W świecie żydowskiego pokerzysty

Jakub Moder i Michał Karbownik na razie zostają w Polsce, ale warto śledzić jak radzić sobie będzie w najbliższych dniach ich nowy klub.


Jakub Moder, który został piłkarzem Brigthon&Hove Albion, chociaż na razie pozostanie w Poznaniu gdy trafi do nowego klubu nie będzie musiał przyzwyczajać się do… nowej kolorystyki strojów. Domowy zestaw, w którym występują bowiem „Mewy” jest łudząco podobny do tego, w jakim występuje poznański Lech. Chodzi o niebieskie koszulki i białe spodenki. Drobna różnica występuje jedynie jeżeli chodzi o getry. To oczywiście mało ważna kwestia. Najważniejsza jest taka, do jakiego klubu trafia zarówno Moder jak i Michał Karbownik. Za obu ekipa z południowej Anglii zapłaciła łącznie 16,5 mln euro. Moder załapał się nawet do pierwszej dziesiątki najdroższych transferów w historii klubu i obecnie plasuje się na dziewiątej pozycji. Brighton&Hove szczególnie rozrzutne było w poprzednim sezonie, kiedy to ustanawiało transferowe rekordy, kupując Adama Webstera i Neala Maupaya. Obu z League Championship i obu za… 22,22 mln euro.

Przyjrzeć się rywalom

Poprzednie rozgrywki Brighton&Hove ukończyło na 15. miejscu w Premier League, ale w elicie utrzymało się pewnie. Trudniej było sezon wcześniej, bo „Mewy” zajęły ostatnią bezpieczną lokatę w klasyfikacji. Takie dane od razu dają odpowiedź, dokąd trafili dwaj młodzi reprezentanci Polski. A mianowicie do klubu drugiej połowy tabeli w Premier League, który również w niedawno rozpoczętym sezonie ma ten sam cel, czyli utrzymać się w angielskiej ekstraklasie. Na razie jest tak sobie, bo w czterech dotychczasowych meczach „Mewy” wygrały raz i poniosły trzy porażki. Ale podkreślić należy, że musiały uznać wyższość Chelsea, nieznacznie Manchesteru United i Evertonu, czyli drużyny, która świetnie wystartowała. W kolejnych spotkaniach, które Jakub Moder i Michał Karbownik śledzić będą z Polski, bo na razie zostają w swoich klubach na wypożyczaniach, powinno być lepiej. Nasi piłkarze będą mogli przyjrzeć się również temu, z kim przyjdzie im rywalizować.

Jeżeli chodzi o Karbownika, to trener Graham Potter preferuje grę trójką środkowych obrońców, dlatego młodszy z nowych nabytków Brighton&Hove musi przyglądać się grze wahadłowych. Jak z lewej strony, to Solly Marcha. Jak z prawej, to niezwykle utalentowanemu i starszemu od siebie o rok Tariq Lampteyowi, który ma za sobą występy w juniorskich reprezentacjach Anglii. W środku pola, gdzie występuje Moder, konkurencja jest spora. Yves Bissouma, reprezentant Mali, dwa lata temu kosztował klub prawie 17 mln euro, a Davy Proepper, który w Brighton&Hove występuje od 2017 roku, zagrał w Premier League już 100 razy.

Wielka rola dwóch ludzi

Oczywiście do momentu, gdy nasi piłkarze dołączą do zespołu, sporo może się zmienić. Ale warto się przygotować, jak również obserwować przyszłą drużynę piłkarzy, z którymi wiążemy spore nadzieje. W 2017 roku Brighton&Hove wrócił do angielskiej ekstraklasy po 34 latach przerwy. Zresztą rok 1983 był dla tego klubu szczególny. Z dość dużym hukiem drużyna spadła z Premier League, ale jednocześnie… zagrała w finale Pucharu Anglii. I to nie z byle kim – z Manchesterem United. Mecz na Wembley trzeba było powtarzać, bo w pierwszym spotkaniu był remis. W drugim „Czerwone diabły” wygrały 4:0, a niesamowite jest to, że dwa mecze Brighton&Hove obejrzało wówczas, „na żywo”, 190 tysięcy ludzi.
Bardziej współczesna historia „Mew”, to – śmiało można stwierdzić – dwie postaci. Pierwszą z nich jest Dick Knight, który w 1997 roku uratował klub przed totalną degrengoladą. W tym samym roku, ze względu na długi, trzeba było sprzedać… stadion pod zabudowę mieszkaniową i przez następnych 14 lat klub nie miał praktycznie swojego obiektu. Ale Knight wyprostował inne sprawy, a dziś jest honorowym prezesem. W 2009 roku na stanowisku szefa klubu zastąpił go Tony Bloom, który nieco wcześniej zrobił bardzo dużo dla budowy nowego obiektu, która ruszyła w 2008 roku. Ten 50-letni biznesmen to szalenie ciekawa postać. Żyd, który doprowadził m. in. do budowy nowej synagogi w Hove, a jego wielką pasją była… gra w pokera. Przejął rządy w klubie, kiedy ten bił się o utrzymanie w… trzeciej lidze. Awans do ekstraklasy zbiegł się z oddaniem do użytku nowego stadionu. Następnie zespół dwukrotnie był bliski awansu do Premier Legaue, a raz… o włos od spadku do League One. W 2017 roku udało się do angielskiej ekstraklasy wrócić.


84

Ligowe mecze w barwach Brighton&Hove, wszystkie na zapleczu angielskiej ekstraklasy, rozegrał Tomasz Kuszczak. Polski bramkarz trafił do tego klubu latem 2012 roku z Watford i spędził w nim dwa sezony. Był podstawowym golkiperem, a następnie – latem 2014 roku – odszedł do Wolverhampton. W historii Brighton&Hove Albion pojawiają się jeszcze dwa polskie nazwiska. W czasie wojny grali tam Feliks Bojar i Zbigniew Szajna-Stankowski. Ten drugi był bramkarzem i pilotem Polskich Sił Powietrznych w Wielkiej Brytanii, a następnie RAF-u. W barwach Brighton&Hove rozegrał jedno spotkanie, a po wojnie miał… uczyć grać w piłkę przyszłą legendę angielskiej piłki nożnej, mistrza świata i 15-krotnego kapitana reprezentacji Anglii, Jimmy’ego Armfielda! Szajna-Stankowski zamieszkał bowiem w Blackpool, terminował u matki 10-letniego wówczas przyszłego piłkarza i kopał z nim piłkę…


Do sąsiadów nam daleko

Jakub Moder stał się najdroższym piłkarzem kiedykolwiek wytransferowanym z ekstraklasy i pierwszym, za którego zapłacono więcej niż 10 mln euro. Środkowy pomocnik pobił rekord, który od początku tego roku należał do Radosława Majeckiego. 23 stycznia br. poinformowano, że golkiper Legii Warszawa został sprzedany do Monaco za 7 mln euro. Majecki, podobnie, jak teraz Moder, czas do końca sezonu spędził jednak na wypożyczeniu przy Łazienkowskiej.

Poprzedni transferowy rekord ekstraklasy należał przez 2,5 roku do Jana Bednarka. A ten jeszcze wcześniejszy bardzo długo dzierżył Adrian Mierzejewski, który latem 2011 roku przenosił się z Polonii Warszawa do Trabzonsporu. Co ciekawe „Mierzej”, który niecałe dwa tygodnie temu zmienił klub w Chinach i trafił na wypożyczenie do Guangzhou R&F, nadal zajmuje bardzo wysokie, 6. miejsce w rankingu najdroższych piłkarzy sprzedanych z naszej ligi. Jest jednym z czterech pomocników w pierwszej dziesiątce. Ponadto stawkę uzupełniają dwaj obrońcy, trzej napastnicy i bramkarz. Od zakończonego niedawno okienka transferowego status najdroższego sprzedanego z ekstraklasy napastnika utracił – na recz Bartosza Białka – Robert Lewandowski.


Czytaj jeszcze: Polskie 50 milionów


Łącznie za 10 najdroższych naszych piłkarzy sprzedanych z Polski zapłacono do tej pory niecałe 60 mln euro. Kwota nie robi wrażenia. Za 10 najdroższych Czechów sprzedanych z tamtejszej ligi zapłacono prawie 80 mln euro. Nie mówiąc już o 10 najdroższych Ukraińcach, którzy odchodząc ze swojej ligi kosztowali razem… 154 mln euro. Warto jednak zauważyć, że kwoty płacone za naszych zawodników ekstraklasy wystrzeliły w ostatnich latach mocno w górę, bo siedem z dziesięciu najwyższych transferów, w tym pięć pierwszych, dokonano w ciągu nieco ponad trzech lat.


Na zdjęciu: Yves Bissouma (z lewej) może być w przyszłości konkurentem Jakuba Modera do miejsca w wyjściowym składzie Brighton.

Fot. Pressfocus