Nurkić zatrzymany

Rozmowa z Aleksandrem Balcerowskim, reprezentacyjnym środkowym.


Spodziewaliście się, że tak dobrze wam pójdzie z Bośniakami?

Aleksander BALCEROWSKI: – Parę razy udawało nam się wypracować dwucyfrową przewagę, a w pewnym momencie mieliśmy nawet o 21 punktów więcej. Bośnia to jednak klasowy zespół i udawało mu się wrócić do gry. Podeszliśmy do tego meczu, jakby to był finał i z takim nastawieniem będziemy wychodzić na parkiet już za każdym razem, bo tylko w ten sposób możemy wygrać ten turniej.

Możecie już myśleć o półfinale. Na kogo chcilibyście trafić?

Aleksander BALCEROWSKI: – Zupełnie o tym nie myślimy. Skupiamy się na tym, na co mamy wpływ, bo mamy zadanie do wykonania. Wygraliśmy mecz z Bośnią i Hercegowiną, który przynajmniej na papierze jawił się jako najtrudniejszy. Teraz czeka nas spotkanie z Portugalią i dopiero później będziemy myśleć o kolejnym meczu.

Na parkiecie rywalizował pan z Jusufem Nurkiciem, czyli zawodnikiem który na co dzień gra w NBA. Było trudno?

Aleksander BALCEROWSKI: – Nie (śmiech).

W ataku zanotował pan jednak słabszy mecz.


Aleksander Balcerowski. Czytaj także:


Aleksander BALCEROWSKI: – Nie mogłem się wstrzelić. Nie wpadało zarówno spod kosza, jak i z dystansu. Próbowałem się przełamać, ale mi nie szło. Czasami choćby nie wiadomo jak się starać, nie wychodzi. Chciałem więc jak najwięcej dać w obronie, a w ataku kreować pozycje dla innych. Cieszy mnie, że tak wielu innych zawodników – szczególnie z ławki – stanęło na wysokości zadania, wobec mojej słabszej dyspozycji w ataku. Stawka była wysoka, ale nikt nie był sparaliżowany i każdy dołożył cegiełkę do tego zwycięstwa.

Luka Garza, który mocno walczy o angaż w NBA, po poprzednim meczu powiedział, że jest wielkim fanem pana talentu.

Aleksander BALCEROWSKI: – Miło usłyszeć takie słowa. Z pewnością liczył na to, że będę dzięki temu rozkojarzony przeciwko niemu i jego kolegom… Już jednak całkiem poważnie, cieszę się, że ktoś dostrzega mój potencjał, ale wiem ile jeszcze pracy przede mną. Ten mecz nie wyszedł mi do końca, bo problemy ze skutecznością w ataku pokazały, że mam co poprawiać. Z drugiej stronie po przeciwnej stronie parkietu mieliśmy za zadanie powstrzymać Nurkicia, Garzę oraz Musę i to nam się udało.

Rywale często trafiali z półdystansu i bardzo rzadko z dalszej odległości. Taki był wasz plan, by zmusić ich do jak największej liczby rzutów zza 6,75 m?


Czytaj także:


Aleksander BALCEROWSKI: – Bardziej od miejsca rzutów skupialiśmy się na poszczególnych zawodnikach. Mieliśmy przeanalizowane ich mocne oraz słabe strony i staraliśmy się, by podejmowali te założenia mniej skuteczne próby. Nie chcę mówić więcej, gdyż możemy się z nimi jeszcze spotkać w tym turnieju. Plan udało się wykonać, ale to nie oznacza, że uda się go raz jeszcze powtórzyć.

Na parkiecie doskonale widać pana zrozumienie z Mateuszem Ponitką. Jaka jest tajemnica tej współpracy?

Aleksander BALCEROWSKI: – Tajemnica leży w naszych relacjach poza boiskiem. Trzymamy się dość blisko, spędzamy ze sobą sporo czasu, rozmawiamy o wielu rzeczach. Staram się słuchać rad Mateusza. To całkiem naturalne, że kiedy wychodzimy na parkiet, to podświadomie potrafimy razem działać, nawet kiedy trzeba wykreować coś z niczego. Cieszę się, że nasza współpraca tak się układa i mam nadzieję, że jeszcze dobrych kilkanaście lat będziemy szlifować nasze zagrania i będą one wychodzić jeszcze lepiej.

Jest pan nie tylko beneficjentem podań Ponitki, ale również sam potrafi pan dograć…

Aleksander BALCEROWSKI: – Jest kilka zagrywek, kiedy mam szukać podań do ścinających zawodników. To zresztą nic nowego, wystarczy sięgnąć pamięcią do ubiegłorocznego EuroBasketu, kiedy dość często stosowaliśmy tego typu zagrania. Kiedy tylko warunki meczowe pozwalają na tego typu grę, to staram się to wykorzystywać.


Fot. FIBA