Ten pomysł jest zły!

Reforma pociągnie kluby w dół – mówi Piotr Mrozek, trener Polonii Łaziska Górne, lidera II grupy IV ligi śląskiej, o projekcie reorganizacji rozgrywek zaproponowanej przez Śląski ZPN. I proponuje, by owszem, zredukować IV ligę do jednej grupy – ale 24-zespołowej!


Pomysł reformy jest zły. Ciągnie się drużyny do dołu. Większość klubów spadnie tam, gdzie kiedyś było i latami walczyło, poświęcając setki godzin, by ściągnąć sponsorów, dostać się wyżej. Jedną reorganizacją pociągnie zespoły w dół – mówi Piotr Mrozek, trener Polonii Łaziska Górne, komentując nowy pomysł Śląskiego ZPN na niższe ligi. Związek zaprezentował dwa projekty: oba zakładają jedną, a nie dwie grupy IV ligi, dwie albo trzy klasy okręgowej oraz cztery albo trzy klasy regionalne. Zamiast 32 klubów, w IV lidze, czyli na najwyższym wojewódzkim szczeblu, grałoby ich najpewniej 18.

Dajmy szansę młodym

Oczywiście, jedna grupa musi być, bo baraż o awans między mistrzami dwóch grup nie jest fajny – przyznaje szkoleniowiec łaziszczan, przewodzących obecnie tabeli II grupy.

– Być może trzeba by zrobić IV ligę jeszcze większą. Przecież zimą gramy sparingi na sztucznych murawach, to dlaczego – jeśli pogoda nie pozwoli grać na normalnym boisku – nie rozgrywać tam też spotkań ligowych? Dlaczego nie pójdziemy w większą liczbę drużyn? Niech będzie ich nawet 24. To wymusi, że kadry będą musiały być szersze, ale w naturalny sposób zapewne o młodych chłopaków, wychowanków, którzy dostaną szansę, kiedy starszy zawodnik będzie miał dość i wysiądzie mu akumulator. W lipcu można grać środa-sobota, to okres wakacyjny, da się organizować mecze wieczorami. W okresie zimowym, listopadzie, można 2-3 kolejki dokończyć na sztucznej trawie. Patrzę na to ze szkoleniowego punktu widzenia. Im większa liczba spotkań o stawkę, tym więcej atrakcji. Runda trwa 3 miesiące, a przerwa zimowa – 4. My, trenerzy, musimy wtedy rzeźbić, wymyślać, by zawodnik się nie znudził. Gdy gra się tylko sparingi, wpada się w rutynę. Mecz o stawkę automatycznie generuje inne emocje. Ci, których będzie stać, będą płacić swoim szerokim kadrom, a pozostali uzupełnią skład młodymi. Wtedy na siłę nie trzeba szukać przepisów o młodzieżowcu, bo odbywa się to w naturalny sposób – analizuje Mrozek.

Zastanówmy się nad III ligą

Nie ma co ukrywać, że pytanie IV-ligowców o zdanie w temacie reformy jest trochę jak zwrócenie się do kurczaka, co sądzi o KFC. W przyszłym sezonie, który może okazać się przejściowy, strefa spadkowa może przecież objąć ponad połowę IV ligi.

– Nagle rozgrywki w jednym roku będą takie, że utrzyma się tylko po kilka, może 6 zespołów. Jeśli już reformować, to płynniej, przez kilka lat. A nie – bach, cięcie. Z rozmów w środowisku wynika, że w razie spadku spora część sponsorów może się wycofać i co wtedy zrobimy? To złożony temat. Być może należałoby się zastanowić też nad III ligą. Gdyby było ich więcej, w grupach stworzonych z dwóch, a nie czterech województw, kluby poszłyby do góry, jakość raczej by na tym nie straciła, a koszty byłyby podobne. Dziś w III lidze nieraz jeździ się po 6-7 godzin w jedną stronę i koszty są ogromne. Na to też trzeba patrzeć. Super byłoby, gdybyśmy zwiększyli IV ligę i spowodowali, że więcej klubów będzie zaangażowanych w walkę o konkretny cel. Można by zrobić baraże dla wicemistrzów, ale też takie o utrzymanie, z rywalami z „okręgówki”. To by powodowało, że liga nie byłaby dla wielu drużyn nudna. Niektórzy teraz już po rundzie jesiennej wiedzą, że ani nie awansują, ani nie spadną i grają tylko dla siebie czy drobnych premii – dzieli się spostrzeżeniami Piotr Mrozek.

Turzy się nie boją

Szkoleniowiec drużyny z Łazisk Górnych mówi o reformie IV ligi, a nie można dziś wykluczyć, że latem znajdzie się już szczebel wyżej. Dziś Polonia jest zaangażowana w walkę o awans, mimo że dopiero w sobotę, pokonując Błyskawicę Drogomyśl, odniosła drugie boiskowe wiosenne zwycięstwo, przełamując się po serii 5 występów bez wygranej.

– Może przeszacowałem trochę możliwość połączenia pracy zawodowej z piłką i trochę za mocno potraktowałem okres przygotowawczy, ale każdy z tych niewygranych meczów miał swoją historię, która wpływała na nasz brak pewności. Mam nadzieję, że mecz z Błyskawicą był takim na przełamanie. Chłopcy pokazali umiejętności i oby już wierzyli w to, co robią. Wiemy, że sezon zbliża się ku końcowi, więc niech ta pewność siebie będzie widoczna i punktujmy już systematycznie, bo nie możemy składać broni. To byłoby z naszej strony niepoważne, gdybyśmy nie próbowali skorzystać z okazji – mówi Mrozek, a o „boiskowych zwycięstwach” piszemy nie przez przypadek. W ostatnich dniach Polonia otrzymała bonusowe 2 punkty wskutek walkowera za zremisowane spotkanie z Drzewiarzem Jasienica. Historia zatoczyła koło, bo jesienią to łaziszczanie zostali ukarani walkowerem za stracie z tym rywalem.

Teraz, dzięki walkowerowi, wrócili na 1. miejsce, wyprzedzając Unię Turza Śląska, mogącą uchodzić za faworyta rozgrywek i głośno mówiącej o awansie.

– Wiemy, jak duże środki są angażowane w Turzy, jak zorganizowany jest klub, ale nie przekreślałbym pozostałych zespołów, z kolejnych miejsc (Decor Bełk, Gwarek Ornontowice, GKS II Tychy, MRKS Czechowice – dop. red.). One też są bardzo dobre, są w stanie namieszać, znaleźć się na szczycie. Wszystko może się wydarzyć, nie wskazywałbym Unii jako zespołu absolutnie najmocniejszego – przekonuje Piotr Mrozek.


Na zdjęciu: Trener Piotr Mrozek nie jest zwolennikiem reformowania niższych lig w taki sposób, w jaki chce to uczynić Śląski ZPN.
Fot. ślzpn