Zagłębie Sosnowiec. Najważniejsza jakość

Zimą w Sosnowcu postanowiono wzmocnić, a nie uzupełnić skład


Nie ilość, a jakość. Ta dewiza przyświeca działaczom oraz sztabowi szkoleniowemu Zagłębia podczas zimowego okienka transferowego.

W Sosnowcu pamiętają zimy, gdy na Ludowym piłkarze zjawiali się hurtowo, ale większego pożytku z tego nie było. Podczas przerwy w rozgrywkach sezonu 2020/2021 Zagłębie sięgnęło jak na razie po pięciu nowych graczy, z czego trzech najprawdopodobniej znajdzie się w wyjściowej jedenastce na inaugurację wiosennych zmagań.

To Maciej Ambrosiewicz, Szymon Sobczak oraz Patrik Misak. Dwaj pierwsi spisali na straty rundę jesienną i z ekstraklasy przenieśli się na jej zaplecze. Ambrosiewicz wypadł ze składu Wisły Płock, z kolei Sobczak nie przebił się w ekipie Jagiellonii Białystok. Epizodyczne występy sprawiły, że chcą się odbić w Sosnowcu.

Coś do udowodnienia poprzedniemu pracodawcy ma także Słowak Miska, który w drugiej połowie rundy jesiennej wypadł z wyjściowego składu Bruk-Bet Termaliki Nieciecza. Pomocnik zza południowej granicy już w pierwszym oficjalnym meczu w nowym zespole zagra przeciwko byłym kolegom. Misak najprawdopodobniej będzie nową „10″, graczem ofensywnym, ustawionym tuż za linią ataku, w którym żądłem może być Sobczak, inny nowy nabytek.

Na grę dwójką napastników Zagłębia na razie się nie zanosi, prędzej Sobczak może wylądować na skrzydle. O miejsce na „szpicy” były gracz m.in.: Stomilu Olsztyn rywalizuje z Goncalo Gregorio. Portugalczyk z 4 bramkami w rundzie jesiennej jest jak do tej pory najskuteczniejszym graczem Zagłębia. Niewykluczone jednak, że przynajmniej na początku rundy będzie musiał się pogodzić z rolę rezerwowego. Najspokojniejszy o miejsce w składzie może być Ambrosiewicz. Były gracz m.in.: Górnika Zabrze kreowany jest na jedną z głównych postaci środka pola odpowiedzialnych za defensywne zadania.

– Gdy zakończyła się runda jesienna od razu podkreślaliśmy, że drużynie potrzebne są wzmocnienia. Nie uzupełnienia składu, ale transfery graczy, którzy zrobią różnicę. Stąd nasze starania o takich graczy jak Ambrosiewicz czy Sobczak. Wiemy co potrafią ci zawodnicy, wiemy, że po ostatnich miesiącach gdy nie grali w swoich klubach jest w nich sportowa złość, wiemy, że chcą wrócić do regularnej gry, a to wszystko sprawia, że ich osobiste cele mają pomóc drużynie w realizacji naszych wspólnych planów – podkreśla prezes sosnowiczan, Marcin Jaroszewski.

Zagłębie ściągnęło także Michała Masłowskiego, który po okresie gry w Chorwacji wraca na rodzime podwórko. Gdyby nie kontuzja, której były zawodnik Legii Warszawa nabawił się latem, po rozstaniu z HNK Gorica i co za tym idzie przerwa w treningach popularny „Masło” na pewno z miejsca znalazłby się w wyjściowej jedenastce sosnowiczan.

– Tutaj na pewno jest ryzyko, bo kontuzja, bo kilka miesięcy bez treningu. Dlatego podpisaliśmy umowę na pół roku. To wystarczający okres czasu, aby się przekonać czy podjęliśmy słuszną decyzję. Traktujemy ją zarazem jako decyzję przyszłościową – dodaje prezes Zagłębia.


Czytaj jeszcze: Machała czwarty do brydża?

Na Ludowym pojawił się także Szymon Frankowski. Były bramkarz GKS Katowice to młodzieżowiec, który ma w Sosnowcu zastąpić Kacpra Chorążkę, który w Zagłębiu wypromował się na tyle, że sięgnął po niego mistrz Cypru. To właśnie Frankowski będzie głównym konkurentem Krystiana Stępniowskiego do gry między słupkami bramki Zagłębia. Co prawda w kadrze sosnowiczan nadal znajduje się Matko Perdijić, ale Chorwat, który w maju skończy 38 lat z końcem sezonu zapewne rozstanie się z drużyną I-ligowca.

Frankowski to melodia przyszłości, ale patrząc na jego postawę w zimowych sparingach trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby już teraz musiał wejść do bramki sosnowiczan to krzywda Zagłębiu z tego powodu by się nie stała. Czyli znów wzmocnienie, a nie uzupełnienie składu.

W Sosnowcu liczy jeszcze na ściągnięcie środkowego obrońcy, który z miejsca mógłby wskoczyć do wyjściowego składu. Było kilka opcji, ale ostatecznie żadna nie wypaliła, choć nie można wykluczyć, że za „pięć dwunasta” nie uda się ściągnąć kogoś konkretnego.

– Po klubowych korytarzach krąży dowcip, że trener Moskal jest zły, że nie udało się ściągnąć Dayota Upamecano, Francuza, który od lipca będzie grał w Bayernie Monachium i od tamtej pory odrzuca wszystkie propozycje skautingu. Poważnie biorąc tak jak w przypadku graczy na inne pozycje zależało nam na graczu na już, na teraz, do gry w pierwszym składzie. W sytuacji gdy nie mieliśmy pewności zdecydowaliśmy, że zostajemy przy tym co mamy – wyjaśnia sternik klubu z Sosnowca.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus