Trzej muszkieterowie wnieśli do ekstraklasy przeciętność

Można dyskutować, czy obecni beniaminkowie ekstraklasy podnieśli jej jakość. W tym sezonie jest ich trzech, co… jest im na rękę, bo spaść może tylko jeden zespół.


W kolejnych rozgrywkach liczba zespołów ekstraklasy zwiększy się z 16 do 18. Reforma ma wielu swoich zwolenników, ale również przeciwników, którzy twierdzą, że kolejne drużyny ze szczebla pierwszoligowego spowodują obniżenie poziomu ligi, a zarazem zmniejszenie jej prestiżu. Obecni beniaminkowie są wodą na młyn dla piewców tej teorii.

Warta na czele

Nie ma co się oszukiwać, że Stal Mielec, Podbeskidzie Bielsko-Biała czy Warta Poznań wniosły coś wielkiego do ekstraklasy – bo tak nie jest. Nikt nie traci tyle goli co bielszczanie i mielczanie, którzy piłkę z siatki wyciągali, kolejno, 22 oraz 20 razy. Następny w tym zestawieniu Piast Gliwice stracił „tylko” 14 goli. Warta akurat ze swojej defensywy może być zadowolona, 9 wpuszczonych bramek to świetny wynik, ale trzeba pamiętać, że poznaniacy minimalizują meczowe ryzyko tak mocno, jak się tylko da – dlatego po 9. kolejkach mają na koncie ledwie 6 goli – o jedno trafienie więcej niż wspomniany kryzysowy Piast.

„Zielonym” z Poznania udało się ostatnio podciągnąć nieco w tabeli, zahaczając o jej środek i wyprzedzając… chociażby Lecha, ale ta przyzwoita forma została osiągnięta po trupach swoich ex-pierwszoligowych kolegów – bo Warta wygrała łącznie trzy mecze, w tym z Podbeskidziem i Stalą. Zanim do tego doszło, jej bilans wyglądał licho, zresztą warto przypomnieć, że wraz z Piastem była to ekipa, która najdłużej musiała czekać na swoją pierwszą ligową bramkę.

Słaba średnia

Pojawiającym się komentarzom, że trzej beniaminkowie zaciekle walczą o jedno dostępne miejsce spadkowe, nie można się zbytnio dziwić. Jeśli ktoś tracił w tym sezonie co najmniej cztery bramki, to byli to albo beniaminkowie, albo beznadziejni gliwiczanie. Stal zdobyła 5 z 27 możliwych punktów (18,5% możliwych), Podbeskidzie 6 z 27 (22,2%), a Warta 10 z 27 (37%). Można to porównać z całorocznymi średnimi poprzednich beniaminków, u których te procenty wynosiły: ŁKS Łódź (21,6% zdobytych „oczek”), Raków Częstochowa (47,7%), Zagłębie Sosnowiec (26,1%), Miedź Legnica (36%), Sandecja Nowy Sącz (29,7%), Górnik Zabrze (54,1%), Arka Gdynia (35,1%), Wisła Płock (42,3%), Zagłębie Lubin (54,1%), Termalica Bruk-Bet Nieciecza (37,8%), GKS Bełchatów (32,4%), Górnik Łęczna (39,6%).

Choć oczywiście w obecnej kampanii wciąż zostało do rozegrania mnóstwo spotkań, na ten moment rezultaty beniaminków nie są zbyt kolorowe. Podbeskidzie punktuje lepiej tylko od chłopca do bicia, jakim był w poprzednim sezonie ŁKS, natomiast Stal nie ma sobie równych – co bynajmniej komplementem nie jest. Warta utrzymuje przeciętny poziom.


Czytaj jeszcze: Kibice będą dumni

Praca dla strażaka

Można też zauważyć, że większości wyżej wymienionych drużyn już w ekstraklasie nie ma, co również pokazuje, że długoterminowa perspektywa beniaminka nie jest zbyt przyjemna. Pięć z tych ekip (Bełchatów, Sandecja, Miedź, Sosnowiec, ŁKS) spadło z najwyższej ligi od razu po awansie.

Warta, Podbeskidzie i Stal borykają się także z innymi, typowymi dla beniaminków kłopotami – choć pierwsza dwójka poważnych osłabień latem nie doznała, to jednak ich kadry trudno nazwać imponującymi. Poznaniacy zresztą długi czas pozostawali bez choćby jednego zagranicznego piłkarza. Mielczanie zdążyli już zmienić trenera i wcale nie wybrali głupio – Dariusza Skrzypczaka zastąpił przecież naczelny strażak klubów ekstraklasy, Leszek Ojrzyński. Czy był to wybór słuszny, to się dopiero okaże.


Fot. Lukasz Sobala / PressFocus