Zmarzlik niepewny złota

Ostatnie tegoroczne zawody w cyklu Grand Prix odbędą się w sobotę w Toruniu. Wciąż pozostaje kilka niewiadomych.


Po ostatnim skandalu w Vojens, gdzie Bartosz Zmarzlik został wykluczony z udziału w zawodach z powodu złego kevlaru ubranego podczas sesji kwalifikacyjnej, sytuacja Polaka w klasyfikacji generalnej cyklu GP zdecydowanie się pogorszyła.

Mogło być po wszystkim

Mistrz świata już w Vojens mógł świętować swój triumf, gdyby tylko utrzymał ponad 20-punktową przewagę nad Fredrikiem Lindgrenem. Okazji do tego jednak nie dostał, przez co strata Szweda zdecydowanie się zmniejszyła. Teraz obu zawodników dzieli zaledwie 6 punktów i wszystko rozwiąże się w Toruniu, podczas ostatniego turnieju w tym sezonie.

Do tej pory Zmarzlik dwukrotnie zwyciężał na Motoarenie, dwa razy zajmował trzecie miejsce i raz był drugi. Jeśli w najbliższą sobotę znów znajdzie się na podium, jego czwarte mistrzostwo będzie niezagrożone. Jednak to wcale nie jest takie pewne. Widać, że sytuacja z Vojens rzeczywiście wpłynęła na Polaka i będzie on musiał sobie poradzić w tych utrudnionych warunkach.

Jeśli Zmarzlik nie zdobędzie kolejnego tytułu, może on obwiniać jedynie siebie. To on przez pomyłkę założył zły kevlar i przez taką głupotę jego szanse na mistrzostwo zmalały. Co prawda wciąż jest liderem klasyfikacji, wciąż ma przewagę, ale ten jeden błąd w teorii może zaważyć na ostatecznym wyniku. Przeciwnicy nie śpią, a Lindgren z pewnością będzie zmotywowany i zrobi wszystko, żeby sięgnąć po złoto. Doświadczony Szwed jest niezwykle utytułowanym zawodnikiem, ale do pełni szczęścia brakuje mu jedynie indywidualnego mistrzostwa świata. Stoi przed ogromną szansą, która może się w najbliższym czasie już nie powtórzyć.

Automatyczna kwalifikacja

Poza walką o najwyższe cele w Toruniu uczestnicy GP będą również toczyć batalię o zajęcie miejsca w TOP 6. Wiąże się to z automatyczną kwalifikacją do przyszłorocznego cyklu. Na razie poza Lindgrenem i Zmarzlikiem bezpieczni mogą się czuć Jack Holder oraz Martin Vaculik. Jednak zajmujący miejsca piąte i szóste Daniel Bewley oraz [Robert Lambert] muszą mieć się na baczności. Za nimi w klasyfikacji znajduje się nieobliczalny Leon Madsen, który traci tylko kilka punktów do zadowalającej go lokaty. Teoretyczne szanse ma również Jason Doyle, jednak on musi się znacznie bardziej postarać, bo do dwójki Brytyjczyków traci odpowiednio 10 i 9 „oczek”.


Czytaj także:


Lambert przed zawodami czuje się pewny siebie. Będzie występował przed własną publicznością, na torze, który doskonale zna, bo na co dzień jest przecież reprezentantem Apatora. – Tor w Toruniu znam dobrze i czekam na to, żeby pokazać, co potrafię – powiedział Brytyjczyk i dodał. – Nie czuję presji, ale dobrze byłoby zakończyć zawody w Toruniu na podium. Będzie dużo miejscowych fanów, ale także przyjedzie wielu Brytyjczyków na weekend. To zawsze są dobre zawody i zrobię wszystko, żeby osiągnąć sukces – stwierdził Lambert. Polacy Maciej Janowski oraz Patryk Dudek nie mają szans na dostanie się do czołowej szóstki. Żeby występować w przyszłorocznych mistrzostwach, muszą liczyć na hojność organizatorów przy rozdawaniu „dzikich kart”.


Iluzoryczne szanse

Jeden z polskich zawodników szczególnie kibicuje Robertowi Lambertowi oraz Jasonowi Doyle’owi. Przemysław Pawlicki zajął szóste miejsce podczas ostatniego GP Challenge, czyli kwalifikacji do GP 2024. Przed nim uplasowali się właśnie Doyle i Lambert oraz Martin Vaculik, Szymon Woźniak i Jan Kvech. Woźniak już teraz jest pewny awansu. Jednak jeśli Doyle oraz Lambert znajdą się w TOP 6 klasyfikacji Grand Prix (razem z pewnym tego Vaculikiem) po turnieju w Toruniu, to ich wynik w Challenge’u nie ma znaczenia. W takiej sytuacji to starszy z braci Pawlickich i Kvech wystąpią w następnej edycji cyklu. Szanse Polaka na to są jedynie matematyczne, ale za marzenia nikt nie karze.


Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik (kask niebieski) w miniony weekend wywalczył drużynowe złoto z Motorem, teraz będzie walczył o czwarty tytuł mistrza świata.

Fot. Marcin Karczewski/PressFocus