Z Ruchem na galowo

Piłkarze Wisły Kraków w hicie I ligi mają zagrać w najmocniejszym składzie.


W sobotę na stadionie w Gliwicach czwarty w tabeli Ruch podejmie wicelidera, czyli Wisłę Kraków. O tym spotkaniu mówiło się już wiele tygodni temu, a to ze względu na przymiarki, by rozegrać go na Stadionie Śląskim. „Niebiescy” ostatecznie nie porozumieli się z zarządcą obiektu i „Białą gwiazdę” podejmą w swoim tymczasowym domu, czyli na stadionie Piasta.

Wisła bez ubytków

Mecz ten elektryzuje z kilku powodów. Przede wszystkim zmierzą się zespoły klubów, które łącznie zdobyły 27 mistrzostw kraju. Ruch po raz ostatni był najlepszy w Polsce 34 lata temu, a krakowianie czekają na mistrzowską koronę od 2011 roku. W ostatnich latach oba kluby podupadły, chorzowianie musieli poznać smak nawet czwartego poziomu rozgrywkowego. Oba niezmiennie mogą się pochwalić rzeszami oddanych kibiców, dzięki którym mogły przetrwać trudne momenty. Obie drużyny mogą wiele przegrać lub wygrać w bieżących rozgrywkach. Wisła chce wrócić do ekstraklasy po roku, zaś Ruch po sześciu. Po rundzie jesiennej zespół z Górnego Śląska był trzeci w tabeli i miał osiem punktów przewagi nad krakowianami. Wiosną zespoły Jarosława Skrobacza i Radosława Sobolewskiego również spisują się przeróżnie. Obecnie lepiej idzie drużynie spod Wawelu, która po ostatniej kolejce wyprzedziła najbliższych rywali i „wskoczyła” na drugie miejsce w tabeli. Ich zapas jest jednak minimalny, dlatego wynik sobotniej konfrontacji będzie miał tak duże znaczenie. Śmiało można napisać, że jest to mecz o „sześć punktów”.

Jeżeli w najbliższych dniach w Wiśle nie przydarzy się niespodziewana kontuzja, zagra w najsilniejszym możliwym składzie. Kibiców zmartwiły niektóre roszady przeprowadzone ze Stalą Rzeszów, ale było to działanie prewencyjne.

– Część zmian była spowodowana nie kontuzją, ale zagrożeniem kontuzji. Zawodnicy coś poczuli i przy tym wyniku nie chciałem ryzykować. Wiadomo, jak ważny mecz przed nami. Robiłem wszystko, abyśmy mogli wyjść na Ruch na galowo – tłumaczył trener Sobolewski. Przeciwko rzeszowianom jego zawodnicy nie obejrzeli ani jednej żółtej kartki. To dobra wiadomość, bo aż siedmiu było zagrożonych pauzą w kolejnym spotkaniu. Do grupy, nad którą ciążył przymusowy odpoczynek w sobotnim hicie, należało kilka kluczowych nazwisk, m.in. Luis Fernandez, David Junca i Kacper Duda.

Większości zagrożonych zawodników od dłuższego czasu udaje się unikać kluczowego napomnienia.

– Przed każdym meczem uczulamy zawodników, żeby uważali, żeby nie „łapali” głupich kartek, natomiast nie da się tego uniknąć. Zostawiam to, żeby potoczyło się naturalnie. Nie mówimy, że ktoś ma się „wyczyścić”, otrzymać kartkę lub nie. Na chwilę obecną mam do dyspozycji cały skład i mam nadzieję, że to się utrzyma do końca sezonu – stwierdził „Sobol”.

Grać do końca

Jesienny mecz Wisły z Ruchem został zapamiętany ze względu na bardzo wysoką frekwencją, bo zobaczył go komplet widzów – ponad 22 tysiące. Na stadionie przy Reymonta prowadzenie gospodarzom dał Luis Fernandez (uderzenie z rzutu karnego). Jeszcze przed przerwą „jedenastki” w zespole gości nie wykorzystał Łukasz Janoszka (Mikołaj Biegański obronił). Punkt dla gości uratował na początku II połowy Daniel Szczepan. Ruch ostatnio obniżył loty, czego dobrym podsumowaniem była przegrana z Zagłębiem Sosnowiec. Wiślacy wiedzą jednak, że muszą uważać, bo zespół Jarosława Skrobacza może się odrodzić. W Chorzowie też wiedzą, jaką rangę ma kolejne spotkanie.

– Na pewno nie będziemy mogli odpuścić, bo jest to drużyna z naprawdę twardym charakterem. Walczą do końca i my też musimy, bo inaczej z Ruchem się nie da. Oni strzelają, jak z ŁKS-em, w 99. minucie, podobnie w innych meczach. Pojedziemy tam zmobilizowani. Czujemy, że gramy dobrze i oby dalej nam tak szło – mówi Igor Łasicki, obrońca Wisły.

Kapitan drużyny nie obawia się stanu murawy, na której regularnie grają i Piast, i Ruch.

– Dostaliśmy informację, że jest niezła. Sam oglądałem poprzedni mecz i tak też wygląda. Wiadomo, że to będzie bardzo ważne spotkanie dla całego klubu, ale przygotowania są takie same. Nasz styl chcieliśmy prezentować także przeciwko Puszczy, ale wiadomo, że było to utrudnione. Mam nadzieję, że w Gliwicach będziemy mogli pokazać to, co umiemy najlepiej.


Fot. Krzysztof Porebski / PressFocus