Przeprosił za nieładny gest

W minionej kolejce Lionel Abate doczekał się dłuższej szansy na pierwszoligowych boiskach i zdobył gola. W geście radości doprowadził do… małego skandalu.


Abate grę w piłkę nożną zaczynał w bardzo młodym wieku w swojej ojczyźnie. Po tym, gdy został królem strzelców na drugim poziomie rozgrywkowym, trafił do czeskiego MFK Vyskov. Stamtąd był wypożyczony do Realu Monarchs grającego na drugim poziomie w Stanach Zjednoczonych, gdzie, jak sam mówi, nauczył się profesjonalizmu. Ze względu na dużą rywalizację był rezerwowym i w ciągu kilku miesięcy rozegrał dziewięć spotkań, zdobywając jedną bramkę. Po powrocie do Czech został wypożyczony do Serbii. Z powodu pandemii koronawirusa wrócił do ojczyzny i został zawodnikiem kameruńskiego Cotton Sport. Po raz drugi kraj opuścił w wieku 21 lat i niespodziewane trafił do Kuźni Ustroń występującej w czwartej lidze. Jak doszło do transferu?

Długo czekał na szansę

Agentem napastnika jest Alirou Nsangou, to były piłkarz Podbeskidzia, Pasjonata Dankowice, Beskidu Skoczów i LZS Piotrówka. W klubach regionu Kameruńczyk grał w latach 2006-11. W trakcie pobytu pod Klimczokiem w drużynie występował razem z Markiem Matuszkiem, który był prezesem Kuźni, gdy na początku 2022 roku do klubu trafił Abate. Po świetnej rundzie wiosennej piłkarzem zainteresował się Adrian Olecki, szkoleniowiec rezerw Podbeskidzia, które występują w tej samej lidze co Kuźnia. „Górale” za transfer napastnik niczego nie zapłacili.

– Przeniosłem się do Podbeskidzia, aby dalej się rozwijać i walczyć o grę w pierwszej lidze. Ali jest moim menedżerem od czasów gry w Kamerunie, ma dobrą reputację w Bielsku-Białej – mówi nam Lionel Abate. W pierwszej rundzie w Bielsku-Białej strzelił 15 goli w czwartej lidze. W pierwszym zespole szansy nie dał mu ani Mirosław Smyła, ani Dariusz Żuraw. Ten pierwszy wpuścił go z ławki w meczu Pucharu Polski, gdy „Górale” ponieśli porażkę z trzecioligową Lechią Zielona Góra. Gol zdobyty przez Abate doprowadził do remisu i dogrywki, ostatecznie przegranej. W kolejnym meczu ligowym kilka minut z Ruchem Chorzów dał mu jeszcze Dariusz Kołodziej, który na moment zastąpił Smyłę, ale Żuraw w ogóle o nim zapomniał.

Wobec takiej sytuacji wiosną Abate trafił na wypożyczenie do trzecioligowej Wisły Sandomierz. W zespole walczącym o utrzymanie strzelił 10 goli. Wrócił do Bielska-Białej i długo czekał na decyzję w sprawie nowego kontraktu. To irytowało kibiców domagających się dania mu prawdziwej szansy w pierwszej drużynie. Kameruńczyk umowę w końcu podpisał i trenuje z pierwszym zespołem. W meczach ze Zniczem Pruszków i Resovią wchodził dopiero w końcówkach.


Czytaj więcej:


Abate po golu „podciął” gardło

Otrzymaną szansę wykorzystał w poniedziałek. Jego indywidualna akcja i prostopadłe podanie od Jaki Kolenca zostały zamienione na gola dającego Podbeskidziu remis. Niemały skandal wywołał jego gest pod zdobyciu bramki, gdy podbiegł pod trybunę, wskazał na swoją rękę i następnie symbolizował podcięcie gardła. Ukarania piłkarza domagały się media z Podkarpacia. We wtorek klub opublikował nagranie, na którym piłkarza wyjaśniał swój gest. – Bardzo źle celebrowałem mojego gola. Chciałem zwrócić uwagę na terroryzm panujący w w mojej ojczyźnie. Kiedy pokazałem na moją rękę, gdzie miałem zawinięty papier, chciałem, żeby do Kamerunu dotarła ta wiadomość. Nie miało to dotyczyć fanów z Rzeszowa i ludzi z Polski, miał być to tylko apel o zakończeniu wojny w moim kraju. Przepraszam – mówił Abate.

W rozmowie ze „Sportem” podkreśla, że w Polsce bardzo mu się podoba i podjął naukę języka polskiego. – Zacząłem się uczyć z pomocą kolegi z drużyny, ale muszę jeszcze włożyć w naukę dużo wysiłku. Szybciej łapię zwroty związane z piłką nożną – mówi i dodaje, że wiele w Podbeskidziu zawdzięcza trenerowi Oleckiemu. – Trafiłem na bardzo dobrego trenera, który zidentyfikował moje braki i dbał o mój rozwój.

(kab)


Fot. Norbert Barczyk/Press Focus