Wisła Kraków. Najlepszy nos w ekstraklasie

 

Trener Artur Skowronek może powiedzieć, że intuicja go nie zawodzi. W pierwszym meczu rundy wiosennej postawił na ledwo co sprowadzonego Alona Turgemana i reprezentant Izraela rozpoczął tegoroczną kanonadę Wisły Kraków, prowadząc „Białą gwiazdę” do zwycięstwa 3:0 z Jagiellonią Białystok.

Asy z rękawa

W następnym meczu na swoim boisku szkoleniowiec krakowian dał szansę debiutu w pierwszej jedenastce Aleksandrowi Buksie i 17-latek błyskawicznie odwdzięczył się trafieniem, otwierającym drogę do wygranej 2:0 z Koroną Kielce.

Także w kolejnym spotkaniu na stadionie przy ulicy Reymonta trener Skowronek wyciągnął asa z rękawa, bo pierwszy raz w wyjściowym składzie zagrał Lubomir Tupta. Słowacki napastnik też szybko strzelił gola. Do pełni szczęścia zabrakło krakowianom sekund, bo Wisła Płock w ostatniej minucie doprowadziła do remisu 2:2.

Również w derbach trenerka intuicja nie zawiodła Artura Skowronka. Gdy sfaulowany David Niepsuj (podejrzenie złamania kości śródstopia) opuszczał murawę na noszach trzeba było szybko podjąć decyzję, kogo wpuścić na boisko za prawego obrońcę.

Trener Wisły, patrząc kątem oka jak Jakub Błaszczykowski wykorzystuje rzut karny, błyskawicznie przeanalizował sytuację i postawił na stopera Heberta.

Brazylijczyk, który po 45-minutowym debiucie w pierwszej wiosennej kolejce wypadł z gry z powodu urazu i został „wygryziony” ze składu przez znakomicie spisującego się Rafała Janickiego, wrócił na boisko i przypieczętował wygraną zespołu.

Motywator Błaszczykowski

– Od pierwszego dnia pracy w Wiśle, a byliśmy wtedy w bardzo trudnej sytuacji, wierzyłem, że przyjdzie dobra passa – mówi Artur Skowronek, który po zwycięstwie z Cracovią może się pochwalić serią 7 spotkań bez porażki, a dodajmy, że 6 zwycięstw przedzielił jeden remis.

– W piłce wszystko zaczyna się od determinacji zawodników, a ja widziałem ich chęć do pracy od pierwszego spotkania. To był także motor napędowy naszych zimowych przygotowań, po których ruszyliśmy do walki o ligowe punkty z przekonaniem, że potrafimy odnosić zwycięstwa.

Nie wytrącił nas z tego dobrego rytmu nawet remis z Wisłą Płock, bo w tym momencie naszym atutem okazał się ogromny autorytet Jakuba Błaszczykowskiego. Wspaniałe słowa kapitana przed meczem z Cracovią zmotywowały wszystkich i spowodowały, że mieliśmy wiarę nawet przy stałych fragmentach, choć przecież nie mieliśmy przewagi wzrostu.

Obrońcy w ataku

Nie dość, że obrona Wisły odparła ataki rywali to także miała decydujące znaczenie dla zdobyczy bramkowych. Rzut karny wywalczył prawy obrońca, a przy drugim golu stoper Hebert wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego, wykonanego przez lewego obrońcę Macieja Sadloka.

– Wiedzieliśmy, że derby czasami nie są pięknymi meczami – twierdzi Maciej Sadlok. – Mimo wszystko staraliśmy się grać w piłkę. Nie do końca się to udawało, ale nie chcieliśmy cały czas posyłać długich podań, tylko też coś skonstruować.

Myślą o niedzieli

Gatunkowo był to bardzo ciężki mecz, ale dla nas i wszystkich wiślaków to bardzo szczęśliwy dzień. Przygotowywaliśmy się do tego meczu. Wiedzieliśmy z czego Cracovia „żyje” i co chce osiągnąć. Odparliśmy jednak jej ataki. Chcieliśmy robić swoje, choć teren nie sprzyjał grze kombinacyjnej, bo boisko nie było najwyższych lotów.

Najważniejsze, że kontynuujemy naszą passę i dlatego w dobrych nastrojach przez chwilę jeszcze pocieszymy się z wygranych derbów, ale za moment będziemy już myśleli o niedzieli.

W tym roku nie przegraliśmy meczu i czujemy, że z Lechem też możemy wygrać. Wiemy, że rywale ostatnio dobrze wyglądają, ale nasza w tym głowa, by się do tego meczu dobrze przygotować – zakończył Maciej Sadlok.