Żegnamy Stadion Ludowy

Przez 67 lat istnienia Stadionu Ludowego w Sosnowcu wiele się wydarzyło – odwiedziły go nawet silne kluby z lig europejskich.


Zagłębie od najbliższej soboty swoje spotkania będzie rozgrywać na nowopowstałym stadionie przy sosnowieckiej Górce Środulskiej. Stadion Ludowy, który został oddany do użytku w 1956 roku, nie zostanie jednak tylko historią. Obiekt przy ulicy Kresowej pozostaje częścią bazy treningowej oraz wciąż będzie mieścić się tam siedziba klubu. Z pewnością trudno byłoby zapomnieć o stadionie, na którym Zagłębie grało podczas swoich najlepszych lat w historii.

Ogromne zainteresowanie

Aktualnie obiekt nie wygląda najlepiej i wydaje się, że to najlepszy możliwy czas na przeprowadzkę na nowy stadion. Jedna kryta trybuna nie spełnia swoich wymagań, gdy mocniej pada deszcz, a odkryta część stadionu po prostu się starzeje. Mimo wszystko jest to miejsce z charakterem i wiąże się ze wspomnieniami z najlepszych lat Zagłębia Sosnowiec, czyli lat 60., gdy klub toczył boje w europejskich pucharach. Teraz to nie do pomyślenia, szczególnie że od długiego czasu w gablocie Zagłębia nie pojawiły się żadne nowe znaczące trofea. Warto jednak pamiętać o wyjątkowych chwilach z przeszłości, które miały miejsce na Stadionie Ludowym.

Otwarcie Stadionu Ludowego miało miejsce 21 października 1956 roku. Wtedy do Sosnowca przyjechała Polonia Bydgoszcz, żeby zmierzyć się ze Stalą Sosnowiec (późniejszym Zagłębiem). Mecz zakończył się remisem 1:1, a pierwszą bramkę na tym obiekcie zdobył Czesław Uznański. Ważniejsza od wyniku była jednak frekwencja na trybunach. 40 000 widzów oglądało te zmagania na żywo i jest to wynik, który już nigdy nie został pobity (ale został kilkakrotnie wyrównany).

Zwycięstwo nad Grekami

Przez 67 lat istnienia Stadion Ludowy widział wiele. To na nim Zagłębie osiągało sukcesy, ale również rozgrywało ważne i ciekawe spotkania. Do Sosnowca przyjeżdżały też drużyny z całej Europy. W 1963 roku po zdobyciu Pucharu Polski Zagłębie mierzyło się w Pucharze Zdobywców Pucharów. Do Sosnowca przyjechał Olympiakos Pireus, aby walczyć w rewanżowym meczu o awans do 2. rundy. W Grecji sosnowiczanie przegrali 1:2, ale u siebie zmobilizowali się i zwyciężyli 1:0. Pojedynek obu zespołów wzbudził tak duże zainteresowanie, że na stadionie znów zgromadziło się 40 000 ludzi, pomimo tego że był środek tygodnia, a mecz rozpoczynał się o 15:30. Ostatecznie doszło do trzeciego spotkania, mającego rozstrzygnąć, która z drużyn awansuje dalej – tam Grecy nie dali szans piłkarzom Zagłębia.

Zagłębie Sosnowiec zostało przywitane przez stadion pełen kibiców po wygranym turnieju w Stanach Zjednoczonych w 1964 roku. Fot. Archiwum Zagłębia Sosnowiec.
Zaliczka nie wystarczyła

Wielki futbol po raz kolejny zawitał do Sosnowca w 1966 i 1967 roku. Wtedy zespół Zagłębia mierzył się w Pucharze Lata. W fazie grupowej na Stadion Ludowy przyjechały takie marki, jak Karlsruher czy Hansa Rostock. Zagłębie zajęło pierwsze miejsce w swojej grupie, dzięki czemu dotarło do ćwierćfinału, gdzie pokonało w dwumeczu DWS Amsterdam. W półfinale sosnowiczanie spotkali się z Eintrachtem Frankfurt – ówczesnym wiceliderem Bundesligi. Na Ludowy piłkarze z Niemiec przyjechali jako oczywiści faworyci. Przebieg spotkania był jednak inny, bo to Zagłębie wygrało 4:1 i dzięki tej zaliczce mogło pewnie poczuć się przed rewanżem u siebie. Ostatecznie ta przewaga nie wystarczyła, bo na wyjeździe niemiecki zespół zwyciężył 6:1.

W kolejnej edycji Pucharu Lata zmieniono zasady i ograniczono się tylko do gry w grupach. W swojej grupie Zagłębie po raz kolejny zajęło pierwsze miejsce, a do Sosnowca znów zawitały zespoły z krajów europejskich. Największą marką, którą podjęło Zagłębie w tamtym sezonie, było Schalke 04 Gelsenkirchen. Z niemiecką drużyną sosnowiczanie wygrali u siebie 1:0.

Powrót zza oceanu

Lata 60., jak widać, były niezwykle udane dla Zagłębia. W 1964 roku drużyna pojechała do Stanów Zjednoczonych na Puchar Interligi Amerykańskiej. Tam wygrała cały turniej, pokonując w finale Werder Brema. Kilka dni po powrocie do Polski w Sosnowcu rozegrano pokazowy mecz Zagłębia z Legią. Zmęczeni po miesięcznym turnieju i długiej podróży samolotem piłkarze z Sosnowca zostali przywitani na Ludowym jak bohaterowie – na trybunach znów zmieściło się 40 000 osób. Jak na bohaterów przystało, gracze Zagłębia wygrali w tym trudnym pojedynku 3:1.

Stadion Ludowy nie doczekał się mistrzostwa Polski dla Zagłębia Sosnowiec, ale był świadkiem trzech wicemistrzostw – w 1964, 1967 i 1972 roku. W 1967 roku Zagłębie było bardzo blisko sięgnięcia po najważniejsze trofeum. Na dwie kolejki przed końcem miało tylko punkt straty do Górnika Zabrze, z którym mierzyło się w ostatniej serii gier u siebie. Stadion Ludowy ostatecznie nie był gospodarzem wielkiego futbolowego święta, bo Zagłębie wcześniej nieoczekiwanie przegrało w Łodzi z ŁKS-em, czym pogrążyło swoje szanse na zdobycie tytułu.

40 000 kibiców zmieściło się podczas pierwszego rozegranego meczu na Stadionie Ludowym w 1956 roku. Fot. Archiwum Zagłębia Sosnowiec.
Sosnowiecka twierdza

Przez lata istnienia Zagłębie kilkakrotnie zaliczało awans do najwyższej klasy rozgrywkowej – to również były niezwykle ważne wydarzenia w jego historii. Szczególnie cenny i ciekawy z perspektywy Ludowego był awans zespołu do ekstraklasy w sezonie 1988/1989. Wtedy właśnie sosnowiecka arena stała się twierdzą. Podczas rundy jesiennej tych rozgrywek Zagłębie u siebie straciło zaledwie jednego gola, w meczu z Hutnikiem Kraków. Pozostałe mecze sosnowiczanie wygrali i po 3 sezonach wrócili do najwyższej klasy rozgrywkowej… choć nie na długo.

Stadion poczekał

W 1993 roku Zagłębie przez kłopoty finansowe ogłosiło upadłość, lecz Stadion Ludowy cierpliwie czekał na swoich graczy i po dwóch latach powstał nowy klub, który znów zagościł na arenie przy Kresowej. W 5 lat udało się drużynie wrócić na szczebel centralny. Od tego momentu wydawać by się mogło, że kibice Zagłębia nie mieli zbyt wielu powodów do świętowania. Jednak mimo wszystko pojawiali się na Stadionie Ludowym. Rekord frekwencji w bieżącym stuleciu na Ludowym ustanowiono podczas meczu o awans do II ligi ze Śląskiem Wrocław w 2004 roku. Wtedy na trybunach pojawiło się 11 000 widzów. 3 lata później podobna ilość kibiców oglądała zmagania ostatniej kolejki na zapleczu ekstraklasy, gdy Zagłębie walczyło o awans. Mecz z Jagiellonią sosnowiczanie przegrali, ale po zakończeniu pozostałych spotkań okazało się, że udało im się dostać do elity. Chwilę po awansie zmodernizowano stadion, budując zadaszenie nad jedną z trybun.

Kawał historii na tysiącach stron

Ostatni raz Zagłębie dostało się do ekstraklasy w 2018 roku. Wielka feta odbyła się na Stadionie Ludowym po nic nieznaczącym meczu ostatniej kolejki z GKS-em Tychy, który Zagłębie przegrało. Teraz obiekt nie będzie już świadkiem radości z odnoszonych sukcesów, ale o jego historii pamiętać będzie się jeszcze długo, gdyż w budynku klubowym znajduje się archiwum, którym zajmuje się Jarosław Jąder, pracujący w klubie od lat 70. – wcześniej jako piłkarz i trener grup młodzieżowych, teraz jako kronikarz. Kroniki prowadzone są regularnie, a materiały historyczne nawet sprzed 50-60 lat są dokumentacją, z której można czerpać wiedzę, nawet tą mniej powszechną. To właśnie na podstawie kronik i źródeł historycznych znajdujących się na obiekcie przy ulicy Kresowej powstał ten tekst, wciąż niewyczerpujący całej historii Stadionu.

W taki sposób piłkarze Zagłębia fetowali ostatni awans do ekstraklasy. Fot. Rafal Rusek / PressFocus.
KALENDARIUM
  • 21.10.1956: Stal Sosnowiec rozegrała swój pierwszy mecz na Stadionie Ludowym. Jej przeciwnikiem była Polonia Bydgoszcz, a mecz zakończył się remisem 1:1. Na trybunach pojawiło się 40 000 ludzi.
  • 2.10.1963: na Stadion Ludowy przyjechał Olympiakos Pireus w ramach rozgrywek o Puchar Zdobywców Pucharów. Zagłębie pokonało Greków 1:0.
  • Sezon 1963/1964: Zagłębie zdobywa swoje drugie wicemistrzostwo Polski. Pierwsze, rozgrywając mecze na Stadionie Ludowym.
  • 22.03.1967: do Sosnowca przyjeżdża druga drużyna w niemieckiej Bundeslidze, Eintracht Frankfurt. Na Stadionie Ludowym Zagłębie podjęło niemiecki zespół w ramach półfinału Pucharu Lata. Mecz nieoczekiwanie zakończył się zwycięstwem Zagłębia 4:1.
  • Sezon 1971/1972: ostatnie wicemistrzostwo Polski w historii Zagłębia Sosnowiec.
  • 1993 rok: likwidacja Zagłębia Sosnowiec wskutek problemów finansowych.
  • 1995 rok: utworzenie nowego klubu – Sosnowieckiego Towarzystwa Sportowego Zagłębie.
  • 2007 rok: rozpoczęcie prac renowacyjnych na Stadionie Ludowym.
  • Sezon 2017/2018: ostatni awans Zagłębia Sosnowiec do najwyższej klasy rozgrywkowej.
  • 18.02.2023: ostatni mecz Zagłębia na Stadionie Ludowym. Sosnowiczanie zostali pokonani przez Odrę Opole 2:0.

Historia się jeszcze nie kończy

Rozmowa z Leszkiem Baczyńskim, honorowym prezesem Zagłębia Sosnowiec.

Od lat jest pan częścią Zagłębia Sosnowiec, czyli tym samym Stadionu Ludowego. Czym dla pana jest ten stadion, z którego Zagłębie będzie się przenosić na nowy obiekt?

Leszek BACZYŃSKI: – Jest dla mnie bratem, siostrą… Trafiłem tu jako dziewiętnastolatek w 1974 roku. Życie tak mnie pokierowało, że nie ma stanowiska, którego bym na tym stadionie nie pełnił. Od piłkarza rezerw, później pierwszej drużyny, poprzez kierownika, konserwatora, dyrektora, koordynatora, kończąc jako prezes. Jestem związany prawie 50 lat z Ludowym i choć Zagłębia przez moment nie było, bo zostało rozwiązane w 1993 roku, to podjęliśmy odpowiednie działania. Stworzyliśmy klub na nowo pod nieco inną nazwą, w innej lidze i w ciągu pięciu lat odbudowaliśmy go, awansując do ligi centralnej. Przez te lata stadion zawsze stał. To był dom. Zmieniali się jedynie jego lokatorzy, zmieniało się wnętrze i otoczenie.

Co z tej 50-letniej historii było dla pana najważniejszym wydarzeniem?

Leszek BACZYŃSKI: – Najważniejszym momentem dla mnie był dla mnie awans do centralnej ligi, który udało się osiągnąć, grając w 90 procentach wychowankami, po latach, gdy nie było nas na piłkarskiej mapie. Bardzo dobrze pracowało się w klubie, stworzyliśmy świetną atmosferę. Ci zawodnicy, wychowankowie, dalej trzymają się razem i przychodzą na wigilie klubowe

Aktualnie ciężko jest wyobrazić sobie kadrę Zagłębia złożoną w większości z piłkarzy z regionu.

Leszek BACZYŃSKI: – To się udało tylko dzięki pracy. Dostałem szansę od losu i miałem plan na swoją pracę. Przed rozwiązaniem klubu, w 1990 roku, byłem trenerem Zagłębia. Później zszedłem niżej, do trampkarzy, pracując w MOSIR-ze. Jak przejąłem tę grupę, założyłem sobie jedno – że muszę ich wychować do gry w pierwszym zespole, bo Zagłębie nie ma pieniędzy na innych graczy. I to mi się udało. Jak? Ciężką pracą. Inaczej się nie da. Przez to w nowym klubie stworzyliśmy układ, w którym pracowali też trenerzy z regionu i to wypaliło. Gdybym jeszcze raz miał objąć tę funkcję, poszedłbym dokładnie tą samą drogą. Dzisiaj kupując zawodnika, on jest bardzo ładnie opakowany. On ma menadżera, który przyjeżdża i zachwala go, ale ja nie widzę, co potrafi. Gdy piłkarz jest „swój”, to wiem, czego się spodziewać.

Jak doszło do tego, że dzięki pana działaniom udało się ożywić klub w 1995 roku?

Leszek BACZYŃSKI: – We mnie była zadra. Zły byłem na to, że zostaliśmy tak szybko odrzuceni po czasach komuny. Obok nas był GKS Katowice, Górnik Zabrze, Szombierki Bytom, nawet AKS Niwka – te klub trwały dzięki kopalniom. A nas w jeden dzień w 1990 roku wyrzucili z kopalń. Zostałem tylko ja i ta biedna drużyna. Przedłużyli nam etaty jedynie do czerwca. We mnie była złość, niezrozumienie, dlaczego nas tak potraktowano. Wtedy już byłem bitny, pozakładałem szkółki pracując w MOSIR-ze, bardzo dużo pomogli mi dyrektorowie Opalski i Drążkiewicz, którzy czuli, że nie wybiją mi futbolu z głowy. Byłem wtedy kierownikiem obiektu, a oni pomagali mi, żeby ta piłka przetrwała. Dlatego w styczniu 1995 roku założyliśmy nowy klub.

Czy jest pan już gotowy na przeprowadzkę do nowego obiektu?

Leszek BACZYŃSKI: – Ja kocham stadiony. Kocham to, co nowe, a do starego mam sentyment. Całe życie klubu zostanie jednak na Stadionie Ludowym. Mamy tutaj piękny ośrodek sportowy i zostanie on jako centrum przygotowawcze. Nowa arena będzie jak świątynia. Będziemy przyjeżdżać tylko na „mszę” – rozegramy mecz i wrócimy do swojego domu przy Kresowej.

Do jakich wspomnień będzie pan wracał, myśląc o Stadionie Ludowym?

Leszek BACZYŃSKI: – Miałem okazję być w klubie w jego bardzo dobrym momencie. Jako piłkarz byłem w drużynie z całą plejadą graczy, którzy zdobywali Puchary Polski, czyli z Mazurem, Jędrasem, Lulą, Pielokiem, czy Szaryńskim. To piłkarze, którzy znajdują się w galerii sław Zagłębia. Później byłem trenerem świetnych zawodników. Było bardzo dużo przyjemnych chwil. Dwa Puchary Polski, awans do ekstraklasy w 1989 roku z panem Gałeczką. Później były lata chude, a teraz niestety sukces nie idzie w parze z Sosnowcem. Największym bieżącym triumfem jest wybudowanie tak potężnego ośrodka sportowego z trzema perełkami – stadionem, lodowiskiem i halą. Tutaj należy się ukłon dla obecnego prezydenta, który dotrzymał obietnic i mamy to, co chcieliśmy. Natomiast Ludowy zostanie w sercach wszystkich. Dla mnie ta historia Stadionu się jeszcze nie kończy i będzie trwała.

Historia Stadionu Ludowego i Zagłębia wciąż jest pielęgnowana dzięki temu, że skrupulatnie prowadzone jest archiwum i tworzone są kroniki.

Leszek BACZYŃSKI: – Do wielu młodych ludzi nie przemawia taka kronika. Co innego ludzie, którzy żyją tym klubem. Pojechałem kiedyś na kopalnie w latach 90. Tam spotkałem się z dyrektorem. Wiedziałem, że on w Zagłębiu kiedyś grał. Zanim się z nim zobaczyłem w sprawie pomocy klubowi, sprawdziłem jego nazwisko w kronikach. Zagrał jeden mecz i to niecały w Zagłębiu, ale jego serce zostało tutaj. Wszedłem na tę kopalnię i widzę, że ten dyrektor chce coś powiedzieć, ale nie może. Zapytałem się go, czy chce o coś zapytać. Odpowiedział, że grał w Zagłębiu. Powiedziałem mu, że wiem, bo mamy kroniki. Od razu wsiedliśmy w jego limuzynę, podjechaliśmy do klubu, wyciągnąłem tę kronikę, w której zobaczył swoje nazwisko. Wtedy łzy same napłynęły mu do oczu.


Na zdjęciu: Stadion Ludowy służył Zagłębiu Sosnowiec przez 67 lat.
Fot. Press Focus.