Kto zostanie następcą trenera Krzeszewskiego?

– Wskazałem polskiego kandydata na nowego selekcjonera – mówi Tomasz Krzeszewski, który po 15 latach odchodzi z reprezentacji. Wygrał konkurs na dyrektora sportowego PZTS.


Pańskim następcą powinien zostać Polak czy obcokrajowiec?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Zdecydowanie Polak, bardzo dobrze orientujący się w realiach naszej dyscypliny w kraju i znający system szkolenia. Zna jego dobre oraz słabsze strony i będzie w stanie poprowadzić polski tenis stołowy na jeszcze wyższy poziom.

Dla dobra reprezentacji

Kogoś pan rekomendował?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Otrzymałem takie pytanie od Zarządu PZTS i wskazałem jedno nazwisko. Z oczywistych względów nie mogę go ujawnić w tym momencie. Jestem gotowy pomagać nowemu szkoleniowcowi. W ten sposób będę działał dla dobra reprezentacji i Związku. Mój czas w roli trenera się kończy, lecz to nie znaczy, że kończy się moja praca i troska o losy kadry biało-czerwonych.

Selekcjonerem został pan w 2008 roku. Już od kilku lat w składzie nie ma dawnych reprezentantów. Ostatnim był Daniel Górak.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Udało się dokonać zmian pokoleniowych. Nasza obecna kadra jest młoda i składająca się z perspektywicznych zawodników. Mają szansę na sukcesy na międzynarodowej arenie seniorskiej.

Odmłodzenie reprezentacji nastąpiło naturalnie, czy starsi byli już słabsi?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Bardzo dobre wyniki w kadetach i juniorach sprawiły, że szansę dostali 21-letni dziś Samuel Kulczycki i 20-letni Maciej Kubik, a po nich 17-letni Miłosz Redzimski. W tym okresie nie mieliśmy seniorów trochę starszych od nich, którzy mieliby szansę na skuteczną walkę w Europie i na świecie. W związku z tym uznałem, że warto im dać szansę i dołączą do 28-letniego Jakuba Dyjasa i 26-letniego Marka Badowskiego.

Potrzeba aktywności

Obowiązki dyrektora sportowego to inny chleb. Będzie trochę spokojniej?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Na pewno więcej czasu poświęcę rodzinie, bowiem przez 15 sezonów w reprezentacji jako trener, bez wielkiego liczenia mogę powiedzieć, że kilka lat spędziłem poza domem. Kalendarz startów jest tak rozbudowany, że można co chwilę wyjeżdżać na turnieje, ale brakuje czasu na treningi i zgrupowania. Walcząc z powodzeniem o awans na igrzyska w Rio de Janeiro udawało się takie dwa obozy organizować prawie przed każdym startem międzynarodowym. Natomiast przed niedawnymi Drużynowymi Mistrzostwami Europy w Malmoe nie było szans na wspólne przygotowania.

Sala treningowa to pana naturalne środowisko, a nie praca za biurkiem.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Dlatego chciałbym m.in. uczestniczyć we wszystkich głównych imprezach zagranicznych poszczególnych reprezentacji, tj. MŚ i ME. Jeśli będzie taka potrzeba, usiądę na krzesełku trenerskim i pomogę któremuś z kadrowiczów przy danym pojedynku. Mógłbym pomóc też w okresie przygotowawczym. Zdaję sobie sprawę, że czeka mnie sporo papierowej roboty, ale też wiem, że będzie mi pomagać Stefan Dryszel. Wyobrażam sobie, że jestem aktywnym dyrektorem, i z telefonem przy uchu i laptopem pod pachą, ale też często na treningach kadrowiczów.

Czym się będzie pan jeszcze zajmować?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Między innymi analizą siły naszych rywali, tj. innych reprezentacji.  Będę oczywiście oceniał też pracę polskich trenerów i kadrowiczów.

Łódka i łowienie ryb

Grał pan w reprezentacji prowadzonej przez Stefana Dryszela, a potem zastąpił go na stanowisku selekcjonera.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Historia się powtarza, gdyż od 1 stycznia 2024 roku znów przejmuję obowiązki Stefana. Nie uważam, że jestem osobą, która wszystko wie i jest najmądrzejsza, więc liczę na Dryszela jako doradcę. To  autorytet z realnym i uczciwym spojrzeniem. W wielu kwestiach mamy podobne zdanie.

Dawno temu Leszek Kucharski powiedział, że młodzi kadrowicze powinni występować w polskiej lidze. Pan wrócił z Chorwacji do Ostródy.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Było mi dobrze i chciałem zostać w Zagrzebiu, ale skoro takie było zarządzenie selekcjonera, to się dostosowałem. Trenowałem w ośrodku PZTS w Gdańsku, a klub znalazłem w Ostródzie. Polubiłem to miasto i okolice. Poza tym tutaj miałem szansę na realizowanie hobby, jakim jest wędkarstwo. A na pewno dużo większe niż w regionie łódzkim, z którego pochodzę.

Pana pasję podziela wspomniany Stefan Dryszel.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Zdarzyło się, że razem wędkowaliśmy, wspominając najlepsze starty pingpongistów. Uwielbiam wolny czas spędzać na akwenach, najczęściej w pojedynkę pływając łódką i łowiąc ryby. Cisza, spokój, bliskość natury. Można odreagować.

Będzie pan łączył pracę w PZTS i klubie Energa Morliny Ostróda?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Tak, uzgadniam z władzami Związku wszystkie szczegóły. Jako trener kadry narodowej pracowałem też w klubie, co jest naturalne nie tylko w tenisie stołowym. Rzecz jasna z pewnymi ograniczeniami, mogłem prowadzić drużynę w meczach ligowych, ale zawodników klubu w indywidualnych turniejach już nie.

Potrzebna współpraca

Najtrudniejszy moment w reprezentacyjnej karierze trenerskiej?

Tomasz KRZESZEWSKI: – One są na co dzień, począwszy od powoływania tenisistów stołowych na zawody międzynarodowe, po ustawienie drużyny w konkretnych meczach mistrzowskich. Trudnym momentem są kontuzje zawodników, jak np. w przypadku Marka Badowskiego. Z nim w składzie walczyliśmy m.in. o medal DME we francuskim Nantes w 2019 roku. A później, już bez niego, zespół nie miał już takiej siły. Musimy pracować, by młodzież była w stanie go zastąpić.

Europa od lat marzy o medalach olimpijskich i czasem jej się to udaje.

Tomasz KRZESZEWSKI: – Chciałbym zobaczyć, jeszcze jako dyrektor sportowy, Polaka na podium igrzysk. Aby tak się stało, potrzeba współpracy całego środowiska. Medal olimpijski powinien być celem dla wszystkich związanych z tenisem stołowym w Polsce.


Czytaj także:


Dwóch kadrowiczów – Samuel Kulczycki i Maciej Kubik – występuje w lidze niemieckiej. Jest szansa na ich powrót do Polski?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Chcemy stworzyć takie warunki na wielu płaszczyznach, aby wszyscy kadrowicze mogli być na miejscu. Zobaczymy co przyniesie przyszłość. Teraz nie mamy zbyt wielkiego wpływu na szkolenie tych chłopaków, skoro są w Niemczech. Zresztą oni już dostrzegają, że w tamtym systemie nie są najważniejsi. My chcemy stworzyć system, w którym plan szkolenia będzie stworzony specjalnie dla nich. Zaczynają wreszcie słuchać trenerów w większym wymiarze niż kiedyś. Wcześniej nie chcieli słyszeć, że czegoś nie umieją, skoro wygrywają w kategoriach U-15 i U-19 w Europie.

Na koniec, który ze współczesnych pingpongistów zasługuje na miano gracza wszech czasów?

Tomasz KRZESZEWSKI: – Trudno wybrać tego jednego, najlepszego. Musielibyśmy szukać wśród Chińczyków z kilkoma złotymi medalami igrzysk i mistrzostw świata na koncie. Zapewne wszyscy z nich mają coś, co ich wyróżnia, konkretne uderzenia na najwyższym poziomie. Tej jakości brakuje pozostałym.

Rozmawiał JJ


Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus