Zapraszamy na stadiony. Fart wiele wart

Wielokrotnie czytałem komentarze kibiców, że Motor Lublin jest najbardziej fartowną drużyną w Fortuna 1. Lidze.


Jednym z powodów wygłaszania takich opinii był fakt, że beniaminek gole na wagę zdobyczy punktowej strzelał w ostatniej minucie meczu lub w doliczonym czasie gry. Tak było w potyczkach z Zagłębiem Sosnowiec (3:2), Lechią Gdańsk (1:0), czy Stalą Rzeszów (3:2). Zapytam wprost, a jakie – do jasnej cholery – ma to znaczenie?

Wieki temu, na początku mojej pracy w „Sporcie”, relacjonowałem mecz Szombierek Bytom z Lechem Poznań (1:1), w którym napastnik „Kolejorza” Bogusław Pachelski strzelił wyrównującego gola w ostatniej minucie spotkania. Zapytany po meczu przez jednego z poznańskich dziennikarzy trener gości Wojciech Łazarek na pytanie, czy nie jest mu głupio, że jego drużyna strzeliła gola tak późno, popularny „Baryła” odpowiedział: „To nie ja ustalałem przepisy gry w piłkę nożną. Gol strzelony w ostatniej minucie jest tak samo ważny jak ten, który padł w pierwszej”. Nic dodać, nic ująć.


Czytaj także:


Wracając do Motoru – nie da się ukryć, że jest jedną z rewelacji na zapleczu ekstraklasy na początku sezonu. I nie ma żadnego znaczenia, że wszedł tam kuchennymi drzwiami. Teraz przed ekipą z Lublina egzamin dojrzałości, bo czeka ją wizyta w Tychach. Jeżeli wygra z GKS-em, bez względu na okoliczności, udowodni, że nie jest drużyną, która wdrapała się na szczyt przypadkiem, tylko dzięki fartowi. Bo jak powszechnie wiadomo, szczęście sprzyja lepszym.


Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus


Tabela I ligi: