Szwajcaria. Nie chcą grać z duchami

Szwajcarzy ostateczną decyzję w sprawie kontynuowania sezonu podejmą pod koniec maja. Mecze bez kibiców to dla ich klubów większa strata niż zakończenie rozgrywek.

Pół wieku temu powstał w Polsce serial „Wakacje z duchami” i zanosi się teraz na nową wersję w świecie futbolu. Jeśli ligi europejskie będą kontynuować przerwany sezon, to mecze grane będą w miesiącach, w których każdy myśli o wakacjach i urlopach, a brak na nich kibiców sprawi, że mają to być „mistrzostwa duchów”.

Ciekawe, czy piłkarze wychodząc na boisko będą „przybijać piątkę” z nieobecnymi fanami i pozdrawiać puste trybuny, jak to zrobił Cristiano Ronaldo przy okazji marcowych „Derbów Italii” Juventusu z Interem.

Bardziej ostrożni od Niemców

Na razie w większości krajów przeważa chęć dokończenia mistrzostw, chociaż wątpliwości są spore i tak jest w Szwajcarii. Tamtejszy rząd przedstawił w środę nowy plan łagodzenia obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa.

Zakłada on, że od 8 czerwca będzie można wznowić przerwane już 2 marca rozgrywki ligowe, ale ostateczna decyzja zapadnie 27 maja. Przez ten miesiąc władze Szwajcarii chcą obserwować rozwój sytuacji w kraju.

Szwajcarzy zapatrzeni są na niemiecką Bundesligę. Skoro w kraju ich północnego sąsiada, bardziej dotkniętego pandemią, liga ma wznowić rozgrywki w maju, to piłkarski związek SFV sądził, że podobnie może być w Szwajcarii. Ale tamtejsi politycy nie okazali się tak odważni jak Niemcy, ani tak bojaźliwi jak Francuzi, których premier „pozamykał okienka” do września.

Wznowienie treningów w szwajcarskich klubach ma nastąpić 11 maja. Liga Piłkarska przedłożyła Federalnemu Urzędowi Sportu swoją koncepcję treningu i gry przy warunkach Covid-19. Na stadionie będzie mogło przebywać maksymalnie 200 osób, przepisy higieniczne będą bardzo restrykcyjne.

Ile można stracić?

– Jeśli się zatrzymamy, to byłby fatalny krok dla szwajcarskiego futbolu, który cofnął by go o co najmniej pięć lat – uważa dyrektor zarządzający mistrza kraju Young Boys, Niemiec Wanja Greuel.

– Cały ekosystem szwajcarskiej piłki nożnej poniósłby trwałe szkody. Kilkumiesięczną przerwą zniszczylibyśmy wszystkie nasze wartości transferowe. Zwłaszcza, że transfery z naszych większych klubów za granicę są korzystne również dla mniejszych klubów Szwajcarii. Ponieważ pieniądze, które na tym zarabiamy, pozwalają nam kupować graczy od nich, a to jest im niezbędne do funkcjonowania.

Innego zdania jest Bernhard Burgener, prezes FC Basel. – Gra z duchami nie jest dla nas żadną atrakcją. Ponosimy wszystkie koszty, a nie ma ludzi na widowni, więc nie ma dochodów – stwierdził w regionalnym dzienniku SRF Basel Baselland.

Na jednym meczu Basel miałby stracić 300 tysięcy franków szwajcarskich. – Nie żyjemy z mediów. Wpływy z transmisji telewizyjnych to tylko 7-10 procent naszego budżetu. Dla nas dużym przychodem są widownia, sponsorzy, sklep z pamiątkami.

Kasa w pucharach czeka

Burgener jest sceptyczny, gdyż chce poznać wszystkie fakty i argumenty. A na razie nikt nie wie, co może przynieść przyszłość i czy wznowione rozgrywki nie zostaną znów przerwane.

Prezes nie wspomniał o europejskich pucharach. Basel, obok mistrza Young Boys wziął udział w eliminacjach Champions League, startował jedną rundę wcześniej i oba kluby odpadły, przechodząc od Ligi Europy. Tam Young Boys zostali wyeliminowani w fazie grupowej, natomiast Basel swoją grupę wygrał, w 1/32 finału wyeliminował APOEL, a w 1/16 w pierwszym meczu na wyjeździe pokonał Eintracht Frankfurt na Waldstadionie aż 3:0.

Rewanż powinien być formalnością, awans do ćwierćfinału to kolejne zyski. Jest o co grać zarówno jeśli chodzi o premie za wyniki, jak i z tytułu praw telewizyjnych, bez porównania większych niż za krajową ligę. Pozbawiając się ligowego przetarcia Basel zmniejsza swoje szanse w Europie.

Połowa ligi przeciw

Burgenera popierają prezesi Christian Constantin z Sionu, Angelo Renzetti z Lugano, Markus Luethi z Thun i właściciel Xamax Neuchatel Jeff Collet. To daje połowę Superligi.

– My już policzyliśmy i na grze z duchami tracimy jeszcze więcej pieniędzy, niż gdyby sezon został zatrzymany. Rozumiem argumenty zwolenników grania, ale niewielkie pieniądze, jakie otrzymujemy z telewizji, to 10 procent naszego budżetu.


Czytaj jeszcze: Bundesliga w stronę limitów


W dużych ligach europejskich, które bardzo chcą kontynuacji sezonu, kluby generują nawet 50 procent zysków ze sprzedaży praw transmisji. Ponadto nie będzie prawie żadnych problemów z umowami piłkarzy, którym kontrakty wygasają w czerwcu – twierdzi Collet.

Prezydent Ligi Heinrich Schifferle uznaje argumenty klubów, że mecze bez widzów to większe koszty, ale jest też druga strona medalu. – Trzeba myśleć także o piłkarzach.

W dłuższej perspektywie rezygnacja z mistrzostwa zaszkodzi każdemu, konkurencyjność szwajcarskiego futbolu ucierpi na wyjątkowo długiej przerwie dla sportowców. Jeśli tylko trenujesz i nie grasz, nie uzyskasz odpowiedniej formy, bo trudno o nią bez regularnej konfrontacji z przeciwnikami. I wreszcie, piłka nożna ma ogromne znaczenie dla społeczeństwa – oświadczył.

W Szwajcarii dylemat „grać czy nie grać” dotyczy tylko zawodowego futbolu. Amatorzy w niższych ligach nie chcą kontynuować sezonu. Liga amatorska złożyła już wniosek do Szwajcarskiego Związku Piłki Nożnej o zakończenie rywalizacji.

Liczba

51

PROCENT głosujących w ankiecie szwajcarskiej gazety Blic chce wznowienia ligi i meczów przy pustej widowni, 37 procent uważa, że futbol bez kibiców nie ma sensu.

Na zdjęciu: Po 3:0 Basel z Eintrachtem Frankfurt na wyjeździe (z lewej Raul Peretta, obok David Abraham) szwajcarski klub jest bliski ćwierćfinału Ligi Europy, ale w krajowej nie chce kontynuować sezonu.

Fot. Pressfocus