Szczelny, katowicki mur

Szczelny mur GKS Katowice. W piątym spotkaniu w bieżących rozgrywkach w końcu nie stracił bramki.


Poniedziałkowy pojedynek GKS-u w Pruszkowie zakończył się pierwszym w tym sezonie zwycięstwem katowiczan w roli gości. Podopieczni trenera Rafała Góraka wyszli na prowadzenie w pierwszej połowie, a po zmianie stron starali się je podwyższyć. Ostatecznie udało się strzelić jeszcze jedną bramkę, ale powinno być ich więcej, żeby zespół mógł spokojnie dokończyć spotkanie, nie martwiąc się o wynik.

Szczelna obrona

Trochę na własne życzenie GieKSa musiała bronić się w ostatnich 20 minutach meczu. Znicz, który u siebie do poniedziałku nie przegrał, za wszelką cenę chciał odrobić dwubramkową stratę. Wtedy katowiczanie mogli wykazać się swoją grą w defensywie. Zespół z Górnego Śląska często znajdował się we własnym polu karnym i był zmuszony do tego, żeby szczelnie zamurować drogę do bramki. Ten cel udało się zrealizować. Defensorzy GKS-u pewnie interweniowali przy próbach strzałów i przy dośrodkowaniach. A nawet gdy gospodarze znaleźli lukę, żeby oddać celne uderzenie, to skutecznie interweniował Dawid Kudła, który opuścił Pruszków z czystym kontem.

Jak Raków

Na to, a nie na grę w ofensywie, zwrócił uwagę szkoleniowiec GKS-u podczas pomeczowej konferencji prasowej. – Moja drużyna doskonale realizowała zadanie w obrębie własnego pola karnego. Zawodnicy dokonywali klasowych interwencji i to zaważyło na tym, że mimo tego, że Znicz dochodził do naszej „16”, to zdołaliśmy się wybronić – powiedział Rafał Górak. A jakby słodzenia defensorom z Katowic było mało, do pochwał dołączył również Mariusz Misiura, trener Znicza. – Zgadzam się z trenerem, że obrona pola karnego była niesamowita. Porównałbym ją do poziomu Rakowa Częstochowa – stwierdził 42-letni opiekun pruszkowskiej drużyny.

Po raz pierwszy na zero

Choć słowa Mariusza Misiury trzeba traktować z odpowiednim dystansem, to rzeczywiście należy przyznać, że katowiczanie bezbłędnie bronili się w swoim polu karnym. To właśnie dzięki temu po raz pierwszy w tym sezonie zakończyli spotkanie z zerem po stronie strat. To napawa optymizmem kibiców GKS-u przed kolejnymi spotkaniami. Widać, że z meczu na mecz obrońcy z Katowic rozumieją się coraz lepiej. W porównaniu do poprzednich rozgrywek ta formacja uległa znacznym zmianom. Arkadiusz Jędrych współpracuje teraz z cofniętym z pomocy Oskarem Repką oraz sprowadzonym w lecie Aleksandrem Komorem.

Równowaga między formacjami

Dzięki dobrej postawie tej trójki widoczny jest balans pomiędzy atakiem a obroną GieKSy. O tym, że podopieczni Rafała Góraka potrafią strzelać, przekonaliśmy się w tym sezonie kilka razy, przede wszystkim w meczach u siebie. W pojedynku z Chrobrym doskonale zaprezentował się Mateusz Mak, który ustrzelił dublet w swoim debiucie na Bukowej.

Ostatnie spotkanie z Wisłą Płock było natomiast polem do ofensywnego popisu. Ekipa ze stolicy województwa śląskiego strzeliła cztery bramki, choć akurat wtedy żaden z trójki Błąd-Bergier-Mak nie trafił do siatki. Za to mecz ze Zniczem udowodnił, jaki potencjał ofensywny skrywany jest w tej formacji.


Czytaj także:


Błąd i Mak zakończyli mecz z trafieniami, a Bergier, choć bez gola, to zakończył rywalizację ze świetną asystą przy pierwszym trafieniu katowickiego zespołu. Przy odrobinie lepszej skuteczności GKS mógł spokojnie zakończyć ten mecz z dwoma-trzema golami więcej na swoim koncie.


Na zdjęciu: Przesunięty z pomocy do obrony Oskar Repka coraz lepiej rozumie się z partnerami z linii defensywnej.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus