Zagłębie Sosnowiec. Z dedykacją dla kontuzjowanych

Wygraną nad GKS-em Tychy piłkarze z Sosnowca zadedykowali kolegom, którzy w środę doznali bolesnych urazów.


Trzecie zwycięstwo w sezonie piłkarze Zagłębia okupili dwiema kontuzjami. Plac gry musieli opuścić przedwcześnie Dominik Jończy oraz Maksymilian Rozwandowicz. Ten pierwszy w walce o górną piłkę złamał nos, z kolei Rozwandowicz padł ofiara brutalnego ataku Nemanji Nedicia, który potraktował pomocnika sosnowiczan łokciem. Konsekwencją tego ataku był rozbity łuk brwiowy. Badania wykluczyły na szczęście wstrząśnienie mózgu i piłkarz powinien niebawem wrócić do zajęć. Dłużej zapewne odpocznie Jończy, którego na środku obrony zmienił Oleksij Bykow. Ukrainiec tym samym zadebiutował w barwach Zagłębia i trzeba przyznać, że był to debiut udany. Szybko można się zorientować, że środkowy defensor to ograny piłkarz z doświadczeniem. Bykow szybko złapał wspólny język z Vedranem Daliciem. Chorwat także został brutalnie potraktowany w jednej z akcji przez wspomnianego wcześniej Nedicia, ale na szczęście w tym przypadku skończyło się na strachu i piłkarz mógł kontynuować grę.

– Zawsze zaczynam analizę meczu od siebie i nie mówię o sędziach, ale tym razem chcę powiedzieć, że Nedić po kolejnym faulu w 60 minucie musi po prostu wylecieć z boiska. To nienormalne, że są takie decyzje, a nie inne. W pierwszej sytuacji Nedić z premedytacją wali z łokcia, a w drugiej sytuacji wykonuje ewidentny wślizg bez kontroli nad piłką i atak na nogi Dalicia w polu karnym. Sędzia się po prostu przestraszył decyzji – grzmiał na konferencji prasowej trener Zagłębia.

– To zwycięstwo, tak mocno wypracowane przez piłkarzy, którzy zostawili mnóstwo zdrowia na boisku, chciałem w imieniu swoim i sztabu całej drużyny zadedykować właśnie dwóm piłkarzom, którzy w trakcie gry musieli zostać przewiezieni do szpitala – dodał szkoleniowiec sosnowiczan.

Dla Zagłębia środowe stracie było dopiero drugim na własnym stadionie, pierwszym od 1. kolejki. Powrót do domu okazał się udany. Sosnowiczanie odegrali się za sobotnią porażkę w Katowicach, a zarazem odnieśli drugą wygraną u siebie w bieżącym sezonie.

– Korygując naszą taktykę względem ostatniego meczu, lepiej funkcjonowaliśmy w ataku pozycyjnym. GKS Tychy miał podobny układ bronienia jak GKS Katowice. Każdy piłkarz na swojej pozycji czuł się po prostu lepiej – przyznał trener Skowronek.

Szkoleniowiec Zagłębia podkreślał jednak, że mecz można było zamknąć znacznie szybciej.

– Pomimo takiej walki bokserskiej, jakiej nie chcemy uprawiać, mieliśmy rzut karny, który musimy wykorzystać. W tej sytuacji daliśmy rywalom tlen. Co warte podkreślenia, wszystkie zmiany były w tym meczu wymuszone. Maks Banaszewski też potrzebował zmiany, a ponieważ mieliśmy jedno okienko, to weszło trzech zawodników, bo wiedzieliśmy, że za kilka dni gramy kolejny mecz i chcieliśmy dać energię drużynie. Ci zawodnicy weszli w trudnym momencie, gdy było dużo dośrodkowań i musieliśmy bronić pola karnego. To pokazuje, że ta szatnia się zmienia i jest zdyscyplinowana, bo nieraz takie mecze byśmy przegrali, a dziś dopisujemy trzy punkty i na pewno łatwiej nam się będzie regenerować przed kolejnym meczem – dodał opiekun Zagłębia.


Fot. Tomasz Kudal/PressFocus