Ligowiec. Bez wyrachowania w PKO Ekstraklasie trudno o końcowy sukces

Można psioczyć na wiele ekstraklasowych meczów. Na poziom czy nieudane zagrania piłkarzy naszych drużyn, ale nie znaczy to, że w naszej lidze brakuje emocji. Choćby takich, jakie dostarczyła 23. kolejka PKO Ekstraklasy przy okazji meczu Arka – Raków. Wyciągnąć z 0:2 w naszej ekstraklasie na 3:2, to naprawdę sztuka. Dodatkowo gole zdobywane przez Marko Vejinovicia i Nemanję Mihailovicia w ostatnich minutach były przedniej urody. Takie mecze aż chce się oglądać, na takie spotkania – gdyby było ich znacznie więcej – kibice waliliby drzwiami! Wciąż jednak takich gier u nas za mało.

Jeżeli już jesteśmy przy meczu z udziałem beniaminka z Częstochowy i szalonych końcówkach, to nie sposób nie spojrzeć na tracone bramki i punkty przez drużynę prowadzoną przez Marka Papszuna. Raków stanowczo za dużo goli traci w ostatnim fragmencie ligowych spotkań. Widzą i wykorzystują to inni. Choć słowa kapitana Arki Adama Marciniaka, który mówił, że w przerwie meczu ich szkoleniowiec Aleksandar Rogić mówił im – przy wyniku 0:2 – że „mają ten mecz”, brzmią niesamowicie (prorok czy co?!). 


Zobacz jeszcze: Szkoła znęcania się


Z ligowych statystyk (ekstrastats.pl) wynika, że w ostatnim fragmencie gry, ostatni kwadrans + doliczone minuty, częstochowska jedenastka traci zdecydowanie najwięcej bramek spośród wszystkich ligowców. Ile? Aż 14! To 38 proc. wszystkich straconych goli w bieżących rozgrywkach przez częstochowian. Stanowczo za dużo. Chwalimy Raków za efektowną grę, za bramki, za pomysły w ofensywie… Ale trzeba też myśleć o tyłach czy o koncentracji w newralgicznych momentach ligowych meczów, a tymi są ostatnie minuty. Coś tutaj jest nie tak. Porażka z Arką, patrząc na to, jak wygląda tabela w dolnych rejonach, może się okazać bardzo kosztowna. Przypominacie sobie Miedź w poprzednim sezonie? Legniczanie też chwaleni byli za przyjemną dla oka grę, a jak się skończyło? Do utrzymania się w gronie najlepszych zabrakło jednego punktu…

Tutaj za przykład Rakowowi można by postawić dwóch takich szczwanych trenerskich lisów, jak Waldemar Fornalik czy Michał Probierz. Akurat z tej ostatniej konfrontacji zwycięską ręką wyszedł szkoleniowiec Piasta. Taktyczne wyrachowanie, skuteczna gra w defensywie i… mało traconych goli w końcówkach. Cracovia trenera Probierza straciła ich ledwie cztery. Tutaj jest się od kogo uczyć. Bez takiego wyrachowania trudno o końcowy sukces.


Za nami 23. kolejka PKO Ekstraklasy. Zobacz jeszcze: Michał Probierz i Waldemar Fornalik znają się jak łyse konie