Cel coraz bliżej!

Aris Limassol – Raków Częstochowa. Mistrzowie Polski wygrywając dwumecz z Arisem są o dwa kroki od Ligi Mistrzów!


Na przerwę zespół Dawida Szwargi zapewne schodził z bardzo ciężkim kamieniem na sercu i równie ociężałymi nogami. Częstochowianie w starciu z Arisem nie byli zespołem lepszym. Ba, Raków nie potrafił nawet wyprowadzić jednej solidnej akcji ofensywnej, za wyjątkiem pierwszych minut. Mistrz Polski ograniczał się do solidnej gry na własnej połowie. Vladan Kovaczević, jak i cała defensywa, miał sporo pracy.

Aris, choćby za sprawą Mariusza Stępińskiego, mógł spokojnie po pierwszej odsłonie prowadzić. Jedno z uderzeń reprezentanta Polski spadło na słupek bramki Kovaczevicia. Raków jednak był solidny w obronie. Radził sobie bardzo dobrze. Wybijał rywali z rytmu, choć ci długimi minutami ostrzeliwali pole karne częstochowian.

O ile obrona mistrza Polski radziła sobie wybornie, tak w ofensywie wyglądali oni beznadziejnie. Nie potrafili przed przerwą oddać choćby jednego strzału celnego! Trzeba jednak przyznać, że choćby Fabian Piasecki grał bardzo nisko, praktycznie na linii środkowej boiska. Jego zadaniem było zbieranie drugich piłek. Napastnik był wyczerpany po pierwszej odsłony spotkania. Podobnie było zresztą zawodników mistrza Polski.


Czytaj także:


Nie może to dziwić. Pogoda na Cyprze tym razem dała się częstochowianom we znaki. Wszystko to łączyło się w jeden obraz. Raków cierpiał w wyjazdowym meczu. Miał jednak jedną przewagę. Na swoim stadionie wypracował sobie jednobramkową przewagę i to podopieczni trenera Szwargi byli bliżej awansu do IV rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Tuż po przerwie mogli praktycznie od razu powiększyć stratę gospodarzy. Piasecki był w doskonałej sytuacji strzeleckiej, jednak trafił prosto w bramkarza Arisu. Chwilę później Raków tym razem wykorzystał okazję. Kapitalnie z rzutu wolnego uderzył Fran Tudor. Ten sam, który kilkanaście dni wcześniej w Baku zapewnił częstochowianom awans do III rundy eliminacji. Chorwat w obecnym sezonie potrafi wyczuć idealny moment by obsypać się brokatem i zabłysnąć przy fleszach fotoreporterów.

Raków po raz kolejny miał plan na rywalizację z Arisem. Zwiódł rywala, zdobył gola, a następnie był blisko kolejnych. Zespół z Limassol miał ogromne problemy. Nie potrafił oddać choćby jednego celnego strzału po przerwie! Zmiana, jaką zastosował Aleksiej Szpilewski, a więc zastąpienie Stępińskiego Shavym Babicką, okazało się błędna.

Aris szarpał, walczył, próbował jeszcze odmienić losy meczu. Wydawało się, że nie da się już tego dokonać. Ostatecznie też tak się stało, choć podopieczni trenera Szpilewskiego mieli jeszcze kilka okazji ku temu, by zdobyć gola. Raków wygrał i zawalczy w decydującym spotkaniu o Ligę Mistrzów. Coś, co wydawało się nierealne się dokonało. Fani mistrza Polski, co najmniej raz, w przyszłym tygodniu w Sosnowcu, usłyszą hymn Champions League.


Aris Limassol – Raków Częstochowa 0:1 (0:0). Pierwszy mecz 1:2. Awans: Raków

0:1 – Tudor, 49 min (wolny).

ARIS: Alves – Boakye (63. Spoljarić), Moucketou-Moussounda, Yago, Caju – Struski, Brown (46. Nikolić) – Mayambela, Gomis (63. Uroszević), Bengtsson (76. Montor), Stępiński (46. Babicka). Trener: Aleksiej SZPILEWSKI.

RAKÓW: Kovaczević – Racovițan, Arsenić, Svarnas (53. Sorescu) – Tudor, Papanikolaou, Berggren, Jean Carlos – Cebula (63. Nowak), Piasecki (63. Zwoliński), Koczergin (86. Czyż). Trener: Dawid SZWARGA.

Sędziował: Matej Jug (Słowenia). Żółte kartki: Moucketou-Moussounda – Cebula


Fot. Grzegorz Misiak/Pressfocus