Bez rozgrzewki. O Jastrzębiu w prostych słowach

Kilka dni temu na naszych łamach ukazał się wywiad z Kazimierzem Szynalem, prezesem świeżo upieczonego mistrza Polski w hokeju na lodzie, JKH GKS-u Jastrzębie. Wywiad ciekawy i ważny, bo ilustruje drogę, jaką w Jastrzębiu Zdroju przebyto, by sięgnąć po pierwszy w historii tego klubu złoty medal.


Jaka to droga? Trudna oczywiście, bo w sporcie łatwych dróg na szczyty nie ma. Ale ze strony prezesa nie padły w związku z tym słowa odkrywcze czy zdumiewające. Roiło się za to od słów prostych, wśród których prym wiodły szkolenie (w tym młodzieży), praca, pokora, pragmatyzm, cierpliwość, spokój, oszczędność… Nie zabrakło też stwierdzeń o wierze w to, że nie ma dla obranej drogi rozsądnej alternatywy. Ten kroczek po kroczku, stawiany nie od kilku miesięcy, a od kilku lat, wreszcie przyniósł piękne owoce. W Jastrzębiu mają nadzieję, że będzie tak przez lata, bez chaotycznego szarpania się w lewo i w prawo – jak to dzieje się w innych klubach – i że owe owoce będą służyć hokejowi nie tylko w samym mieście, ale w całej Polsce. Chociażby poprzez znaczący udział zawodników z tego miasta i klubu w reprezentacji.

Jeszcze dobrze euforia po mistrzostwie w hokeju nie opadła, a do decydującej walki o mistrzostwo w Polski w siatkówce przystąpiła drużyna Jastrzębskiego Węgla. I w tym przypadku warto byłoby poszukać źródeł tego sukcesu – bez względu na to, co się stanie w finale z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Choć specyfika dyscypliny jest inna, a sprowadza się m.in. do tego, że PlusLiga stanowi jedną z najsilniejszych lig na świecie, jest ligą w kraju, którego reprezentacja dwukrotnie z rzędu (2014 i 2018) zdobyła mistrzostwo świata i gdzie płaci się relatywnie duże pieniądze, na tyle duże, że ze ściągnięciem zagranicznych gwiazd nie ma nadzwyczajnych problemów; choć oczywiście konkurencja klubów włoskich czy rosyjskich jest w tej mierze ogromna. W tych okolicznościach przebijanie się na szczyty krajowej hierarchii z założenia musi się toczyć nieco inną drogą, choć można przyjąć, że wiele słów wypowiedzianych przez Kazimierza Szynala mógłby powtórzyć prezes Jastrzębskiego Węgla – Adam Gorol. Praca, pragmatyzm, cierpliwość, pokora, umiejętność budowania nastawionej na sukces i wojowniczej drużyny, szkolenie…

Nie obyło się też w JW bez destabilizujących wstrząsów – w styczniu na stanowisku trenera Australijczyka Luke’a Reynoldsa zastąpił Włoch Andrea Gardini. Prezes dokonał tej zmiany po trzech przegranych z rzędu, a najbardziej zabolała go ta z Indykpolem Olsztyn. „Nie ma przyzwolenia na takie porażki” – mówił wtedy. Cóż, w sporcie regułą jest i to, że czasem trzeba ludźmi potrząsnąć, by wybudzić ich z letargu i wydobyć z nich realny potencjał. Adamowi Gorolowi bez wątpienia się to udało. Drużyna dotarła do finału Pucharu Polski – przegrała w nim z… ZAKSĄ – a teraz stanęła do boju z tym samym rywalem o mistrzostwo Polski.

Ale wróćmy do owych prostych słów prezesa Szynala i rzućmy je na szersze tło – tło Jastrzębia Zdroju, miasta średniej wielkości, liczącego niespełna 90 tysięcy mieszkańców, kojarzonego głównie z górnictwem, a zatem i Jastrzębską Spółką Węglową, która – choć czasy są trudne – bez wątpienia nadal jest hojnym sponsorem sportu. Podobnie jak władze miasta, na którego czele stoi Anna Hetman. Pani prezydent śmiało może o sobie powiedzieć, że do sportu ma szczęśliwą rękę. I porównać się z prezydentami dziesiątek innych miast, o których bardzo niewielu (nikt?) może powiedzieć, że w jednym roku „ich” dwa kluby biją się o najwyższe krajowe laury w grach zespołowych.


Czytaj jeszcze: Mistrzowie pod lupą

W Jastrzębiu zatem nikt zapewne nie podeprze się hasłem, że pieniądze na sport wyczynowy to pieniądze wyrzucane w błoto. Takie sukcesy przekładają się przecież na budowę marki miasta i na dumę jego mieszkańców. Nie wspominając o tym, że dzieci i młodzież mają na wyciągnięcie ręki przykłady skłaniające do podejmowania wysiłku w tej czy innej dyscyplinie.

Z czego się to bierze? Ano – bez wątpienia – właśnie z pracy, pokory, cierpliwości itd. Z tego wszystkiego, co zawiera się w bardzo prostych słowach.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus