Zagłębie Sosnowiec. Sztuka złapania serii

Sosnowiczanie mieli w ręku wszystkie argumenty, by pierwszy raz pod wodzą Krzysztofa Dębka móc pochwalić się passą dwóch zwycięstw. Choć polegli w Opolu, trener był dumny z zespołu.

Zagłębie potrzebuje większej stabilizacji – zarówno w skali mikro, jak i makro. Pod wodzą trenera Krzysztofa Dębka nie zdarzyło mu się jeszcze odnieść dwóch z rzędu zwycięstw. Nie doczekano się też tego w ten weekend, bo po wygranej 3:0 z GKS-em Tychy przyszła porażka w Opolu. Na dwa kolejne komplety punktów sosnowieccy kibice w tym roku kalendarzowym póki co się nie doczekali.

Poprzednio ta sztuka zdarzyła się drużynie na przełomie jesieni i wiosny – rok 2019 zakończyli zwycięstwem z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza, a rok 2020 rozpoczęli wygraną w Legnicy. Potem żadna pozytywna seria już nie przyszła, ale trudno o takową, jeśli gra się tak nierówno, jak w tym sezonie sosnowiczanie.

W praktycznie wszystkich trzech wyjazdowych meczach potrafili w danych momentach osiągać dużą przewagę nad rywalem – czy to w Niecieczy, czy w Opolu, czy w Pucharze Polski z III-ligową Unią Janikowo – ale finalnie przegrywali 0:1. Z Bruk-Betem obudził ich stracony w 52 minucie gol.

W piątkowy wieczór z Odrą dyktowali warunki od początku. Mateusz Szwed, Szymon Pawłowski, Patryk Małecki… Któryś z nich powinien wpisać się na listę strzelców i utorować Zagłębiu drogę do wygranej, otwierając ten mecz, lecz tak się nie stało. Rozpamiętywano zwłaszcza pudło Pawłowskiego z 5. metrów. Drużyna ze Stadionu Ludowego nie wykorzystała 45-minutowego okresu przewagi, a po przerwie Odra się otrząsnęła i tak łatwo już nie było.

– Straciliśmy trzy punkty – nie ukrywał trener Krzysztof Dębek. – Kto był na meczu, ten widział jak wyglądał. Takiego posiadania piłki, takiej przewagi, tylu stworzonych sytuacji nie mieliśmy dawno. Drużyna zasługuje na duże brawa za to, jak zagrała. Wiemy jednak, że w piłce najważniejsze są punkty. Odra była zdecydowanie słabsza od nas.


Czytaj jeszcze: Wolał przemówić na boisku

Do przerwy powinniśmy mieć już dwie zdobyte bramki, mieliśmy wyśmienite sytuacje, ale to sport, który nie zawsze bywa sprawiedliwy i nie zawsze dostaje się punkty za ogólne wrażenia. Sporadyczne, naprawdę sporadyczne akcje Odry w drugiej połowie przyniosły jej bramkę. Trzeba tego pogratulować, bo 3 punkty zostają w Opolu, ale powtarzam, że to, co zaprezentowaliśmy, zasługuje na brawa. Pomijając stratę punktów, jestem dumny z drużyny. Z tej mąki będzie chleb! – zapewnił szkoleniowiec Zagłębia, które w najbliższą sobotę podejmie rywala z najwyższej I-ligowej półki, czyli ŁKS.

Dziś jest rozpędzony, ale w jakich nastrojach zawita na Ludowy po środowych zaległych derbach z Widzewem? Odpowiedź na to pytanie chcieliby dziś znać w Łodzi wszyscy.


Na zdjęciu: Sosnowiczanie (na zdjęciu Dawid Ryndak) nie potrafią w tym roku kalendarzowym nabrać rozpędu, bo po wygranej zawsze przychodzi strata punktów…
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus