Zawrócił nurt Odry

Śmiało można powiedzieć, że Adam Nocoń zawrócił nurt Odry. W 365 dni z przedostatniego miejsca w tabeli I ligi na jej szczyt


Rok w życiu trenera to „kawał czasu”. W przypadku Adama Noconia był to jednak okres wyjątkowej metamorfozy zespołu, który przejął dokładnie 12 miesięcy temu. W ciągu 365 dni przeprowadził ze strefy spadkowej na pierwsze miejsce w tabeli I ligi.

Telefon od prezesa

– Rok temu byłem trenerem młodzieży Górnika Zabrze – przypomina Adam Nocoń. – Moja drużyna grała w Centralnej Lidze Juniorów i po wyjazdowym zwycięstwie 3:1 z Jagiellonią Białystok 15 października wróciłem do domu ciesząc się, że mój zespół został liderem. Po 10 kolejkach mieliśmy 22 punkty za 7 zwycięstw i 1 remis oraz bilans bramkowy 16:8.

– To wszystko jednak przestało się liczyć w momencie gdy odebrałem telefon od prezesa Odry Opole. Propozycja przejęcia drużyny, która po wyjazdowej porażce 2:4 ze Stalą Rzeszów znalazła się na przedostatnim miejscu w tabeli I ligi była dla mnie na tyle ciekawa, że najpierw powiedziałem „tak”. Dopiero później zacząłem analizę sytuacji mojej nowej drużyny. Oczywiście, cały czas śledziłem przebieg rozgrywek na najwyższych szczeblach piłkarskiej drabinki w naszym kraju.

– Zdawałem sobie sprawę, że opolanie są w trudnej sytuacji. Jednak dopiero gdy się już bliżej przyglądnąłem liczbom doszło do mnie, że 11 punktów zdobytych w 14 spotkaniach to przede wszystkim efekt słabej gry obronnej. 29 straconych goli to był zdecydowanie najgorszy „dorobek” całego zaplecza ekstraklasy. Za to 18 zdobytych bramek stawiał grę ofensywną Odry w środku stawki.

– Przede wszystkim ciekaw byłem obrazu jaki zobaczę w szatni. Gdy do niej pierwszy raz wszedłem rzucił mi się w oczy smutek. To nie był tylko żal po przegranym ostatnio meczu, ale coś więcej z czym musiałem się zmierzyć na dzień dobry. Postawiłem więc na odbudowę „mentalu” i zapytałem” „Czy wam się nie znudziło przegrywanie?” i dodałem: „W tym zespole jest tyle jakości, że musimy się utrzymać”. A utwierdziło mnie w tym przekonaniu zaangażowanie z jakim piłkarze ruszyli do pracy.

Punkt zwrotny

Na potwierdzenie tych słów zespół, który 19 października 2022 roku rozpoczął zajęcia pod okiem Adama Noconia, dwa dni później, w pierwszym meczu z plasującym się wtedy na drugim miejscu w tabeli Ruchem Chorzów, zremisował na swoim boisku 1:1. W następnej kolejce wygrał 2:1 wyjazdowe spotkanie z Chojniczanką, czyli bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie.

Nie oznacza to jednak, że od razu Odra ruszyła rwącym nurtem w górę klasyfikacji. Kolejne dwa starcia u siebie opolanie przegrali 1:2 z czołowymi zespołami ŁKS-em i Bruk-Betem Termalicą Nieciecza co sprawiło, że przezimowali na 15. miejscu. Mieli jednak świadomość, że ostatnia w tabeli Sandecja ma tylko 1 punkt mniej. Z kolei Chojniczanka i Skra będące w strefie spadkowej mają taki sam dorobek punktowy.

– To nas mobilizowało do pracy, ale nie mogę powiedzieć, że już na zgrupowaniu w Wałbrzychu, albo podczas sparingów wszystko zaczęło iść tak jak sobie to wymarzyłem – dodaje Adam Nocoń. – Postawiłem na grę obronną i uproszczenie zadań ofensywnych. Moje zadanie polegało na znalezieniu złotego środka, a zawodnicy przyjęli mój tok myślenia. Nie miałem oporów, żeby zacząć od przypomnienia podstawowych elementów. Uznałem, że jeżeli coś źle funkcjonuje to trzeba wrócić do tego czego piłkarze uczyli się w wieku juniora. To nie jest żaden wstyd, tak samo jak dokładna analiza straconych goli. Także podpowiadanie jak można było się zachować, żeby nie dopuścić do zdobycia bramki przez rywali.

Szukanie lidera

– Takie wskazywanie winnych miało na celu wyrobienie odpowiedzialności. Tak samo do tego podeszli zawodnicy, wśród których zacząłem poszukiwać lidera. Mateusz Kamiński jako kapitan sprawdził się i w szatni, i na boisku. Brał na siebie ciężar gry i był filarem obrony. Mocnym jej ogniwem był też młodzieżowiec wypożyczony na rundę wiosenną z Lecha Poznań Maksymilian Pingot.

– W pomocy liderował natomiast odkurzony przeze mnie doświadczony Maciej Makuszewski, mający za sobą występy w reprezentacji Polski. Wielką rolę odegrali także grający w Odrze od kilku lat Rafał Niziołek i Piotr Żemło mobilizujący „starych opolan”, a do nich doszedł Hiszpan Borja Galan i w sumie powstał zespół, a to jest najważniejsze. Ten kolektyw z meczu na mecz rozumiał się coraz lepiej. Wiosną, którą zaczęliśmy od bezbramkowego remisu w Bielsku-Białej i zwycięstwa 2:0 w Sosnowcu nasza nadzieja na utrzymanie zaczęła więc rosnąć. Musieliśmy jednak walczyć niemal do samego końca. Jednak takie zwycięstwa jak w Katowicach z GKS-em czy w Opolu z GKS-em Tychy oraz Stalą Rzeszów były potwierdzeniem, że idziemy dobrą drogą i dopięliśmy swego.

Hiszpański plus

W ostatecznej klasyfikacji minionego sezonu opolanie znaleźli się tuż nad strefą spadkową. Będąc na 15. miejscu mieli aż 6 punktów przewagi nad znajdującą się bezpośrednio za nimi Skrą Częstochowa. W tabeli rundy wiosennej uplasowali się na 8 pozycji. Kibice w Opolu byli więc zadowoleni, ale nikt nie przypuszczał, że Odra po letnich uzupełnieniach stanie się rewelacją rundy jesiennej.

– Latem pracowaliśmy z tą myślą, że nie możemy dopuścić do powtórki tego co musieliśmy przeżywać wiosną walcząc o utrzymanie – wyjaśnia szkoleniowiec Odry. – Naszym celem było stworzenie solidnego I-ligowego zespołu i to się udało. W dodatku okazało się, że Borja Galan może nam dać coś jeszcze czym zaskoczymy rywali. On gra inaczej. Widać, że to przedstawiciel klasycznej hiszpańskiej szkoły, bo wyróżnia się niekonwencjonalnymi zagraniami. To sprawia, że potrafi wygrywać pojedynki „jeden na jednego” i stwarza przewagę dla drużyny. Jednak istotne jest także to, że bardzo pozytywnie zaskoczył mnie swoją osobowością. Trochę się nie spodziewałem, że okaże się aż tak skromnym człowiekiem.

– Dzięki temu oraz dużemu profesjonalizmowi w wykonywanej pracy szybko i bezproblemowo wkomponował się w zespół, który pomógł także w trudnych momentach. Gdy dwa razy nieskutecznie podchodził do rzutu karnego w meczu z Sandecją to Rafał Niziołek wyręczył go za trzecim razem i wszystko skończyło się dobrze. Borja po wygranym meczu musiał tylko przełknąć kilka uszczypliwych żartów w szatni. Natomiast po niezasłużonej czerwonej kartce w ostatnich sekundach spotkania z GKS-em Tychy, już przy stanie 3:0, choć wypadł nam z gry na finiszu sezonu, wspieraliśmy go wszyscy i to też teraz procentuje. On czuje, że może na nas liczyć nie tylko wtedy kiedy strzela gole i asystuje, ale także gdy ma trudne chwile.

Strzał w „dziewiątkę”

Mimo owocnego lata transferowego do obecnego sezonu Odra przystąpiła w składzie złożonym niemal w całości z zawodników sprawdzonych przez Adama Noconia w rundzie wiosennej. W wyjściowej jedenastce na mecz ze Stalą w Rzeszowie nową twarzą był tylko wypożyczony z Lecha Jakub Antczak.

– Z kluczowych zawodników, grających w Odrze wiosną odszedł tylko Maksymilian Pingot. Miejsce młodzieżowca wymagało roszad w ustawieniu. Jednak udało się zachować równowagę – uważa szkoleniowiec opolan. – Potwierdzeniem było wyjazdowe zwycięstwo 5:2 ze Stalą Rzeszów, a w dodatku w sierpniu nadal pracowaliśmy nad wzmocnieniem drużyny, z której z powodów osobistych w swoje rodzinne strony po szóstej kolejce odszedł Maciej Makuszewski. W trakcie sezonu doszli do nas Jean Franco Sarmiento i Din Sula, który okazał się strzałem w „dziewiątkę”.

– Na tej pozycji, mimo problemów z urazami, już pokazał, że stać go na bardzo dużo, a liczymy na więcej. On także szybko wkomponował się w zespół, który jest jednością w szatni i na boisku. To jest kolektyw, który chce coś osiągnąć. Myślę, że takim momentem przełomowym był dla nas mecz w Krakowie z Wisłą. Wygraliśmy w piątej kolejce 3:1 sięgając po te 3 punkty w dobrym stylu i zawodnicy uwierzyli, że mogą patrzeć wysoko. Jak wysoko? Mierzymy siły na zamiary i zdajemy sobie sprawę, jaki mamy potencjał na tle innych zespołów.

Najmocniejsza w historii

– Nasza liga jest chyba najmocniejsza w całej historii zaplecza ekstraklasy. Nie zwalnia nas to jednak z tego, żeby zawsze grać o zwycięstwo. To jest nasz cel w każdym spotkaniu. Nie jestem jednak wróżką tylko trenerem i nie będę przepowiadał przyszłości, bo piłka to nie jest magiczna kula. Ja jestem odpowiedzialny za solidną pracę i to właśnie robimy. Jednocześnie cieszymy się, że w Opolu kibice, którzy mają duży wkład w nasze utrzymanie i dobrą passę jesienią, znowu chodzą na Odrę i że mają swoich ulubieńców.

– Niektórzy podziwiają Borję Galana, inni z zachwytem patrzą jak strzela Din Sula. Inni doceniają Artura Halucha, który broniąc w 11 kolejkach aż 7 razy zachował czyste konto w czym pomogli mu koledzy z defensywy. Do tego dodajmy kapitana i lidera obrony Mateusza Kamińskiego czy młodzieżowca Jakuba Antczaka. Jego błyskotliwe zagrania otwierały nam drogę do zwycięstw z Wisłą Kraków, GKS-em Katowice i Arką Gdynia.


Czytaj także:


– To są mocne osobowości i indywidualności, które się uzupełniają, tak samo jak mnie wspierają moim współpracownicy: asystent Tomek Copik i trener bramkarzy Marcin Feć, odpowiedzialni za przygotowanie motoryczne Grzesiek Maroński i Damian Matysiok oraz Sławek Morawski do którego dołączył trener analityk Andrzej Gołomysek, zajmując miejsce opuszczone przez Łukasza Cebulę, który przeszedł do Cracovii.

– Do tego dochodzi także cały „pion medyczny” i kierownik Łukasz Babik oraz władze klubu. To, że jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli jest dziełem całej społeczności skupionej wokół Odry. Celem na ten sezon – i pod tym względem od 365 dni nic się nie zmieniło – jest zajęcie jak najwyższego miejsca w tabeli I ligi.


Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus