Tej chwili długo nie zapomni

Daniel Paszek z Ruchu Chorzów w niedzielę nie zagrał z Lechią Zielona Góra, ale miniony weekend obfitował dla niego w wiele przeżyć.

To zdecydowanie najlepszy prezent, jakiego mogłem sobie życzyć – uśmiecha się Daniel Paszek, pomocnik Ruchu, po niedzielnym zwycięstwie 4:0 z Lechią Zielona Góra. On sam tego wieczoru na murawę nie wybiegł, bo dzień wcześniej brał ślub. Trener Łukasz Bereta rozumiał go doskonale, w końcu tego samego dnia przeżywał tę samą uroczystość…

– Porozmawialiśmy z trenerem i ostatecznie dał mi wolne. Trudno byłoby mi skoncentrować się na meczu. Bardzo wiele się działo, nie tylko w sobotę, ale też niedzielę. W pierwszym momencie utrzymywałem, że chcę być przynajmniej na ławce, ale nie oszukujmy się: nie wiem, czy w tym całym zamieszaniu dałbym radę dać dobrą zmianę – opowiada 27-letni pomocnik.

– Pierwotnie chcieliśmy mieć wesele w czerwcu, ale nie złapaliśmy terminu. Liczyłem, że mecz z Lechią będzie przełożony na inny dzień. Taki był plan, lecz niestety nie wypalił. Trudno. Beze mnie, ale najważniejsze, że drużyna wygrała – dodaje Paszek, który żenił się w Łaziskach Średnich, czyli rejonach, na których nie brakuje fanów „Niebieskich”.

Kibice stawili się zresztą pod kościołem z okolicznościowym transparentem. – Bardzo fajne przeżycie, Dominice też bardzo się podobało. Tej chwili długo nie zapomnę. Dziękuję kibicom. Odkąd gram w Ruchu, zawsze mogę na nich liczyć, czuję ich obecność i wsparcie na każdym kroku. Byli już u mnie na „trzaskaniu” porcelany (znany na Śląsku zwyczaj przedweselny – przyp. red.) i zapowiedzieli się na ślub, ale i tak byłem miło zaskoczony – mówi Paszek.


Czytaj jeszcze: Lobem na poprawiny, czyli Ruch gromi rywala

Dobry nastrój w niedzielny wieczór został podtrzymany. Ostatecznie zwycięski mecz pomocnik śledził w internecie. – Trochę ubolewam, że zabrakło mnie na Cichej. Chłopaki dobrze zagrali, „Mario” Idzik dał koncert, dopisaliśmy 3 punkty. W ostatnich meczach czegoś nam brakowało, teraz nastąpiło przełamanie, morale poszło w górę i w sobotę pojedziemy do Bielska-Białej walczyć z Rekordem o kolejne zwycięstwo – podkreśla 27-latek.

Nim to nastąpi, już w środę przy Cichej „Niebiescy” walczyć będą z IV-ligowym Śląskiem Świętochłowice o finał Pucharu 100-lecia Śląskiego ZPN. W awansie do półfinału Paszek miał wielki udział. Na mecz z Koszarawą Żywiec (6:1) wyprowadził zespół jako kapitan i w ostatnim występie ze statusem kawalera zaliczył hat trick.

– Chciałem grać w Żywcu jak najdłużej, bo podejrzewaliśmy, że w niedzielę sobie odpuszczę. Cieszę się z każdego występu w Ruchu. Muszę grać jak najwięcej, łapać rytm, bo od początku sezonu tych minut trochę mi brakuje. Każdy mecz, czy to ligowy, czy pucharowy, jest dla mnie ważny. Poniedziałek mieliśmy wolny, a od wtorku zaczynam walkę o skład na sobotę. Łatwo nie będzie, chłopaki niedzielnym występem wysoko zawiesili poprzeczkę – nie kryje na koniec „Pacho”.


Na zdjęciu: Od kilku dni Daniel Paszek swą uwagę może już skupiać tylko na piłce.

Fot. Maciej Witkowski/PressFocus