Zwycięstwo tyszan po „trzęsieniu ziemi”

Z pięcioma nowymi zawodnikami w wyjściowej jedenastce drużyna Artura Derbina pokonała Koronę w Kielcach.


Do rozegrania zaległego meczu z 17 kolejki drużyny zaliczane do grona kandydatów do awansu, przystąpiły w diametralnie różnych nastrojach. Było to także widoczne w wyjściowych jedenastkach. Korona, po pokonaniu 4:1 Skry Częstochowa, przystąpiła do spotkania z tyszanami w myśl zasady, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Natomiast trener GKS-u Artur Derbin, po przegranej potyczce z ŁKS-em dokonał „trzęsienia ziemi”. Nie tylko postawił na pięciu nowych piłkarzy, ale jeszcze zagrał w nowym systemie z dwójką napastników i to się opłaciło.

Przez pół godziny wydawało się jednak, że te roszady nic gościom nie dały, bo praktycznie nie atakowali tylko koncentrowali się na defensywie i nie dopuszczali gospodarzy do wypracowania sytuacji bramkowej. Raz tylko zrobili im prezent. Maciej Mańka w 20 minucie stracił bowiem piłkę na swojej połowie i Jakub Łukowski wbiegł z prawego skrzydła w pole karne, żeby dograć futbolówkę przed bramkę Konrada Jałochy. Tam minimalnie spóźniony okazał się Jacek Podgórski, ale ściągnął na siebie uwagę bramkarza i zamykający akcję Adam Frączczak strzelając z 5 metra miał proste zadanie. Nie potrafił go jednak rozwiązać i… spudłował.

Obraz gry zaczął się zmieniać w 29 minucie, kiedy to po zagraniu Kamila Kargulewicza w polu karnym upadł Damian Nowak i sędzia potrzebował konsultacji żeby stwierdzić, że faulu nie było. Goście nabrali jednak animuszu i w 33 minucie po rzucie rożnym, wykonanym przez Macieja Mańkę oraz zablokowanej główce Kamila Szymury, do piłki na 5 metrze doszedł Marcin Kozina, ale nie trafił w bramkę. Skuteczny okazał się za to atak w 40 minucie.

Po wrzutce Dominika Połapa z prawego skrzydła piłkę główką zza linii bocznej pola bramkowego przed świątynię Konrada Ferenca odegrał Tomas Malec, a tam najsprytniejszy był Nowak. Wprawdzie jego główkę z 5 metra bramkarz Korony obronił, ale dobitka z 2 metra pod poprzeczkę była już skuteczna. Jeszcze w 44 minucie celnie z dystansu uderzył Kozina i choć golkiper kielczan zdołał wybić piłkę na rzut rożny to jednak na przerwę trójkolorowi schodzili bardzo zadowoleni.

Lepiej zaczęli także drugą część spotkania i w 57 minucie byli blisko podwyższenia wyniku. Po rzucie wolnym wykonanym przez Mańkę piłkę w polu karnym przejął Nowak, ale mając przed sobą tylko Forenca trafił w niego. Po tej niewykorzystanej okazji tyszanie przestawili się na grę obronną i skutecznie rozbijali ataki przeciwników, bo jeden celny – lekki i niegroźny – strzał Mateusza Lewandowskiego w 87 minucie nie mógł zmienić rezultatu. Jego efektem jest powrót GKS-u Tychy do pierwszej szóstki, natomiast kielczanie, którzy myśleli o zrównaniu się punktami z wiceliderem tabeli, na zrealizowanie tych planów muszą poczekać przynajmniej do soboty.


Korona Kielce – GKS Tychy 0:1 (0:1)

0:1 – Nowak, 40 min

KORONA: Forenc – Danek, Malarczyk, Koj, Sierpina – Podgórski (66. Górski), Gąsior (46. Zebić), Szpakowski (77. Lewandowski), Łukowski, Błanik (58. Petrović) – Frączczak. Trener Dominik NOWAK.

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Mańka – Kargulewicz (72. Biel), J. Piątek, Żytek, Kozina – Nowak (85. Jaroch), Malec. Trener Artur DERBIN.

Sędziował Damian Kos (Gdańsk). Widzów 2357. Żółte kartki: Sierpina, Gąsior, Petrović, Koj – Kozina, Połap, J. Piątek.

Piłkarz meczu – Damian NOWAK.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus