Wisła Kraków. Powtarzająca się historia

Jerzy Brzęczek tłumaczy porażki brakiem doświadczonych zawodników.


Po porażce w Rzeszowie „Biała gwiazda” znalazła się na ostatnim miejscu strefy barażowej. Trzecia porażka z rzędu zepchnęła zespół Jerzego Brzęczka na pozycję, z której kibice Wisły Kraków są bardzo niezadowoleni.

– Jasne jest, że wszyscy jesteśmy rozczarowani, tym bardziej kibice – stwierdził trener krakowian na pomeczowej konferencji prasowej. – My też, bo przegraliśmy trzeci mecz z rzędu. Mieliśmy jednak trudną sytuację kadrową, bo sześciu doświadczonych zawodników nie mogło grać, ponieważ byli kontuzjowani albo zawieszeni. Oni będą jednak teraz wracać do składu więc pojawi się jakość i doświadczenie, które będzie nam bardzo potrzebne w następnych spotkaniach.

Młodzi zawodnicy, którzy rozpoczynają swoje kariery nie mają tych atutów i nic dziwnego, że w takim momencie u nich jest większa nerwowość. To powoduje, że za łatwo dajemy sobie strzelać bramki. Na początku sezonu, gdy nie traciliśmy goli, spokój w tyłach był naszą siłą, ale ostatnio tracimy gole w zbyt prosty sposób i to powoduje, że uciekają nam punkty.

Tracili kontrolę nad grą

Potwierdzeniem tych słów były bramki zdobyte przez Stal Rzeszów. – Myślę, że to powtarzająca się historia – tłumaczy szkoleniowiec Wisły. – To czwarty mecz, który przegrywaliśmy mimo prowadzenia. Mieliśmy kontrolę i nagle po naszym stałym fragmencie gry, który nie został wykonany tak, jak sobie zaplanowaliśmy, zabrakło zabezpieczenia i po kontrataku trzech na jednego rzeszowianie wyrównali.

Później, już w drugiej połowie, choć zaczęliśmy kontrolować sytuację na boisku to znów straciliśmy piłkę. Był rzut z autu, nie zaasekurowaliśmy i straciliśmy bramkę na 1:2. W decydujących momentach, tych po objęciu prowadzenia, zaczynamy tracić kontrolę nad grą. Nie wiem z czego to wynika, ale brak doświadczenia jest tu na pewno istotny. Na szczęście starsi zawodnicy będą wracać już do gry, a wraz z nimi pojawi się doświadczenie i cwaniactwo, których brak powodował ostatnio, że przeciwnik strzelał nam bramki, a w konsekwencji przegrywaliśmy spotkania, których nie powinniśmy przegrać.

Kwestia zabezpieczenia

Pojawiły się też pytania o brak agresji w grze podopiecznych Jerzego Brzęczka. – Jeśli chodzi o agresywność w grze, to zwracaliśmy piłkarzom na to uwagę już przed meczem – odpowiedział opiekun zespołu spod Wawelu. – Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, jak Stal rozgrywa piłkę. Parę razy doskok był, robiliśmy to bardzo dobrze i wtedy wychodziliśmy z kontratakami. Na pewno jednak w bocznych sektorach naszym skrzydłowym brakowało tej agresji i za łatwo boczni obrońcy, którzy często „wjeżdżali” do środka, potrafili zrobić przewagę.

To samo dotyczy stałych fragmentów gry. To jest zawsze kwestia zabezpieczenia i wszystko było rozpisane oraz ćwiczone. Jednak gdy mieliśmy jednak rzut wolny z centralnego sektora to nasi zawodnicy, którzy byli przy piłce, nie tak mieli być ustawieni. To spowodowało nasze odkrycie się i dlatego Stal nas skontrowała i zdobyła w bardzo łatwy sposób bramkę wyrównującą. To są takie momenty, gdy potrzeba odpowiedzialności indywidualnej.

Podstawowy problem

W Rzeszowie krakowianie nie wypracowali sobie jednak na tyle klarownych okazji, żeby tak naprawdę myśleć o lepszym wyniku.

– Wiele razy mieliśmy bardzo dobre możliwości zagrania prostopadłych podań – przekonywał Jerzy Brzęczek. – Drużyna Stali grała bardzo wysoko i przestrzeni było bardzo dużo. Nasze ostatnie podania były jednak niedokładne, co okazało się decydujące. Jeśli ostatnie podanie będzie niedokładne, za długie lub ostatni wybór nie będzie optymalny, to nie będziemy mieć okazji na gole. W drugiej połowie było kilka takich sytuacji, że poprzez niedokładne zagranie nie wprowadzaliśmy tego zawodnika, który był w strefie pomiędzy obrońcami Stali Rzeszów. To był nasz podstawowy problem, jeśli chodzi o kreowanie sytuacji w tej fazie meczu. Zabrakło realizacji naszych planów.

Największy mankament

– Od początku chcieliśmy grać wysokim pressingiem, żeby nie pozwalać Stali Rzeszów na wyprowadzanie piłki. Wielokrotnie robiliśmy to dobrze, ale również parokrotnie traciliśmy futbolówkę po odbiorze, co napędzało przeciwnika, żeby nas skontrował. To był nasz największy mankament, powodujący, że nie potrafiliśmy się dłużej utrzymać przy piłce. Stal grając w takim składzie długo, ma dużo automatyzmów w poruszaniu się po boisku i to zadecydowało o ich zwycięstwie. My nad tym musimy nadal pracować – zakończył Jerzy Brzęczek.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus