Z lamusa. Sowiecki oprawca

20 września 1939 roku sytuacja II Rzeczpospolitej była tragiczna. Niemcy byli już pod Warszawą, a trzy dni wcześniej Polską najechała ze Wschodu sowiecka horda, łamiąc traktat o nieagresji.

Wojskowa drużyna

Wiele mówi się o zbrodniach Niemców, tymczasem oprawcy radzieccy nie byli lepsi. Wprawdzie Naczelny Wódz marszałek Edward Rydz-Śmigły wydał ogólną dyrektywę, która mówiła, żeby ze wkraczającą na nasze Kresy Armią Czerwoną nie walczyć, to jednak w praktyce różnie to wyglądało. „Miasta do których podejdą bolszewicy, powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii” – pisał w rozkazie Rydz-Śmigły. Jak wyglądały takie „pertraktacje” i „rozmowy” pokazał przykład Lwowa. Wojskowa załoga poddała miasto Sowietom. Mimo zagwarantowania oficerom Wojska Polskiego wolności i nietykalności, to wielu z nich zostało zatrzymanych, a kilka miesięcy później już nie żyło, ginąc od strzału w tył potylicy…

Inaczej sytuacja wyglądała w Grodnie. W dwudziestoleciu międzywojennym był tam jeden z najsilniejszych garnizonów WP. Życiowe drogi zawiodły tam też Stanisława Gozdeckiego. Urodzony w Krakowie został zawodowym wojskowym i przeniósł się na Kresy do Wilna. Grał nieźle w piłkę. Na początku lat 20. został zawodnikiem miejscowego Sokoła, żeby w latach 1924-28 reprezentować solidny zespół WKS 1 pp. Wilno. Wojskowa drużyna w 1926 roku uczestniczyła w finałowej rozgrywce o mistrzostwo Polski. Było to ledwie rok przed powstaniem Ligi. Gozdecki w barwach WKS 1 pp. Wilno wystąpił w decydujących spotkaniach. Zagrał w dwóch meczach w grupie północnej przeciwko późniejszemu wicemistrzowi kraju Polonii Warszawa oraz TKS Toruń. W tym pierwszym zespole jedną z gwiazd był Michał Hamburger, niedoszły reprezentant Polski, który zginął w 1943 roku po postrzale przez niemieckiego żołnierza.

Przedwojenne Grodno. Z tyłu most im. marszałka Józefa Piłsudzkiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Klub z Wilna wiele nie zdziałał wtedy w decydującej rozgrywce, nie zdobywając nawet punktu. WKS 1 pp. Wilno kilkukrotnie zdobywał tytuł mistrzowski okręgu wileńskiego. Tak było we wspomnianym 1926 roku, tak było dwa lata później, a następnie w 1931 i 1932 roku. Do najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli I Ligi nie udało się jednak awansować, a w 1933 roku, po połączeniu z WKS 6 ppLeg Wilno, powstał nowy klub Śmigły Wilno, który wśród najlepszych zagrał w 1938.

Stanisław Gozdecki został na Kresach. Tam też, jako zawodowego wojskowego w stopniu podoficera WP, sierżanta, zastała go wojna. Trafił do Grodna, które w wyniku bombardowań niemieckich na początku września mocno ucierpiało. Zniszczona została składnica i magazyn wojskowy, stracono połowę sprzętu oraz amunicji. Mimo to szykowano się do obrony miasta przed Niemcami. Jedną z broni miały być zapasy butelek z benzyną, które przydały się kilkanaście dni później, kiedy toczyły się walki, tyletyle że nie z Wermachtem, jak przypuszczano, a z Armią Czerwona, która zadała Polsce cios w plecy, wkraczając w granice II RP 17 września 1939 roku.

Heroiczna obrona Grodna

Grodna broniło około 4 tysiące Polaków. „Gdy 20 września krasnoarmiejcy podchodzili pod miasto, linie telefoniczne jeszcze działały. Komuniści wykorzystali to, aby dzwonić do swoich znajomych sowieckich oficerów i przekazywać im informacje na temat szczegółów obrony. Była to zaplanowana wcześniej drobiazgowa akcja sowieckiego wywiadu. Przed planowaną agresją na Polskę, szpiedzy Stalina w konspiracji spotykali się z polskimi komunistami i instruowali ich, jak postępować, kiedy wybuchnie wojna. W pierwszym dniu ataku komunistyczni zdrajcy mieli dzwonić na wyznaczony numer telefonu i podawać konkretne informacje na temat polskich wojsk. Telefon w domu na obrzeżach Grodna odbierał sowiecki komisarz” – można przeczytać w artykule „Oblężone miast” Leszka Szymowskiego w ostatnim dodatku Historia dziennika „Rzeczpospolita”.

Czterokrotnie większe sowiecki siły, mające do tego pancerne wsparcie nie mogły sobie poradzić z bohaterską obroną 60-tys. przed wojną Grodna. Nikt nie myślał o kapitulacji czy ewakuacji, w tym wypadku na Litwę. W walkach o miasto bohaterskim mieszkańcom przydały się butelki z benzyną. Obrzucane nimi w mieście czołgi płonęły jak wielkie pochodnie.

Krasnoarmiejscy, ze swoim przebiegłym dowództwem, wymyśliło jednak sposób na złamanie obrony i hartu ducha mieszkańców Grodna. Żeby uchronić swoje czołgi przed celnymi trafieniami, to przywiązywali do swoich maszyn złapanych wcześniej mieszkańców miasta. Te żywe tarcze urosły do symbolu obrony miasta, były też przykładem bestialstwa i okrucieństwa Sowietów. 20 września w walkach z jednym z oddziałów Armii Czerwonej ginie Gozdecki. Jest jednym z wielu ligowych graczy, którzy giną we wrześniowych walka, ale nie w starciach z niemieckim najeźdźcą, a tym ze wschodu.

Śmierć w Katyniu

Później giną też inni piłkarze z Wilna, jak były gracz Śmigłego Juliusz Ballosek, 13 ligowych gier i pięć bramek w 1938 roku. Duża grupa ligowych piłkarzy zginie w Katyniu. Łącznie będzie to kilkunastu zawodników, w tym klubowy kolega Gozdeckiego z WKS 1 pp. Wilno, pomocnik Stanisław Bielski, zamordowany w Katynie w maju 1940. Z ręki sowieckiego oprawcy zginą też tam byli reprezentanci Polski jak Marian Spoida, Adam Kogut czy Adolf Zimmer.

Co do kolegów Gozdeckiego z WKS 1pp. Wilno to na wojennym szlaku śmierć poniosą także inni zawodnicy, jak Józef Gąsiorek, który zginął w kampanii wrześniowej. Jego brat Ludwik, to były kierownik Śmigłego Wilno, oficer WP, który zostanie zastrzelony w Katyniu. Z innych graczy wojskowego klubu z Wilna śmierć w walkach pod Narwikiem poniesie też Stefan Kulig (maj 1940).

Z lamusa. Ta ostatnia… kolejka

Zabili mu ojca

Agresja z 17 września 1939 roku miała też swoje przełożenie na Górny Śląsk. Jak tłumaczy Ryszard Mozgol, szef Oddziałowego Biura Edukacji Narodowej IPN w Katowicach, na tzw. Przyczółek Karpacki została ewakuowana duża część personelu z zakładów przemysłowych z naszego terenu. Wszystko było związane z planami obronnymi. Przegrane bitwy o tzw. rygiel południowy pod Węgierską Górką i Mokrą, a potem radziecka inwazja ze wschodu sprawiła, że wielu z tych pracowników, a także urzędników, bo oni także ewakuowali się wcześniej, znalazła się na terenach, które zajęła Armia Czerwona. Wśród nich był m.in. pierwszy marszałek Sejmu Śląskiego i bliski współpracownik Wojciecha Korfantego – Konstanty Wolny, który zmarł rok później we Lwowie. Był też były prezes Śląskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w Katowicach Rudolf Niemczyk. Barwach postać, powstaniec śląski, a potem żołnierz Armii gen. Władysława Andersa.

Osobna sprawa tyczy się śląskich policjantów, którzy w wojennym chaosie i zawierusze mieli iść na Warszawę, a znaleźli się na Kresach, gdzie trafili do miejscowości Mosty, gdzie przed wojną była Szkoła Policyjna. Niestety, większość śląskich policjantów trafiła w szpony Sowietów. – Osadzeni zostali w obozie w Ostaszkowie. W kwietniu i maju 1940 przewieziono ich do Kalinina, obecnie Tweru, gdzie zostali zamordowani. Spoczęli w Miednoje. To część zbrodni katyńskiej. Spośród wydobytych tam ponad 6 tysięcy zwłok, 1231 osób, to zamordowani funkcjonariusze śląskiej policji. To największa powstańcza nekropolia – przypomina historyk, pedagog i publicysta Ryszard Mozgol z katowickiego IPN.

Wśród tych zastrzelonych w Miednoje był też Michał Szymkowiak, ojciec późniejszego reprezentanta, słynnego bramkarza Polonii Edwarda Szymkowiaka, którego pomnik znajduje się przed bytomskim stadionem na ulicy Olimpijskiej. Jego ojciec był policjantem pracującym w Katowicach, który przed wybuchem wojny, po zajęciu przez Polskę Zaolzia, pracował w komisariacie w Nowym Boguminie, gdzie był starszym posterunkowym. Potem trafił do obozu do Ostaszkowa i Kalinina, gdzie go zamordowano. Syn miał wtedy 8 lat… Dlatego takie znaczenie miała dla niego wygrana z ZSRR 2:1 na boisku w słynnym meczu na Stadionie Śląskim, rozegranym w październiku 1957 roku. Edward Szymkowiak, razem ze strzelcem dwóch bramek Gerardem Cieślikiem, był jednym z jego bohaterów.

 

Na zdjęciu: Mecz WKS Śmigły Wilno z Cracovią.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

 

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem