Zgodnie z prognozą

GKS 1962 Jastrzębie na wyjeździe dzielnie stawiał czoła Koronie, ale nie urwał jej nawet punktu.


Przed pierwszym gwizdkiem arbitra kibice Korony gotowi byli przyjmować zakłady, że nie istnieje problem wskazania zwycięzcy tego spotkania, tylko rozmiarów wygranej ich drużyny. Początek meczu wydawał się wskazywać na trafność tej prognozy, bowiem już w 3. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po dośrodkowaniu z lewego skrzydła Łukasza Sierpiny piłka odbiła się od Adama Frączczaka i wtoczyła do bramki gości. Bramkarz GKS-u Mariusz Pawełek w tej sytuacji nie popisał się i powinien część winy za straconego gola „wziąć na klatę”. Skrupulatny sędzia Dominik Sulikowski jeszcze na VAR-ze sprawdził, czy futbolówka przypadkiem nie odbiła się od ręki napastnika Korony. Okazało się, że wszystko było w zgodzie z przepisami i kielczanie mogli cieszyć się ze zdobycia gola.

Ich radość zmącił w 15 minucie Dariusz Kamiński, który w polu karnym ograł Marcina Szpakowskiego i płaskim strzałem umieścił futbolówkę w bramce strzeżonej przez Konrada Forenca, doprowadzając do remisu. W 35 minucie piłka ponownie znalazła się w kieleckiej bramce, ale centrujący pod bramkę rywali Kamiński wygarnął futbolówkę zza linii końcowej. Minutę później ogromne szczęście dopisało jastrzębianom – po wrzutce niezmordowanego Sierpiny Jakub Łukowski oddał strzał głową, po którym piłka odbiła się od poprzeczki! W doliczonym czasie gry I połowy pomocnik kielczan był bardziej precyzyjny, otrzymawszy piłkę od Frączczaka niemal zegarmistrzowskim uderzeniem tuż przy prawym słupku pokonał Pawełka.

W II połowie goście próbowali zniwelować manko, ale tak po prawdzie zagrażali rywalom po stałych fragmentach egzekwowanych przez Daniela Ferugę. W 64 minucie Forenc sparował jego uderzenie z rzutu wolnego na korner, zaś trzy minuty później po wrzutce z rzutu rożnego niebezpieczeństwo zażegnał Piotr Malarczyk.

Podopieczni trenera Dominika Nowaka w bieżących rozgrywkach wygrali trzeci mecz z rzędu, wykorzystując atut własnego boiska. Wcześniej taka historia Koronie przydarzyła się w… ekstraklasie przed trzema laty, w sezonie 2018/2019. Wtedy kielczanie wygrali u siebie kolejno ze Śląskiem Wrocław (2:1), Arką Gdynia (2:1) i Zagłębiem Sosnowiec (3:1). Sęk w tym, że te zwycięstwa „przeplatali” porażką i remisem na wyjazdach.

Korona Kielce – GKS 1962 Jastrzębie 2:1

1:0 – Frączczak, 3 min, 1:1 – Kamiński, 15 min, 2:1 – Łukowski, 45+1 min.

KORONA: Forenc – Szymusik, Malarczyk, Koj, Sierpina – Podgórski (46. Pervan), Szpakowski (85. Nojszewski), Oliveira, Łukowski (80. Danek), Kiełb (85. Petrović) – Frączczak (73. Lewandowski). Trener Dominik NOWAK.

JASTRZĘBIE: Pawełek – Borkała, Słodowy, Bojdys, D. Witkowski – Kamiński (77. Zalewski), Kuczałek, Balboa (46. Feruga), Handzlik (69. Jadach), Gajda (59. Niewiadomski) – Rumin. Trener Jacek TRZECIAK.

Sędziował Dominik Sulikowski (Gdańsk). Widzów 4009. Żółte kartki: Frączczak – Kuczałek.

Piłkarz meczu Łukasz SIERPINA.


Na zdjęciu: Dariusz Kamiński (z prawej) strzelił jedynego gola dla GKS-u 1962 Jastrzębie w Kielcach, natomiast Łukasz Sierpina (z lewej) był najlepszym aktorem w tym spektaklu.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus