Zagłębie Sosnowiec. Pozostał niedosyt

Piłkarze Zagłębia przed meczem w Łodzi remis pewnie wzięliby w ciemno. Przebieg boiskowych wydarzeń w starciu z Widzewem sprawił, że po końcowym gwizdku w ekipie z Sosnowca pozostał spory niedosyt.


Mecz dla zespołu Krzysztofa Dębka ułożył się znakomicie. Od 14 minuty Zagłębie grało z przewagą jednego zawodnika, po tym jak drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Krystian Nowak. Zanim gracz Widzewa opuścił boisko, sosnowiczanie, którzy od pierwszych minut z pasją zaatakowali bramkę łodzian, mogli już prowadzić.

Gości na prowadzenie mógł wyprowadzić…napastnik miejscowych, Marcin Robak. Doświadczony gracz łodzian interweniował we własnym polu karnym po rzucie rożnym sosnowiczan tak niefortunnie, że trafił piłkę w słupek. Wydawało się, że „nabuzowane” Zagłębie, które po trzech wyjazdowych porażkach szukało w Łodzi pierwszych w tym sezonie punktów na boisku rywala, z przewagą liczebną osiągnie pełnię szczęścia.

Do przerwy zespół z Sosnowca nie znalazł jednak sposobu na sforsowanie łódzkiej defensywy. Ta sztuka udała się dopiero po niespełna godzinie gry, gdy premierową bramkę dla Zagłębia zdobył Portugalczyk Joao Oliveira. Radość z prowadzenia nie trwała jednak długo, bo kilka minut później ambitnie grający Widzew wyrównał.

Goście do końca próbowali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, na końcowe minuty do gry wszedł nawet drugi napastnik, Olaf Nowak, ale wynik nie uległ zmianie. Szkoda zwłaszcza sytuacji, gdy najpierw piłka po kapitalnym uderzeniu Filipa Karbowego z rzutu wolnego zatrzymała się na słupku, a za chwilę dobitka Szymona Pawłowskiego minęła bramkę miejscowych. Gdyby pomocnik gości wykazał w tej sytuacji więcej zimnej krwi…


Czytaj jeszcze: Zagłębie Sosnowiec zagrało bez kalkulacji

– To był bardzo trudny dla nas mecz. Przystępowaliśmy do niego po dobrej grze w ostatnich meczach, ale zarazem po trzech porażkach. Bardzo mocno chcieliśmy wygrać. Nasza postawa i konsekwencja w grze w sprawiły, że Widzew już od 14 minuty grał w osłabieniu. W tej sytuacji powinniśmy ten mecz rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale nieraz widzieliśmy mecze, w których drużyna grająca w niepełnym zestawieniu nie dość, że nie przegrywała, to w dodatku odnosiła zwycięstwo.

Oczywiście strata bramki przy prowadzeniu nie może cieszyć. W kolejnym spotkaniu tworzymy wiele sytuacji, ale nie zamieniamy ich na bramki. Z gry jestem zadowolony. Mieliśmy przewagę jednego zawodnika i konstruowaliśmy klarowne okazje. Niestety nie zakończyły się one bramkami jak choćby wolny Karbowego. Patrzę jednak na to spotkanie w szerszej perspektywie.

Nasza sytuacja przed tym meczem nie napawała optymizmem i wprowadziła pewną nerwowość. Obserwowaliśmy Widzew we wcześniejszych meczach, ale niczym nas nie zaskoczyli. Ciekawi mnie jedynie, jakby ten mecz wyglądał, gdybyśmy grali 11 na 11, bo wbrew pozorom Widzew wtedy musiałby się bardziej otworzyć. Przyjmujemy ten remis i zaczynamy przygotowania do meczu z Sandecji – podsumował wtorkowe starcie w Łodzi Krzysztof Dębek, szkoleniowiec Zagłębia.


Fot. Fot. zaglebie.eu/Marek Rybicki


Nie wpuścili niepełnosprawnych kibiców

Zgrzyt podczas meczu Widzewa z Zagłębiem. Wśród kibiców sosnowieckiego klubu, których nie wpuszczono na wtorkowy mecz, znalazła się 14-osobowa grupa kibiców niepełnosprawnych zrzeszonych w SKN ZS 1906.

– Mieliśmy bilety imienne przekazane przez pracowników łódzkiego klubu, które upoważniały nas do wejścia na sektor przystosowany dla osób niepełnosprawnych. Zaczęło się od tego, że odsyłano nas od bramy do bramy. Interweniowali przedstawiciele klubu, jak również stowarzyszenia kibiców niepełnosprawnych Widzewa, ale nic nie wskórali w rozmowach z pracownikami ochrony. Ostatecznie policja nakazała nam opuścić obiekt. Szkoda, że tak się to potoczyło. Będziemy się w tej sytuacji domagać zwrotu kosztów podróży do Łodzi. Z takim żądaniem zgłosimy się do Widzewa – tłumaczy Grzegorz Żmuda, szef SKN ZS 1906.