Uśmiechu na twarzy nie było

Po raz pierwszy w swojej karierze Robert Dadok dwa razy wpisał się na listę strzelców w meczu ekstraklasy.


Za zabrzanami nieudany mecz u siebie z Zagłębiem Lubin, który „górnicy” przegrali 2:3. Jednym z niewielu, oprócz może jeszcze starającego się Japończyka Kanji Okunuki zawodnikiem, który starcie z miedziowymi może zapisać na plus jest Robert Dadok.

Noga przestała boleć

Z Zagłębiem 25-letni skrzydłowy dwa razy wpisywał się na listę strzelców, a mogło być jeszcze lepiej, bo przecież zaraz na początku trafił mocnym uderzeniem w słupek bramki strzeżonej przez Kacpra Bieszczada.

Pierwsze jego trafienie w sobotnim starciu było jednak trochę kuriozalne. O co chodzi? Górnik przegrywał 0:1, kiedy Dadok upadł w polu karnym rywala. Jak obliczono w poniedziałkowym programie Canal + „Ekstraklasa po godzinach”, leżał na murawie… 23,1 sek! Po czym, kiedy akcja przeniosła się ponownie pod bramkę gości, to szybko wstał, a kiedy po strzale Okunuki piłka odbiła się od poprzeczki, to dobił ją z kilku metrów do siatki. Skąd tak szybkie „ozdrowienie”?

– Noga przestała boleć – mówił z uśmiechem i z rozbrajającą szczerością piłkarz do kamery.

Potem trafił jeszcze w drugiej połowie, ale choćby punktu „górnikom” to nie dało.

– Dwie bramki, ale satysfakcji i uśmiechu na twarzy nie ma. Z Zagłębiem to był mecz do wygrania. Znowu ta sama sytuacja co w spotkaniu z Piastem, gdzie są gole, ale punktu czy punktów nie ma – zaznacza.

Czy jego trafienie przy wyniku 0:0 z „miedziowymi” zamiast w słupek, to do siatki zmieniłoby przebieg rywalizacji?

– Być może, ale teraz nie ma co gdybać. Co można powiedzieć, to są momenty, że się wyłączamy i nie jesteśmy na tyle agresywni na ile powinniśmy być. Z Piastem się wyłączyliśmy i stracone gole. Teraz sytuacja powtórzyła się z Zagłębiem. Podobny scenariusz i znowu stracone niepotrzebnie bramki. Są takie elementy gry, które trzeba na pewno poprawić, żeby nie tracić w ten sposób goli. Na pewno trzeba poprawić grę w defensywie, ale nie w odniesieniu tyko do naszego bloku obronnego, ale w stosunku do całego zespołu, bo wszyscy na to pracujemy – od napastnika do bramkarza – podkreśla Dadok.

Chwali kolegów

Z lubinianami po raz pierwszy w karierze udało mu się zdobyć dwa gole w ekstraklasie.

– To OK jeżeli chodzi o statystyki, ale wolałbym, żebyśmy mieli zamiast tego trzy punkty. To dałoby większą satysfakcję – zaznacza. Byłego zawodnika Tempa Puńców i Piasta Cieszyn pytamy czy to przypadkiem nie on powinien grać w linii ataku? Z trzema bramkami na koncie w bieżących rozgrywkach jest przecież najlepszym strzelcem swojego zespołu. O tyle to godne podkreślenia, że na początku rozgrywek mało co grał. Z Radomiakiem w ogóle nie wybiegł na murawę. Potem był rezerwowym. Ambitną i dobrą postawą na treningach wywalczył sobie jednak ponownie miejsce w wyjściowym składzie drużyny prowadzonej przez Bartoscha Gaula. Podobnie było zresztą w poprzednim sezonie, kiedy górniczą jedenastkę prowadził jeszcze Jan Urban.

– Trzeba powiedzieć, że w ataku dobrze spisuje się Piotrek Krawczyk. Dał asystę przy drugiej bramce. Przy pierwszej też wziął ze sobą zawodników na krótki słupek. Dzięki temu my mamy więcej miejsca. On na boisku wykonuje dla nas taką pracę, że dla mnie na boisku jest potem łatwiej. Teraz ja strzeliłem dwa gole, wcześniej Okunuki. Piotrek też miał wtedy asystę. Patrzmy na te pozytywy, bo Piotrek swoją robotę z przodu robi – mówi Dadok.

Zawodnik jest optymistą, co do kolejnych ligowych meczów, w tym tego najbliższego ze Śląskiem w sobotę na wyjeździe.

– Widzę to pozytywnie. Przyszli do nas jakościowi zawodnicy, jak choćby Emil Bergstroem, który przez trzy miesiące był bez klubu, a wygląda fizycznie w porządku. To ambitni piłkarze, którzy nie przyszli do Zabrza po to, żeby sobie tutaj posiedzieć. Łapiemy dobry kontakt i mam nadzieję, że szybko przełoży się też to także na te nasze wyniki – zaznacza najskuteczniejszy póki co piłkarz Górnika w tym sezonie.


  • 17 SPRINTÓW wykonał w meczu Górnik – Zagłębie Robert Dadok. Była to najwyższa liczba spośród wszystkich graczy. O dwa sprinty mniej miał na koncie młodzieżowiec Bartłomiej Kłudka.

Na zdjęciu: Robert Dadok w starciu z Filipem Starzyńskim (z tyłu).
Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus.pl