukrotnie skutecznie przymierzył z kilkunastu metrów, ciesząc się z goli nr 11 i 12 w bieżących rozgrywkach. Choć Piast II wygrał aż 5:0, to do tego, by wyprzedzić „Szczaksę” i odzyskać fotel lidera, finalnie zabrakło mu 4 bramek.

Na oczach „Gancara”

– Mimo wszystko możemy być zadowoleni z pracy, jaką wykonaliśmy. Mamy w zespole swoich ludzi, wychowanków, wspieranych przez dwóch starszych piłkarzy (Wojciecha Kędziorę i Tomasza Podgórskiego – dop. red.), którzy pomagają nam rozwijać młodzież. Progres widać, ale jest rozłożony w dłuższym czasie niż gdybyśmy wzmocnili się 2-3 poważnymi transferami z zewnątrz. Jasne, że chcieliśmy znaleźć się w barażach, ale ten sezon to nie był stracony czas – oceniał szkoleniowiec gliwiczan.

Jaworznianie zaś, którzy dosłownie 9 dni temu na uroczystej gali celebrowali 100-lecie istnienia, mogą przygotowywać się do barażu. Pierwszy mecz z Unią Turza Śląska, której trener Seweryn Gancarczyk zasiadł w sobotę na trybunach przy Kościuszki, zagrają 17 czerwca o 17.00 przed własną publicznością. Rewanż 4 dni później o 18.00 na boisku rywala.


Szczakowianka Jaworzno – Zagłębie II Sosnowiec 2:0 (0:0)

Bramki: Kędzierski 52, 80.

SZCZAKOWIANKA: Gargasz – Sierczyński, D. Małkowski, Kotow, Skrzypiński, Gądek (46. M. Małkowski), Wawoczny, Chrabąszcz, Jabłoński, Kędzierski (88. Budak), Smarzyński (70. Sewerin). Trener Paweł CYGNAR.

ZAGŁĘBIE II: Siuta – Szlachta, Kopeć (60. Jakubowski), Staniak, Płuciennik (64. Gałka), Celej (44. Uchnast), Nowak (72. Kozłowski), Niemiec (60. Lipka), Śliwiński, Bębenek (46. Dziedzic), Kulawiak. Trener Grzegorz BĄK.

Sędziował Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie). Widzów 800. Żółte kartki: M. Małkowski – Szlachta.


Na zdjęciu: Szczakowianka mogła cieszyć się z mistrzostwa grupy I – na razie dającego niewiele… Bartłomiej Kędzierski (w środku) był w sobotnie popołudnie pierwszoplanową postacią drużyny

Fot. Dominik Zaborowski


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.