Zagłębie Sosnowiec. Bogactwo w środku pola

Nowy trener Zagłębia Krzysztof Dębek zaczyna układać zespół po swojemu.


Do wznowienia rozgrywek na zapleczu ekstraklasy zostało wprawdzie jeszcze trochę czasu, ale pewnym jest, że „kłopot” bogactwa szkoleniowiec sosnowiczan będzie miał zwłaszcza w środku pola. Do gry palą się zarówno defensywni Bartłomiej Babiarz, Tomasz Hołota i Jakub Sinior, jak również ofensywnie nastawieni Filip Karbowy, Szymon Pawłowski, Patryk Mularczyk, czy pochodzący z Konga Miguel Quintais, który do tej pory nie miał możliwości debiutu w ekipie z Sosnowca. W dwóch pierwszych i zarazem jedynych meczach rundy wiosennej, które dało się do tej pory rozegrać, rolę defensywnych pomocników pełnili Babiarz i Sinior. Ówczesny szkoleniowiec Dariusz Dudek nie mógł jednak wówczas skorzystać z usług kontuzjowanego Tomasza Hołoty.

– Trenuję już z zespołem. Na szczęście uraz kolana, którego doznałem podczas obozu w Chorwacji nie okazał się tak poważny, jak mogło się na początku wydawać. Operacja nie była konieczna i po kilku tygodniach rehabilitacji mogłem wznowić treningi. Najpierw musiałem trochę nadrobić zaległości, ale na szczęście mogę już uczestniczyć w zajęciach z drużyną. Mamy jeszcze chwilę, aby przygotować się do restartu ligi, bo czeka nas spora dawka spotkań w krótkim czasie, ale najważniejsze, że będziemy mogli grać i mieć możliwość dokończenia sezonu. Na pewno nikt nie odda mi miejsca w składzie, zobaczymy jak będzie to widział nowy trener. Fajnie, że jest konkurencja, to tylko z korzyścią dla drużyny – mówi Hołota, który jesienią był podstawowym graczem Zagłębia.

Przeczytaj jeszcze: Pechowiec już po operacji

Jeśli trener Dębek zdecyduje się na bardziej defensywny wariant, wówczas oprócz dwóch graczy z tercetu: Babiarz, Hołota, Sinior w środku pola znajdzie się miejsce dla jednego gracza ofensywnego i pewnie będzie to doświadczony Szymon Pawłowski. W tegorocznych meczach kapitan sosnowiczan był ustawiany na szpicy, a jego miejsce zajmował Filip Karbowy, który był jednym z największych wygranych zimowego okresu przygotowawczego. Doskonale znany trenerowi Dębkowi były zawodnik Legii Warszawa jesienią za kadencji trener Dudka praktycznie nie powąchał murawy. W zimowych grach kontrolnych błyszczał, był najlepszym strzelcem sosnowiczan i wrócił do wyjściowej jedenastki. Zagłębie w pierwszym meczu z Miedzią musiało sobie radzić bez pauzującego za kartki Fabiana Piaseckiego, Hiszpan Rubio został pozyskany w tygodniu poprzedzającym start ligi, a Michał Góral był kontuzjowany, stąd w ataku zagrał Pawłowski. Wariant ten powtórzony został w kolejnym meczu z Puszczą, konkretnie w I połowie. W przerwie tamtego meczu trener Dudek postanowił jednak „namieszać” i zdjął z boiska zarówno Karbowego, jak i Pawłowskiego. Na plac gry weszli napastnicy Rubio i Piasecki, ale druga linia bez graczy ofensywnych nie była już tak kreatywna, co miało odzwierciedlenie w wyniku meczu i porażce sosnowiczan 3:5 (do przerwy było 1:1). Tajemnicą poliszynela jest fakt, że tamte manewry w składzie mocno poróżniły prezesa Zagłębia Marcina Jaroszewskiego i trenera Dudka, któremu w ostatnim czasie nie było po drodze zwłaszcza z Pawłowskim.

Sosnowiczan pod wodzą trenera Dębka czeka więc nowe otwarcie. Z Siniorem i Karbowym zna się jeszcze z czasów pracy w Warszawie. Jak sam podkreśla, liczy na doświadczenie rutynowanych Babiarza, Hołoty i Pawłowskiego. Pozostaje więc tylko i aż poukładać „klocki”. Na papierze wszystko wygląda okazale, ale wszystko zweryfikuje boisko…

Fot. Press Focus