Zagłębie ma sześć szans na utrzymanie w I lidze!

Wychowanek Zagłębia Sosnowiec wierzy w utrzymanie sosnowieckiej drużyny w I lidze.


– Presja nie może sparaliżować. Nie gramy w piłkę od wczoraj. To nasz zawód i musimy być przygotowani na to, że gramy z nożem na gardle. Przed nami sześć kolejek, sześć spotkań, z których każde będzie ważne. To w pewien sposób sześć „małych finałów” – mówi przed dzisiejszym meczem Dawid Ryndak, wychowanek Zagłębia.

Ryndak w obecnym składzie sosnowiczan jest piłkarzem z największym dorobkiem spotkań w barwach Zagłębia. Niedawno rozpoczął trzecią setkę ligowych meczów. Doświadczony piłkarz zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, ale nie dopuszcza do siebie myśli o spadku z ligi.

– Nie jest to dla mnie pierwszy sezon, w którym walczę z Zagłębiem o utrzymanie ligowego bytu. Do tej pory spadałem tylko z ekstraklasy. I-ligowy, a także II-ligowy byt udawało się uratować i wierzę, że tak samo będzie tym razem. Sami sobie narobiliśmy problemów, bo gdybyśmy w ostatnich dwóch meczach zapunktowali, nasza sytuacja byłaby znacznie lepsza. Szkoda zwłaszcza meczu z Arką. W amatorski sposób daliśmy sobie wydrzeć punkty. Nie można prowadzić 2:0 u siebie i zejść z boiska pokonanym. Z Koroną zagraliśmy po prostu słabo i mimo, że też nie grała wielkiego meczu, to o jedną bramkę była lepsza – przyznaje Ryndak.

32-latek wiosną przegrał rywalizację na prawej stronie obrony z Łukaszem Turzynieckim, ale w związku z problemami kadrowymi trener Kazimierz Moskal w kilku meczach przesunął Ryndaka na skrzydło.

– W ostatnich sezonach głównie byłem obrońcą, ale nie zapomniałem jak się gra na skrzydle. Wypadł nam Szymek Pawłowski, którego doświadczenie na pewno przydałoby się nam w końcówce sezonu, kontuzja wykluczyła także naszego pędziwiatra, Mateusza Szweda, dlatego trener szuka innych rozwiązań. Jestem do dyspozycji trenera, nie ważne gdzie, zawsze zostawię na boisku zdrowie i dam z siebie maksa.

Szkoleniowiec widzi mnie głównie w roli dżokera. Nie obrażam się, że zaczynam mecz na ławce. Jesteśmy drużyną i musimy to pokazać na boisku. Szczerze powiedziawszy nie wiem jak racjonalnie wytłumaczyć fakt, że mając taki potencjał znajdujemy się na tak niskim miejscu w tabeli – podkreśla gracz sosnowiczan.

Wychowanek sosnowieckiego klubu zapewnia, że wraz z kolegami wyciągnął wnioski z ostatnich spotkań. – Nie możemy dać sobie strzelić bramki, bo to wprowadzi dodatkową nerwowość.


Czytaj jeszcze: Od Radomiaka do… Radomiaka

Musimy narzucić swój styl, objąć prowadzenie i kontrolować wydarzenia na boisku. Nie wolno nam powtórzyć błędu z meczu z Arką. Cóż z tego, że prowadziliśmy 2:0 skoro potem daliśmy sobie wbić trzy gole. Radomiak to solidny zespół, walczy o awans, ale na pewno jesteśmy w stanie z nim wygrać. Na wyjeździe był remis 0:0, zresztą ostatni mecz u nas w czerwcu ubiegłego roku także zakończył się remisem. Wtedy emocji było co niemiara, odrabialiśmy straty ze stanu 0:2. W strugach deszczu dogoniliśmy rywali i punkt został w Sosnowcu. Osobiście wolałbym aby dziś emocji było mniej, ale więcej korzyści punktowej – dodaje Ryndak.

Przeciwko Zagłębiu zagrają dziś starzy znajomi. W kadrze Radomiaka znajduje się trzech piłkarzy z sosnowiecką przeszłością. To Mateusz Cichocki, Miłosz Kozak oraz Adam Banasiak. Na boisku w wyjściowym składzie dziś raczej na pewno pojawią się dwaj pierwsi. Przypomnijmy, że trenerem radomian jest Dariusz Banasik, który w przeszłości prowadził sosnowiecki team.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus