Boniek pośrednio przyznał się do błędu

Rozmowa z Antonim Piechniczkiem, byłym selekcjonerem reprezentacji Polski.


Po ogłoszeniu nazwiska nowego selekcjonera czuje pan optymizm czy pesymizm?

Antoni PIECHNICZEK: – Jest to trener o niebanalnym nazwisku piłkarskim. Pamiętam go bardziej jako zawodnika niż jako szkoleniowca, więc zbyt wiele o jego pracy nie powiem, ale na pewno dołoży wszelkich starań, aby osiągnąć jak najlepszy wynik.

Czy przed ogłoszeniem nazwiska Paulo Sousy miał pan jakieś własne preferencje dotyczące obsady stanowiska selekcjonera?

Antoni PIECHNICZEK: – Jestem wielkim zwolennikiem polskich trenerów. Sam nim byłem i jako 39-letni, relatywnie młody mężczyzna, dostałem szansę prowadzenia reprezentacji Polski, więc w porównaniu z Sousą byłem 11 lat młodszy. Największe sukcesy także odnosiliśmy z polskimi selekcjonerami, no ale koncentrujmy się na chwili obecnej. To, co było kiedyś, minęło, możemy do tego wracać, ale niekoniecznie w tej chwili.

Jakie wrażenia miał pan po wystąpieniu prezesa Zbigniewa Bońka?

Antoni PIECHNICZEK: – Mieliśmy tam jego dwa oblicza. Pierwsze, kiedy opowiadał o zwolnieniu Jerzego Brzęczka, o jego pracy, co o tym zadecydowało, o wpływie otoczenia, mediów i wszystkiego, co na niego oddziaływało. Widać było wewnętrzne poddenerwowanie, napięcie na twarzy.

W drugiej części konferencji Boniek był sobą, był rozluźniony, żartował, szukał porównań i czuł się jak ryba w wodzie. Nasunęła mi się pewna refleksja, że tak jak w tej drugiej części przybliżał pewne arkana piłki, mówił, czy grać jednym ustawieniem, czy drugim, czy przechodzenie między formacjami to wielka sztuka, to na takie tematy powinien, jako prezes, rozmawiać z Brzęczkiem.

Pamiętam wielu prezesów Polskiego Związku Piłki Nożnej. Dwóch wspominam z dużym sentymentem, Włodzimierza Reczka i Edwarda Brzostowskiego. Obaj nie mieszali się w sprawy czysto fachowe, ale byli życzliwi trenerowi i zawodnikom. Wydaje mi się, że Boniek bardzo prawidłowo ocenił relacje panujące w szatni. Nie chciał na ten temat zbyt wiele mówić, ale wyczuwałem, że nie do końca podobało mu się to, że nie zawsze po przegranym meczu piłkarze winę brali na siebie, ale czasem wskazywali trenera.

Czy Boniek nie czekał z tą decyzją za długo?

Antoni PIECHNICZEK: – Oczywiście, że czekał za długo, ale czekał na tyle długo, żeby do niej dojrzeć i być przygotowanym, że po jej podjęciu trzeba sprowadzić kogoś nowego. Nie poszedł na łatwiznę, nie szedł za namowami i sam podjął decyzję o zatrudnieniu Sousy. Nie wziął żadnego włoskiego trenera, a Włochów pojawiało się w mediach tylu, że aż głowa bolała. Zastanawiałem się, kogo oni wybierają, ja ich nie znam! Faceta zwolnili z Torino, a co to jest Torino? (mowa o trenerze Marco Giampaolo – przyp. red.).

Podjęcie takiej decyzji nie jest łatwe. Boniek doskonale wie, że sukces reprezentacji u schyłku jego kadencji jako prezesa PZPN-u jest mu niesamowicie potrzebny. Pięknie powiedział, że kontrakt jest elastyczny – wygrasz eliminacje, zostajesz; przegrasz – odchodzisz. Wyjdziesz z grupy na Euro, zostajesz; nie wygrasz – odchodzisz. Sama logika. Trener Sousa dostaje drużynę, która gra w tym składzie już parę lat i ma piłkarzy, którzy przeżyli już kilku selekcjonerów. Przez ten czas można przecież nauczyć się grać w piłkę.

Prezes Boniek wymienił kilka argumentów, którymi kierował się przy zwalnianiu trenera Brzęczka. Mówił o braku progresu i tym, że zespół musi postawić kolejny krok z kimś nowym, bo stary układ się wyczerpał i że wiele meczów było „przepychanych”. Zgadza się pan z tą argumentacją?

Antoni PIECHNICZEK: – Trudno się nie zgadzać. Każdy, kto kocha piłkę i kto jest życzliwy tej reprezentacji, musi powiedzieć, że ten styl był daleki od tego, jakiego oczekiwaliśmy. Wielkich postępów widać nie było, ale z drugiej strony mnie najbardziej bulwersowała postawa niektórych piłkarzy. Miałbym mnóstwo znaków zapytania dotyczących koncentracji.

To znaczy?

Antoni PIECHNICZEK: – Wszyscy grają w bardzo dobrych klubach i czasem kolejny mecz ligowy wydawał się ważniejszy niż mecz reprezentacji. Jeśli Bayern Monachium gra z Borussią Dortmund za trzy dni, to czy Robert Lewandowski będzie grał w kadrze na maksa, czy będzie myślał o meczu w Bundeslidze?

Na pewno będzie myślał o tym meczu w Monachium, w końcu zarabia tam niemałe pieniądze.

Antoni PIECHNICZEK: – Takie przykłady można mnożyć. Rola trenera, takiego jak Sousa, jest taka, żeby umieć to wszystko wypośrodkować i umieć dotrzeć do zawodników. Bo moje pytanie brzmi: czy każdy piłkarz chce grać lepiej w piłkę? No oczywiście, że chce. To ja mu mówię: „Słuchaj, stary, jeżeli chcesz grać lepiej w piłkę, to musisz dać mi szansę, zaufać mi, musisz robić to, co ci każę i zobaczysz, że będziesz grał inaczej, lepiej”.

Lewandowski i w Dortmundzie, i w Bayernie strzelał więcej bramek niż w reprezentacji, choć i tak w kadrze nastrzelał ich najwięcej. Co się z nim wtedy robi? Rozmawia z nim i trochę przestawia. Powie mu się, że skoro ma się obok kogoś takiego jak Arkadiusz Milik, który również jest doskonałym piłkarzem, to niech puści go na chwilę na swoje miejsce i niech to do niego doskakuje dwóch czy trzech stoperów. A on niech idzie bokiem, z drugiej linii, strzeli z dystansu.


Czytaj jeszcze: Kim jest Paulo Sousa?

Da mu się więcej możliwości poruszania się, a nie jak w Bayernie, gdzie tylko czeka i jest królem pola karnego. Bo jeśli tak pozostanie, to będzie strzelał jedną bramkę na trzy mecze. „Musisz szukać tej gry, zmieniać pozycję, urwać się, grać trochę inaczej”. Natomiast z zawodnikami drugiej linii rozmawiam w ten sposób: „Masz przed sobą takiego tura jak Lewandowski, który potrafi wziąć dwóch byków na plecy. To spróbuj zagrać do niego i na pełnej szybkości wyjść na pozycję.

Jego zadaniem będzie tylko opanować piłkę i dać ci w tempo. Albo jeśli będzie możliwość, to da ci z pierwszej i ty wyjdziesz sam na sam z bramkarzem – ale musisz tego poszukać, pokazać się”. Kolejny przykład. Ile średnio nasza reprezentacja wykonuje rzutów wolnych bezpośrednich z odległości 16, 18 czy maksymalnie 20 metrów?

W trakcie meczu? Mało.

Antoni PIECHNICZEK: – Są mecze, że jeden, czasem ani jednego. O czym to świadczy? Że nie szukamy tam gry ani rozwiązań akcji. Do kogo to należy? Do piłkarzy i trenera. Kolejne spostrzeżenie z konferencji mam takie, że najczęściej wymienianym nazwiskiem trenerskim był Adam Nawałka.

Prezes Boniek wspomniał nawet o ponownym jego zatrudnieniu, choć szybko tę myśl odrzucił.

Antoni PIECHNICZEK: – To świadczy, że Boniek pośrednio przyznał się do błędu, że za szybko go zwolnił. Jego następcą był Brzęczek i dopiero po zwolnieniu Nawałki Boniek zrozumiał, że postąpił źle. Bo jeśli chodzi o prowadzenie drużyny, to Nawałka jest trenerem ciekawszym od Brzęczka.


Fot. Rafał Rusek/PressFocus